Przejdź do głównej zawartości

Perły Apostazji (1): Julianna z Norwich

Zwykliśmy postrzegać czas Wielkiej Apostazji – od śmierci starożytnych apostołów i upaństwowienia chrześcijaństwa do czasów Przywrócenia Ewangelii – jako okres mroczny i duchowo pusty. Jest to stanowisko z wszech miar niesprawiedliwe. Otóż, mimo utraty przez ludzkość wszystkich niezbędnych do pełni zbawienia narzędzi (takich jak kapłaństwo Aarona i Melchizedeka lub chrztów za zmarłych), Apostazja była czasem wielkich idei, duchowych poszukiwań i rozwoju znakomitej teologii i licznych nurtów duchowych. Bóg błogosławi wszystkie swoje dzieci – także te, które teraz nie mają dostępu do Pełni Ewangelii. W „mrokach” Apostazji można dziś odkryć wiele świateł, promyków pięknej wiary w Ojca w Niebie i pereł Ewangelii, które tylko potwierdzają odwieczną prawdę, że Bóg kocha wszystkie swoje dzieci rozproszone po całym świecie, różnych dyspensacjach i wiekach.
Bohaterką dzisiejszego pierwszego wpisu z cyklu Perły Apostazji będzie szczególnie bliska mi mistyczka starokatolicka i anglikańska, Julianna z Norwich.

Julianna żyje w latach 1342-1416 w Anglii. Widzie życie pustelnicze – mieszka w specjalnej celi wybudowanej koło kościoła parafialnego. Mało wiadomo o jej dorosłym życiu, a jeszcze mniej o jej dzieciństwie. Poza obyciem z literaturą i talentem pisarskim nie ma ona żadnego wykształcenia.[1] Historycy mają dostęp zaledwie do jednego dobrze udokumentowanego wydarzenia z życia Julianny – jej choroby w 1373 roku.[2] W prawdzie nie wiadomo na co dokładnie choruje Julianna, wiadome jest jednak, że bardzo cierpi i nieraz traci przytomność. Zatroskani znajomi proszą duchownego o sakrament namaszczenia chorych, gdyż obawiano się, że trzydziestolatka wkrótce umrze.[3] Tak się nie dzieje – Julianna przeżywa chorobę. Wcześniej, w długotrwałych gorączkach i dotkliwych cierpieniach, kobieta doznaje niezwykłego pocieszenia od samego Boga. Choć nigdy nie doświadcza wizji Ojca w Niebie, ani nie ogląda aniołów (jak wiele wieków później Józef Smith), pocieszenie przynosi jej sam Chrystus, a Jego kojące słowa i budzące się w sercu Julianny w tym trudnym czasie refleksje stają się podstawą niezwykłych (jak na czasy Apostazji) zapisów – z jednej strony oddających doświadczenie Bożej miłości, z drugiej: pełnych przemyśleń nad kondycją ludzką, a także nad potępieniem i grzechem. W przyszłości Julianna zasłynie jako pierwsza angielska pisarka[5]. Okaże się bardzo wpływowa – będą się do niej odwoływać tacy autorzy jak T. S. Eliot, Thomas Merton, a na polskim gruncie ks. Wacław Hryniewicz i s. Małgorzata Borkowska.

Styl Julianny

Pisma Julianny z Norwich zasługują na szczególną uwagę. Mamy w nich do czynienia z pismem dramatycznym, zwłaszcza wówczas, gdy chodzi o trudne sprawy związane z ludzką winą, cierpieniem, złem i grzechem. Ta angielska mistyczka potrafi mówić o tych sprawach w sposób zdumiewająco odważny, językiem zdradzającym nie tylko głęboką intuicję intelektu oświeconego wiarą, lecz również językiem serca i uczucia – podsumowuje styl Julianny ks. Wacław Hryniewicz z Kościoła rzymsko-katolickiego.[6] Julianna pisze językiem przystępnym, jednakże pełnym w tej prostocie emocji i obrazowości – jak wywnioskować możemy z analiz benedyktynki, s. Małgorzaty Borkowskiej.[7] Czytelnik może też dostrzec, że Julianna powtarza się. U pierwszej angielskiej pisarki wraca motyw boskiego miłosierdzia, dziecięctwa Bożego człowieka, akty przyjacielskiej więzi ze Stwórcą, wyrazy podziwu dla Boga. Śmiem twierdzić, że Julianna celowo dokonuje powtórzeń, by podkreślić cel swoich zapisków, a jest nim uświadomienie ludziom średniowiecza starożytnej ewangelicznej prawdy, że w rzeczywistości Bóg jest niedaleko od każdego z nas (por. Dzieje Apostolskie 17,27).

Eschatologia mistyczki z Norwich

O czym pisze angielska mistyczka? Przede wszystkim Julianna z Norwich dystansuje się do powszechnego w katolicyzmie wyobrażenia o piekle, a z koncepcją losu dusz potępionych polemizuje. Nie ma nic gorszego nad piekło niż grzech sam – pisze w swych Revelations of Divine Lovegdyż dla dobrze odżywionej duszy nie ma piekła nad grzech.[8] Co więcej, mistyczka kompletnie dyskredytuje ontologię grzechu, jako czegoś potężnego i zdolnego zniweczyć Boże plany. Nie ma (on) własnego, niezależnego istnienia, lecz PASOŻYTUJE na dobru. Nie może być ostatecznym i nieprzemijającym stanem świata, wobec którego Bóg byłby bezradny.[9]

Julianna wydaje się antycypować ostatnią dyspensację, kiedy to Józef Smith objawi słowo Boga o przeznaczeniu wszystkich swoich dzieci do licznych przyszłych królestw (Doktryna i Przymierza, 76 i 88), a idea wiecznego potępienia zostanie odsunięta, jako nie warta głoszenia. Widząc wszystko w Bogu – kontynuuje Wacław Hryniewicz w podsumowaniu tekstów Julianny z Norwich – mistyczka nie dostrzega grzechu w ostatecznej postaci świata. Jego istnienie jest tymczasowe i przejściowe. (…) Pozostajemy nadal istotami stworzonymi na obraz Boży, który zawsze jest rzeczywistością dobrą i piękną. (…) Grzech nie jest ani pierwszą ani ostatnią charakterystyką ludzkiego istnienia, gdyż w końcu ustanie, tak jak cierpienie Jezusa zakończyło się radością zmartwychwstania.[10]

Duchowość

Julianna pozostaje wierna Kościołowi katolickiemu: Bóg objawił mi przeogromną radość, jaką sprawiają Mu mężczyźni i kobiety, którzy mocno, z pokorą i z wielką chęcią przyjmują przepowiadanie i nauczanie Świętego Kościoła. Ponieważ jest to Jego Święty Kościół, On, nasz Bóg, jest fundamentem, On jest substancją, On jest nauczaniem, On jest nauczycielem, On jest celem, On jest nagrodą, którą każda z natury dobra dusza stara się usilnie osiągnąć – pisze.[11] Wierność ta pozostaje jednak bez wzajemności. Julianna nigdy nie doczeka się uznania wszystkich swoich poglądów za zgodne z nauczaniem Kościoła, do którego w pięknej pokorze się przyznawała. Jej poglądy będą jeszcze długo po jej śmierci uznawane za heretyckie.[12] Zagości ona jednak na ołtarzach denominacji starokatolickich i anglikańskich.[13]

Czym Julianna naraża się współczesnym (i późniejszym) apologetom swojego Kościoła i jak antycypuje Dni Ostatnie? Przede wszystkim Julianna odrzuca typową dla jej współczesnych czołobitność względem Chrystusa i szczerze wierzy, że może On się objawić duszy poszukującej. Podkreśla fakt, że to miłość jest największym przymiotem Boga.[14] W pismach Julianny pobrzmiewa przeczucie, że Bóg jest kochającym Rodzicem, a wszyscy ludzie jedną wielką rodziną. Naszym naturalnym pragnieniem jest być z Bogiem, a Jego – być z nami – pisze [15]. Dla Julianny pośredniość modlitw – to znaczy: ich przesadny formalizm i formułkowy charakter (tak typowy dla licznych Kościołów chrześcijańskich) – wynika z nieufności ludzi do Boga. Co więcej, omawiana autorka jest przekonana, że w Bóstwie (a dokładnie w Bożej Mądrości) jest silnie obecny pierwiastek matczyny.[16]

Na koniec – w charakterze dygresji – warto dodać, że od Julianny czytelnik dowiaduje się, że stworzenie jest piękne, a każdy człowiek jest cenny w oczach Ojca Niebieskiego i Jego Syna. Pan nasz otworzył mi oczy ducha i pokazał mi moją duszę, wewnątrz mego serca – pisze Julianna. – Zobaczyłam duszę tak wielką, jakby jakiś świat nieskończony i jakby szczęśliwe królestwo. A po tym, co w nim zobaczyłam, poznałam, że jest to jakby czcigodne miasto. Pośrodku tego miasta zasiada Pan nasz, Jezus Chrystus, Bóg i Człowiek, piękny i wysoki, jako najwyższy biskup, najchwalebniejszy król, najczcigodniejszy władca; i zobaczyłam Go, odzianego w majestat… A Jego Bóstwo rządzi i podtrzymuje niebo i ziemię, i wszystko, co jest… ale miejsca, które Jezus zajmuje w naszej duszy, nigdy On nie opuści na wieki, jak widzę: bo w nas jest Jego najmilszy dom i wieczne mieszkanie.[17]

Przypisy:
[1] Julian of Norwich, Revelations of Divine Love, Londyn, 1998, s. vii.
[2] pl.wikipedia.org/wiki/Julianna_z_Norwich – data dostępu: 27 kwietnia 2020.
[3] Tamże.
[5] Julian of Norwich, s. vii.
[6] Wacław Hryniewicz, Nadzieja uczy inaczej, Warszawa 2003, s. 199.
[7] Małgorzata Borkowska, Wtedy Jezus powiedział: Czy cieszysz się, ze cierpiałem za ciebie?, za: pl.aleteia.org/2019/08/19/wtedy-jezus-chrystus-powiedzial-czy-cieszysz-sie-ze-cierpialem-za-ciebie/ - data dostępu: 27 kwietnia 2020.
[8] Julian of Norwich, s. 98 (przekład mój).
[9] W. Hryniewicz, s. 200 (kapitaliki moje).
[10] Tamże.
[11] milujciesie.pl/powierniczka-bozych-obietnic-juliana-z-norwich.html – data dostępu: 27 kwietnia 2020.
[12] apprising.org/2010/05/09/setting-the-record-straight-on-julian-of-norwich/ - data dostępu: 27 kwietnia 2020.; por także link pl.wikipedia.org/wiki/Julianna_z_Norwich#cite_ref-2 (data dostępu: 27 kwietnia 2020), gdzie wikipedysta powołuje się na Herve Masson: Słownik herezji w Kościele katolickim. Katowice 1993.
[13] en.wikipedia.org/wiki/Order_of_Julian_of_Norwich – data dostępu: 27 kwietnia 2020.
[14] por. Julian of Norwich, s. 57, 52
[15] Tamże, s. 50.
[16] Tamże, por. s. 48, xxi i 138.
[17] Małgorzata Borkowska, op cit.

Źródło fotografii: Wikipedia

Popularne posty z tego bloga

Znani „mormoni”, czyli ośmioro najsłynniejszych Świętych

Dziś trochę z innej beczki i trochę dla rozrywki. Ach, kimże są i gdzie są ci „mormoni”? To pytanie ciśnie się na usta wielu osobom uważającym, że jesteśmy dziwną podziemną sektą, która w tajemnicy przed światem kryje swych wyznawców. Tak – spotkałem się z tym poglądem! No cóż, mylenie nas równocześnie ze Świadkami Jehowy, Amiszami i Scjentologiami daje takie właśnie efekty. Tymczasem nie ma po naszej stronie nic tajemniczego. Otwarcie przyznajemy się do swej przynależności do świętych w dniach ostatnich, prowadzimy intensywne życie rodzinne, towarzyskie i zawodowe, a wielu z nas zrobiło międzynarodową karierę. Dziś chciałbym przedstawić Czytelnikom ośmioro znanych świętych. Jest ich więcej, ale skoncentrowałem się na tych postaciach, których sława dotarła do Polski. A oto oni: 1. Bill Marriott (ur. 1932) Znamy Hotele Marriott? ZNAMY! J ako dyrektor wykonawczy Marriott International, Bill Marriott kierował jedną z największych sieci hoteli na świecie do czasu p

Jesteś osobą LGBT, zgadza się? ROZMOWA Z PAWŁEM

Pawle, powiedz nam coś o sobie. Paweł (imię zostało zmienione): Mam na imię Paweł. Mieszkam w Polsce. Pracuję dla dużej firmy i realizuję liczne zlecenia. Jestem co dnia mocno zajęty. W wolnych chwilach uprawiam sport. Jesteś osobą LGBT, zgadza się? Można tak powiedzieć, choć nie pod każdą literką bym się podpisał ( śmiech ). Jesteś zatem „G” – gejem. Jestem orientacji homoseksualnej. Ale to nie jest moja tożsamość! Należę do Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich. W Kościele uczymy się, że przede wszystkim jesteśmy ukochanymi dziećmi Ojca Niebieskiego. Tym jestem – jestem Dzieckiem Boga. Oto kim jestem. Odcinasz się od organizacji LGBT? Nie. Mam tam licznych przyjaciół. Ale do żadnej nie należę. Należysz do Kościoła Jezusa Chrystusa. W środowiskach religijnych modne jest doszukiwanie się społecznej genezy orientacji homoseksualnej. Podejmowałeś kiedyś nad tym refleksję w odniesieniu do swojej sytuacji? Tak! Wielokrotnie

Jak prowadzić dziennik duchowy?

Wezwani jesteśmy do tego, by doskonalić się każdego dnia! Uff... Orka na ugorze! Być może. Każdy z nas ma inny temperament, inną historię, problemy i radości. By temu wszystkiemu się przyjrzeć, a zarazem złapać do życia trochę twórczego dystansu w sukurs przyjść nam może prowadzenie Dziennika Duchowego. Ja swój prowadzę od 2015 roku. Moje „Ja” z początku w niczym nie przypomina mojego obecnego „Ja”. I to jest właśnie super! Miło jest przyjrzeć się swojej ewolucji i nabrać nadziei, że kiedyś będzie się deczko lepszym niż dziś. W samorozwoju o niebo lepiej niż nie jedna auto-psychoanaliza pomóc może szczery notatnik uczuć, refleksji i Bożych podszeptów. Dzisiaj chciałbym podzielić się praktyką duchową jaką jest prowadzenie dziennika uczuć – lub jak kto woli „dziennika duchowego”. Zainteresowanym chciałbym przedstawić siedem rad na dobry początek realizowania takiej praktyki. Rada 1. Staraj się pisać codziennie (i odręcznie) Dobry dziennik duchowy prowadzony jest systematyc