Przejdź do głównej zawartości

Ojciec Abraham – Córka Maryja

Jak opowiadałem w niedawnej ROZMOWIE Z AGNIESZKĄ dla mnie osobiście fajnymi wzorami do naśladowania poza Chrystusem są: Abraham i Maryja. Abraham był bardzo serdecznym człowiekiem, który doświadczył wspaniałej miłości Bożej. Dlatego przeraziło go to, że Bóg przemówił do niego w rejestrze jego pogańskich ziomków i kazał poświęcić syna (oczywiście prawdziwy Bóg jest miłosierny i ta historia potem dobrze się skończyła). Maryja dlatego, że robiła to, co mogła, by realizować Boży plan w swoim życiu. Wszystko, co się wokół niej działo, rozważała w swoim sercu, choć nie rozumiała wszystkiego. I potrafiła jak jej praojciec, Jakub-Izrael (ten, o którym mówiło Pismo, że zmagał się z Bogiem i zwyciężył) postawić na swoim! Jezus na weselu w Kanie jej powiedział mniej więcej coś w stylu: Nie teraz – zajęty jestem, brak wina to nie nasza sprawa. A ona – swoje. Swoje – ale w dobrym, altruistycznym celu. Do sług powiedziała piękne zdanie o Chrystusie: zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie. Dziś wraz z Czytelnikiem chciałbym pochylić się nad postaciami dwóch moich duchowych autorytetów: praojca wiary, Abrahama i jego czcigodnej potomkini, Maryi – Matki Jezusa.

ABRAHAM

Do Abrahama (pierwotnie zwanego Abramem) Bóg skierował następujące wezwanie: Wyjdź z twojej ziemi rodzinnej i z domu twego ojca do kraju, który ci ukażę. Uczynię bowiem z ciebie wielki naród, będę ci błogosławił i twoje imię rozsławię: staniesz się błogosławieństwem. Będę błogosławił tym, którzy ciebie błogosławić będą, a tym, którzy tobie będą złorzeczyli, i ja będę złorzeczył. Przez ciebie będą otrzymywały błogosławieństwo ludy całej ziemi (Księga Rodzaju 12). Warto przypomnieć, że słowa skierowane Abrama-Abrahama są skierowane do nas wszystkich i mają dokładnie TĘ SAMĄ TREŚĆ – to znaczy: Opuść swoje dotychczasowe miejsce, bo uczynię z ciebie wielki naród, będę ci błogosławił i twoje imię rozsławię: staniesz się błogosławieństwem. Przez ciebie będą otrzymywały błogosławieństwo ludy całej ziemi. Jak słusznie pisze Cory B. Jensen, przymierze, które Bóg zawiera z Abrahamem jest figurą osobistego przymierza, które każdy może zawrzeć z Jahwe.[1]
Abraham jest wszelkiej czci godnym wzorem wiary. Był – pisze Paweł Śpiewak – uosobieniem (…) sprawiedliwości. Modlił się za swoich wrogów i prosił o zmiłowanie dla grzeszników. Jego namiot był otwarty dla wędrowców (…). Jego działania, jak naucza tradycja, nie były powodowane misjonarskimi zapędami, ale czystym i altruistycznym oddaniem innym ludziom i służbą Bogu. (...) Odkrycie [Boga] było [dla Abrahama] odkryciem, że świat jest zbudowany na dobroci.[2]

MARYJA

Współczesny Apostoł, Bruce McConkie, miał kiedyś powiedzieć, że jak jest Jeden Mesjasz, tak jest też jedna Maryja. Wierzymy, że w życiu przedśmiertnym zaraz po swym Synu była Ona wybrana na tę, która da ciało Pierworodnemu Ojca Niebieskiego. Doktryna nie precyzuje czy sama wyszła inicjatywą, by podjąć się tej świętej misji. Jak wyglądały jej losy w pre-egzystencji domyślić się można już ze stwierdzenia o Niej z Księgi Mormona: cenne i wybrane naczynie (Księga Almy 7, 10). Tym była w oczach naszego Niebieskiego Ojca – Maryja była cenną, pełną wdzięku, najpiękniejszą z dusz kobiecych. Była najświętsza. Jej świętość zawiera się w Jej niezwykłej pokorze – przyjęła swoją misję. W moim odczuciu, przytoczona fraza z Księgi Almy sugeruje, że Maryja nie wychodziła z inicjatywą swojej misji ani planem jej realizacji i nie oczekiwała nic w zamian. Była wybrana. Jak bardzo kontrastować musiała z Lucyferem, który miał swoją wizję zbawienia ludzkości, swoją politykę i swój plan na niebiańską karierę. Jej najświętsze z serc i pełnia pokory skłoniła Ojca w Niebie, by właśnie ją, a nie żadną inną z dusz kobiecych, przeznaczyć na Matkę Mesjasza.

Szczególny status Maryi jest bardzo ważny w kontekście zbawienia ludzi. Nie jest Ona przypadkową, trzecioplanową, bohaterką Pism. Gdy podczas wesela w Kanie, na które zaproszona była wraz z Synem, zabrakło wina, Maryja prosi Jezusa o uczynienie cudu. Sługom starosty weselnego mówi Ona ważne zdanie, które każdy – w kontekście swej relacji z Chrystusem – bierze sobie do serca: uczyńcie wszystko, cokolwiek wam powie (Ewangelia Jana 2,5). Jest to potężne przesłanie Maryi świadczące o Jej pełnym zawierzeniu Jezusowi. W słowach tych Maryja wyraziła przede wszystkim najgłębszy sekret swego życia. Za tymi słowami stoi Ona cała. Całe Jej życie bowiem było jednym wielkim "tak" Chrystusowi, wielkim "tak" pełnym radości i zaufania – mówił katolicki Biskup Rzymu, Jan Paweł II.[3]

Bezgrzeszność Maryi (polegająca na pełnym zawierzeniu Niebiańskiemu Synowi i wolności od poważnych wykroczeń) nie przekreśla jednak faktu, że jak każdy człowiek nie była Ona wolna od słabości. Ten fakt czyni z Niej wspaniałą duchową towarzyszkę świętych. Ale gdzie Pisma mówią o jakiejkolwiek słabości Maryi? Jeśli ktoś tak doskonały jak Chrystus po dniach postu na pustyni odczuł głód (Ewangelia Mateusza 4,2), można przypuszczać, że także Jego ziemska Matka tym bardziej miała jakąś naturalną słabość, która przeszkadzała w Jej misji. Dowiadujemy się o tym raptem jeden raz. Gdy jeszcze przemawiał do tłumów, oto Jego Matka i bracia stanęli na dworze i chcieli z Nim mówić – czytamy w Ewangelii Mateusza (12,46). Śmiem twierdzić, że w chwili, gdy misja Chrystusa nabierała rozpędu, Jego Matka odczuła zwyczajny niepokój o swoje dziecko. Niepokój ten popchnął Ją do próby „opamiętania” Syna. Ten jednak zdystansował się do Jej słabości (12,50). W próbie powstrzymania Chrystusa nie było nic złego. Każda zdrowa na umyśle kobieta, spostrzegłszy, że Jej dziecku grozi niebezpieczeństwo, reagowałaby – wzięłaby ze sobą rodzinę i najpewniej (a tę intencję śmiem przypisać Maryi) podjęłaby starania, by zagrożone dziecko wróciło do domu. Opisane tutaj wydarzenie nie sugeruje, że Maryja popełniła grzech, ale z pewnością miała jakąś naturalną słabość. Pełne zawierzenie Chrystusowi mimo słabości stanowi dla świętych piękny wzór.

REFLEKSJA NA KONIEC

Kościół nie precyzuje doktrynalnie kto może a kto nie może być dla nas wzorem naśladowcy Chrystusa. Psalm 16 zawiera zdanie: do świętych (…) wzbudził (Bóg) we mnie miłość przedziwną. Każdy kto mieni się świętym lub powszechnie za takiego uchodzi może dać nam do myślenia, zachęcić, wzruszyć lub pouczyć. Wiara jest zjawiskiem społecznym. Czujmy się zatem zachęceni do tego, by po tej i tamtej stronie Zasłony szukać wspaniałych towarzyszy wiary, którzy sprawią, że każdego dnia będziemy jeszcze lepiej dotrzymywali kroku naszemu Zbawicielowi.

Przypisy:
[1] Cory B. Jensen, Understanding Your Endowment, Springville 2015, s. 16-19.
[2] Paweł Śpiewak, Pięć Ksiąg Tory, Warszawa 2013, s. 22.
[3] Jan Paweł II, Orędzie na III Światowy Dzień Młodzieży, Watykan, 13 grudnia 1987,
„L Osservatore Romano” (wydanie polskie) 1988 nr 1, s. 5. (za: papiez.wiara.pl/doc/378810.Zrobcie-wszystko-cokolwiek-wam-powie-J-2-5 - data dostępu: 5 października 2019).

Popularne posty z tego bloga

Znani „mormoni”, czyli ośmioro najsłynniejszych Świętych

Dziś trochę z innej beczki i trochę dla rozrywki. Ach, kimże są i gdzie są ci „mormoni”? To pytanie ciśnie się na usta wielu osobom uważającym, że jesteśmy dziwną podziemną sektą, która w tajemnicy przed światem kryje swych wyznawców. Tak – spotkałem się z tym poglądem! No cóż, mylenie nas równocześnie ze Świadkami Jehowy, Amiszami i Scjentologiami daje takie właśnie efekty. Tymczasem nie ma po naszej stronie nic tajemniczego. Otwarcie przyznajemy się do swej przynależności do świętych w dniach ostatnich, prowadzimy intensywne życie rodzinne, towarzyskie i zawodowe, a wielu z nas zrobiło międzynarodową karierę. Dziś chciałbym przedstawić Czytelnikom ośmioro znanych świętych. Jest ich więcej, ale skoncentrowałem się na tych postaciach, których sława dotarła do Polski. A oto oni: 1. Bill Marriott (ur. 1932) Znamy Hotele Marriott? ZNAMY! J ako dyrektor wykonawczy Marriott International, Bill Marriott kierował jedną z największych sieci hoteli na świecie do czasu p

Jesteś osobą LGBT, zgadza się? ROZMOWA Z PAWŁEM

Pawle, powiedz nam coś o sobie. Paweł (imię zostało zmienione): Mam na imię Paweł. Mieszkam w Polsce. Pracuję dla dużej firmy i realizuję liczne zlecenia. Jestem co dnia mocno zajęty. W wolnych chwilach uprawiam sport. Jesteś osobą LGBT, zgadza się? Można tak powiedzieć, choć nie pod każdą literką bym się podpisał ( śmiech ). Jesteś zatem „G” – gejem. Jestem orientacji homoseksualnej. Ale to nie jest moja tożsamość! Należę do Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich. W Kościele uczymy się, że przede wszystkim jesteśmy ukochanymi dziećmi Ojca Niebieskiego. Tym jestem – jestem Dzieckiem Boga. Oto kim jestem. Odcinasz się od organizacji LGBT? Nie. Mam tam licznych przyjaciół. Ale do żadnej nie należę. Należysz do Kościoła Jezusa Chrystusa. W środowiskach religijnych modne jest doszukiwanie się społecznej genezy orientacji homoseksualnej. Podejmowałeś kiedyś nad tym refleksję w odniesieniu do swojej sytuacji? Tak! Wielokrotnie

Jak prowadzić dziennik duchowy?

Wezwani jesteśmy do tego, by doskonalić się każdego dnia! Uff... Orka na ugorze! Być może. Każdy z nas ma inny temperament, inną historię, problemy i radości. By temu wszystkiemu się przyjrzeć, a zarazem złapać do życia trochę twórczego dystansu w sukurs przyjść nam może prowadzenie Dziennika Duchowego. Ja swój prowadzę od 2015 roku. Moje „Ja” z początku w niczym nie przypomina mojego obecnego „Ja”. I to jest właśnie super! Miło jest przyjrzeć się swojej ewolucji i nabrać nadziei, że kiedyś będzie się deczko lepszym niż dziś. W samorozwoju o niebo lepiej niż nie jedna auto-psychoanaliza pomóc może szczery notatnik uczuć, refleksji i Bożych podszeptów. Dzisiaj chciałbym podzielić się praktyką duchową jaką jest prowadzenie dziennika uczuć – lub jak kto woli „dziennika duchowego”. Zainteresowanym chciałbym przedstawić siedem rad na dobry początek realizowania takiej praktyki. Rada 1. Staraj się pisać codziennie (i odręcznie) Dobry dziennik duchowy prowadzony jest systematyc