Przejdź do głównej zawartości

Być dobrym człowiekiem. ROZMOWA Z TOMASZEM

Dlaczego jesteś członkiem Kościoła?

To, że przystąpiłem do Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich jest efektem siedmiu lat spotkań z misjonarzami i członkami Kościoła oraz uczęszczania na nabożeństwa. Tych siedem lat wynikało z tego, że chciałem być dobrze poinformowany jeśli chodzi o zasady na jakich funkcjonuje Kościół. Natomiast bezpośredni powód, dla którego przystąpiłem do Kościoła LDS był aktem wiary – można tak powiedzieć. Kaplica była w sąsiednim budynku. Kiedyś z ciekawości postanowiłem tam pójść na nabożeństwo. Sprawdziłem w internecie, co należy robić, czego nie należy robić, jak się zachować. Po wyjściu z kaplicy doznałem uczucia, które trudno opisać. Było to coś na kształt uczucia spokoju. Z perspektywy czasu stwierdzam, że była to po prostu obecność Ducha Świętego. Na początku uczęszczałem do kaplicy bardzo nieregularnie. Przez ostatnie trzy lata już raczej regularnie – spotykając się z misjonarzami. I gdy miałem już tyle informacji, że nie potrzebowałem więcej, postanowiłem się pomodlić, czy powinienem być ochrzczony czy nie i dostałem odpowiedź od razu w postaci palącego mnie wewnątrz uczucia. To była dla mnie odpowiedź, że powinienem.

A jaki jest cel życia świętego w dniach ostatnich?

Hm... Jaki jest dokładnie, nie wiem. Dla mnie ważne jest to, żeby pomagać ludziom, żyć jak najlepiej, za co nagrodą będzie dostanie się... „gdzieś wyżej”. Ale nie dlatego chcę postępować dobrze. Podobają mi się reguły według, których żyje Kościół – dotyczące nie używania używek, skromności, wzajemnej pomocy.

Ale do tego, by żyć skromnie, nie używać używek, pomagać innym nie trzeba być członkiem Kościoła!

Powiem w ten sposób: tych zasad życiowych chciałbym w ogóle przestrzegać, a dodatkową motywacją by – na przykład – nie pić alkoholu jest element religijny. On bardzo motywuje do wytrwania w tych postanowieniach.

Miałeś w życiu taki etap poszukiwania swojego miejsca?

Tak. I ostatecznie moim Kościołem okazał się Kościół Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich. Ale mniej więcej do bierzmowania byłem w Kościele katolickim, potem przestałem chodzić do kościoła, lecz – oczywiście – nie przestałem wierzyć. Miałem też mniej więcej dwuletni epizod, gdy uczęszczałem na nabożeństwa luterańskie. Bywałem na nich regularnie, ale nie przystąpiłem wówczas do Kościoła ewangelicko-augsburskiego. Już tam zauważyłem parę elementów, które mi się podobały. Na przykład to, że grzechy są sprawą między mną a Bogiem i ich odpuszczenie nie wymaga spowiedzi usznej. Chodziłem tam również ze względu na kazania. Natomiast na koniec znalazłem się w tym Kościele, w Kościele Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich, i to się nie zmieni. Muszę tu dodać, że do zboru luterańskiego uczęszczałem równocześnie spotykając się z misjonarzami – był to zatem okres poszukiwania właściwego Kościoła.

A co takiego ma nasz Kościół, czego nie mają inne?

Każdy Kościół czymś się różni od innych. Sądzę, że mój ma specyficzną doktrynę. Ale najbardziej wyjątkowe w nim jest to, że jest bardzo wspólnotowy. Nie dowiedziałem się nigdy o innym Kościele, gdzie członkowie tak bardzo dbaliby o siebie nawzajem. Podoba mi się to wzajemne zainteresowanie. To, że w wspólnocie jest wiele funkcji, które można pełnić i że każda z tych funkcji jest dopasowana do odpowiedniej umiejętności danego członka Kościoła.

Z jednej strony Kościół wydaje się być bardzo tolerancyjny – to wynika z zasad wiary. Ale mimo wszystko trudno oprzeć się wrażeniu, że jednak mormonizm nie jest religią inkluzywną – nie mówi, że wszystkie religie są równe. Czy Twoim zdaniem święcie nie są przekonani, że ich Kościół jest właśnie tym, który ma wszystkie środki potrzebne do zbawienia? Czy Ty uważasz, że jesteś w tym właściwym Kościele, który założył Chrystus?

Moje przejście do Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich to owoc poszukiwania Kościoła odpowiedniego DLA MNIE. W tym Kościele się odnajduję. A o ile się nie mylę jest powiedziane, że osoby, które nie są członkami Kościoła, ale wiodą dobre życie, też mogą trafić do najwyższego Królestwa.

A warunkiem, by się tam dostać, nie jest – według Ciebie – zawarcie na Ziemi małżeństwa na wieczność?

Z tego, co wiem Królestwo zbawionych składa się z trzech poziomów. Żeby być w najwyższym –tak, ale żeby być w pozostałych – niekoniecznie.

A w Twoim odczuciu członek Kościoła może być singlem?

Idealnie byłoby znaleźć kogoś, z kim zawarłoby się małżeństwo na wieczność. Ale nie wszystkim się to udaje. I – według mojej wiedzy – Królestwo Celestialne nie jest dla singli zamknięte. Nie jest powiedziane, że jeśli będę szukał, ale mi się nie uda nikogo znaleźć, to droga w to miejsce będzie dla mnie zamknięta.

Kościół praktykuje chrzty za zmarłych i małżeństwa za nie. Czy – znów: w Twoim odczuciu – te praktyki są obowiązkiem świętego?

Wydaje mi się, że nie są. Ale że jestem praktykującym członkiem Kościoła, za jakiś
czas – mam nadzieję – wejdę do świątyni, aby taki chrzest za moich dwóch zmarłych dziadków przyjąć. W idei tego chrztu podkreśla się, że nie jest automatycznie skuteczny. Osoby nie żyjące już na ziemi, ale w świecie duchów, mają prawo ten chrzest przyjąć lub go odrzucić. To piękne, że po ziemskiej śmierci Bóg nie pozbawia nas możliwości wyboru.

Czytujesz Pisma?

Dość regularnie. Księgę Mormona przeczytałem kilka lat temu w całości. Muszę przyznać, że od czasu chrztu jej treść bardziej do mnie trafia. Gdy spotykam się z misjonarzami, mają oni zawsze dla mnie jakiś fragment – krótszy do studiowania podczas lekcji i dłuższy, który czytam we własnym zakresie. A Księgę Mormona często sobie czytuję – na takiej zasadzie, że biorę indeks, znajduję hasło, które mnie interesuje, i czytam odnośny fragment w Pismach.

A masz ulubiony fragment lub Księgę?

Mam dwa fragmenty. Pierwszy to fragment z Trzeciej Księgi Nefiego (3 Nefi 11), który dotyczy chrztu. Z drugim wiąże się anegdota. Kiedyś byli u mnie ponownie misjonarze (spotykałem się regularnie) i wywiązała się między nami rozmowa o modlitwie, zeszło na temat nieodpowiedniej modlitwy. Powiedziałem wówczas, że nie ma czegoś takiego jak zła modlitwa, chyba że ze złych pobudek, na co jeden z misjonarzy zaprzeczył, mówiąc „Teraz pokażę Ci naprawdę kiepską modlitwę”. I wskazał mi 38 rozdział Księgi Almy, wersety 13 i 14: Nie módl się jak Zoramici, bowiem widziałeś, że modlą się, aby inni ich słyszeli i chwalili ich mądrość. Nie mów: Boże, dziękujemy Ci, że jesteśmy lepsi od naszych braci.

Czego sobie życzysz?

Tego, żeby Księgę Mormona poznać lepiej. Życzę sobie, by bardziej angażować się we wspólnotę Kościoła. I chciałbym mieć możliwość nauczania innych. Chciałbym pogłębiać swoją wiedzę i szerzyć ją dalej.

Popularne posty z tego bloga

Znani „mormoni”, czyli ośmioro najsłynniejszych Świętych

Dziś trochę z innej beczki i trochę dla rozrywki. Ach, kimże są i gdzie są ci „mormoni”? To pytanie ciśnie się na usta wielu osobom uważającym, że jesteśmy dziwną podziemną sektą, która w tajemnicy przed światem kryje swych wyznawców. Tak – spotkałem się z tym poglądem! No cóż, mylenie nas równocześnie ze Świadkami Jehowy, Amiszami i Scjentologiami daje takie właśnie efekty. Tymczasem nie ma po naszej stronie nic tajemniczego. Otwarcie przyznajemy się do swej przynależności do świętych w dniach ostatnich, prowadzimy intensywne życie rodzinne, towarzyskie i zawodowe, a wielu z nas zrobiło międzynarodową karierę. Dziś chciałbym przedstawić Czytelnikom ośmioro znanych świętych. Jest ich więcej, ale skoncentrowałem się na tych postaciach, których sława dotarła do Polski. A oto oni: 1. Bill Marriott (ur. 1932) Znamy Hotele Marriott? ZNAMY! J ako dyrektor wykonawczy Marriott International, Bill Marriott kierował jedną z największych sieci hoteli na świecie do czasu p

Jesteś osobą LGBT, zgadza się? ROZMOWA Z PAWŁEM

Pawle, powiedz nam coś o sobie. Paweł (imię zostało zmienione): Mam na imię Paweł. Mieszkam w Polsce. Pracuję dla dużej firmy i realizuję liczne zlecenia. Jestem co dnia mocno zajęty. W wolnych chwilach uprawiam sport. Jesteś osobą LGBT, zgadza się? Można tak powiedzieć, choć nie pod każdą literką bym się podpisał ( śmiech ). Jesteś zatem „G” – gejem. Jestem orientacji homoseksualnej. Ale to nie jest moja tożsamość! Należę do Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich. W Kościele uczymy się, że przede wszystkim jesteśmy ukochanymi dziećmi Ojca Niebieskiego. Tym jestem – jestem Dzieckiem Boga. Oto kim jestem. Odcinasz się od organizacji LGBT? Nie. Mam tam licznych przyjaciół. Ale do żadnej nie należę. Należysz do Kościoła Jezusa Chrystusa. W środowiskach religijnych modne jest doszukiwanie się społecznej genezy orientacji homoseksualnej. Podejmowałeś kiedyś nad tym refleksję w odniesieniu do swojej sytuacji? Tak! Wielokrotnie

Jak prowadzić dziennik duchowy?

Wezwani jesteśmy do tego, by doskonalić się każdego dnia! Uff... Orka na ugorze! Być może. Każdy z nas ma inny temperament, inną historię, problemy i radości. By temu wszystkiemu się przyjrzeć, a zarazem złapać do życia trochę twórczego dystansu w sukurs przyjść nam może prowadzenie Dziennika Duchowego. Ja swój prowadzę od 2015 roku. Moje „Ja” z początku w niczym nie przypomina mojego obecnego „Ja”. I to jest właśnie super! Miło jest przyjrzeć się swojej ewolucji i nabrać nadziei, że kiedyś będzie się deczko lepszym niż dziś. W samorozwoju o niebo lepiej niż nie jedna auto-psychoanaliza pomóc może szczery notatnik uczuć, refleksji i Bożych podszeptów. Dzisiaj chciałbym podzielić się praktyką duchową jaką jest prowadzenie dziennika uczuć – lub jak kto woli „dziennika duchowego”. Zainteresowanym chciałbym przedstawić siedem rad na dobry początek realizowania takiej praktyki. Rada 1. Staraj się pisać codziennie (i odręcznie) Dobry dziennik duchowy prowadzony jest systematyc