Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2018

Babskie gadanie o Bożym miłosierdziu – czyli taki mój malutki feminizm

[KARTKI Z KALENDARZA] 28 września 2014 [PŁOCK] 09:42 – Jedziemy do Płocka, a ja mam znów wrażenie, że jesteśmy na pielgrzymce. ok. 10:05 – Wstępujemy do kościoła Jana Chrzciciela. Msza dla dzieci, full ludzi i radosne piosenki dla Jezusa – hej! 10:30 – wstępujemy do katedry mariawickiej. Jedyne co mi przychodzi do głowy to określenie „skromna szczera cześć”. (...) R. : To przykre stać się folklorem . 5 maja 2015 [WARSZAWA] Nie lubię się powtarzać, ale po wizycie w tych dwóch kościołach czuję, iż koniecznie muszę powrócić do przemyśleń z artykułu Babskie gadanie o Bożym miłosierdziu , który kiedyś opublikowałem na stronie Areopag21. I może nieco go uzupełnić o płockie refleksje. Pisałem wówczas, że orędzie o Bożym miłosierdziu nie jest niczym nowym z punktu widzenia pojmowanej po chrześcijańsku historii zbawienia. Cofnijmy się do czasów starotestamentowych. Autocytat: „Choć z kart Starego Testamentu wysnuć można wniosek, że miłosierdzie Boże jest wyłącznie

Ciało zmartwychwstałe

Bracia: Powie ktoś: A jak zmartwychwstają umarli? W jakim ukazują się ciele? O, niemądry! Przecież to, co siejesz, nie ożyje, jeżeli wprzód nie obumrze. To, co zasiewasz, nie jest od razu ciałem, którym ma się stać potem, lecz zwykłym ziarnem, na przykład pszenicznym lub jakimś innym. Podobnie rzecz się ma ze zmartwychwstaniem. Zasiewa się zniszczalne – powstaje zaś niezniszczalne; sieje się niechwalebne – powstaje chwalebne; sieje się słabe – powstaje mocne; zasiewa się ciało zmysłowe – powstaje ciało duchowe. Jeżeli jest ciało zmysłowe, jest też ciało duchowe. Tak też jest napisane: "Stał się pierwszy człowiek, Adam, duszą żyjącą", a ostatni Adam duchem ożywiającym. Nie było jednak wpierw tego, co duchowe, ale to, co ziemskie; duchowe było potem. Pierwszy człowiek z ziemi – ziemski, Drugi Człowiek – z nieba. Jaki ów ziemski, tacy i ziemscy; jaki Ten niebieski, tacy i niebiescy. A jak nosiliśmy obraz ziemskiego człowieka, tak też nosić będziemy obraz Człowieka niebieskieg

Jednak inny post...

Bracia: „Wiedza” unosi pychą, miłość zaś buduje. Gdyby ktoś mniemał, że coś „wie”, to jeszcze nie wie, jak wiedzie należy. Jeżeli zaś ktoś miłuje Boga, ten jest również uznany przez Boga. Zatem jeśli chodzi o spożywanie pokarmów, które już były złożone bożkom na ofiarę, wiemy dobrze, że nie ma na świecie ani żadnych bożków, ani żadnego boga, prócz Boga jedynego. A choćby byli na niebie i na ziemi tak zwani bogowie – jest zresztą mnóstwo takich bogów i panów – dla nas istnieje tylko jeden Bóg, Ojciec, od którego wszystko pochodzi i dla którego my istniejemy, oraz jeden Pan, Jezus Chrystus, przez którego wszystko się stało i dzięki któremu także my jesteśmy. Lecz nie wszystkim dana jest „wiedza”. Niektórzy jeszcze do tej pory spożywają pokarmy bożkom złożone, w przekonaniu, że chodzi o bożka, i w ten sposób kala się ich słabe sumienie. Gdyby bowiem ujrzał ktoś ciebie, oświeconego „wiedzą”, jak zasiadasz do uczty bałwochwalczej, czy to nie skłoni również kogoś o słabszym su

Zrozumienie

Nie mogłem, bracia, przemawiać do was jako do ludzi duchowych, lecz jako do cielesnych, jako do niemowląt w Chrystusie. Mleko wam dawałem, a nie pokarm stały, bo byliście słabi; zresztą i nadal nie jesteście mocni. Ciągle przecież jeszcze jesteście cieleśni. Jeżeli bowiem jest między wami zawiść i niezgoda, to czyż nie jesteście cieleśni i nie postępujecie tylko po ludzku? (Pierwszy List do Koryntian 3) Gdy zaczynamy naszą przygodę z wiarą, nie na wszystko jesteśmy gotowi. Jesteśmy jak niemowlęta potrzebujące lekkich nauk, nim dojrzejemy do poznania większych i głębszych tajemnic, a gdy te zostaną nam odkryte, cofamy się do osób początkujących, by im te głębsze nauki przedstawić i... spotyka nas rozczarowanie. Nikt nas nie rozumie! Albo rozumieją nas opacznie. Z trudem przychodzi poznanie pewnych nauk, z jeszcze większym trudem ich przekazanie. To ostatnie może nawet spotkać się z oporem. Dlaczego tak się dzieje? Gdyż nasz język nie sięga ku duchowemu zrozumieniu. Język zaws

Nazwa Kościoła

Lotem błyskawicy obiegło świat oświadczenie przewodniczących Kościoła na temat nazwy wspólnoty. Nie zmieniamy nazwy Kościoła – tłumaczył prezydent Russel M. Nelson – poprawiamy ją . W istocie nazwą Kościoła nigdy nie był Kościół mormoński. Nazwa wspólnoty to Kościół Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich. Czy zatem pozbywamy się określenia „mormon”? Nie wydaje mi się. Mormon to imię konkretnego kronikarza, w języku potocznym to określenie członka Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich – potoczne, a zatem ukute przez osoby niezrzeszone, obserwatorów, typowe dla uzusu społecznego, do władzy nad którym Kościół nie rości sobie pretensji. Określanie nas mormonami nie zniknie. I może dobrze. Etykietowanie czasem oznacza wyszydzenie, a czasem jest aktem społecznej akceptacji. Ważne jest – i tak odczytuję słowa prezydenta – abyśmy MY wiedzieli kim naprawdę jesteśmy i abyśmy MY SIEBIE poprawnie określali.