Przejdź do głównej zawartości

Los Złotych Płyt

Księga Mormona wyszła drukiem w 1830 roku. Publikacja spotkała się wśród sympatyków Smitha z entuzjazmem, ale jeszcze w tym samym roku z krytyką. 2 kwietnia 1830 roku w gazecie Daily Advertiser w Rochester (stan Nowy Jork) pisano: Do rąk naszych przekazano dzieło zatytułowane Księga Mormona. Cóż za impertynencja! Nie jest to książka lecz dowód przestępstwa, oszustwa, bluźnierstwa i żerowania na cudzej łatwowierności. Autor artykułu nie sprecyzował dlaczego niby Księga Mormona miałaby być przestępstwem, oszustwem, bluźnierstwem i żerowaniem na cudzej łatwowierności. Recenzja stała się jednak powodem pierwszych oznak nieufności wobec Smitha, jego rodziny i bliskich.


W grudniu 1830 roku Józef otrzymuje objawienie: on i jego zwolennicy ze względu na wrogość obywateli stanu Nowy Jork mają się przenieść do Kirtland w stanie Ohio. Świętych przyjęto tu dość gościnnie, jednak latem 1831 roku prorok otrzymał objawienie, by święci ruszyli do Missouri. W to miejsce zaczęły napływać kolejne osoby pragnące przyłączyć się do powstającego Kościoła. Tu jednakże członków zaczęły spotykać kolejne problemy. Wszystko co robili – pisze Jon Krakauer w książce „Pod sztandarem Nieba” – przysparzało im nowych wrogów. Kupowali potężne połacie ziemi z kościelnych funduszy. Handel woleli prowadzić tylko między sobą, choć nadszarpywało to lokalny biznes. W głosowaniach zbiorowo opowiadali się po tej samej stronie.


W końcu doszło do paskudnego incydentu. Mieszkańcy okolic Missouri wywodzili się z południa – mieli licznych niewolników. Tymczasem „mormonici” (jak przezywano członków Kościoła) byli – zgodnie z naukami Księgi Mormona – abolicjonistami, czego nie ukrywali. W lipcu 1833 roku tłum około pięciuset osób wysmarował dwóch świętych smołą i wytarzał ich w pierzu oraz zniszczył kościelną drukarnię za artykuł wzywający do zniesienia niewolnictwa w całych Stanach Zjednoczonych.


Niechęć do świętych zaczęła sięgać zenitu. Ta niechęć motywowała też nie-mormonitów do poszukiwania jakieś porządnej anty-kościelnej teorii o pochodzeniu Księgi Mormona. Temat, który omówiłem w artykule zatytułowanym Józef Smith. Tłumacz Złotych Płyt czy hochsztapler? – link poniżej.



Świadkowie



Jak już wiemy, Złote Płyty zostały pokazane ośmiu świadkom. Byli to Christian Whitmer, Jacob Whitmer, Peter Whitmer Junior, John Whitmer, Hiram Page, Jospeh Smith Senior, Hyrum Smith i Samuel H. Smith. Na spotkaniu zabrakło Martina Harrisa, Davida Whitmera i Olivera Cowdery. Im z kolei ukazał się anioł trzymający zabrane już płyty w rękach. Oto ich świadectwo:

Wszystkim narodom, pokoleniom i różnojęzycznym ludom, do których dzieło to dotrze, niech będzie wiadomym że przez łaskę Boga Ojca i Pana naszego Jezusa Chrystusa ujrzeliśmy płyty będące historią ludu Nefiego, jak też ich braci Lamanitów oraz ludu Jereda (…) Poświadczamy także, że widzieliśmy wyryte na płytach znaki i że zostały nam one pokazane mocą Boga a nie człowieka. Oświadczamy też z pełną trzeźwością umysłu, że anioł Boży zstąpił z nieba przynosząc te płyty i rozkładając je przed naszymi oczyma, że zobaczyliśmy je oraz wyryte na nich znaki i wiemy, że dzięki łasce Boga Ojca i Pana naszego, Jezusa Chrystusa, mogliśmy zobaczyć te rzeczy, dajemy przeto świadectwo prawdzie.

Interesującym faktem jest, że naoczni świadkowie, nawet ci, którzy rozstali się z Kościołem (David Whitmer, Martin Harris i Oliver Cowdery) nigdy nie odwołali swoich słów. Już jako sędziwe osoby potwierdzali, że widzieli złote płyty. Pod koniec swego życia Cowdery i Harris powrócili na łono Kościoła. Jednakże Whitmer – jako apostata do końca życia – nie miał w bronieniu swego świadectwa żadnego interesu. Tymczasem to właśnie późniejszy nie-mormonita, David Whitmer, potwierdził swoje świadectwo w wywiadach dla różnych czasopism ponad sto dwadzieścia razy.


Los Złotych Płyt


Przychodzi taki czas w życiu człowieka, że Bóg mówi: teraz radź sobie sam! Jesteś już duży! Oczywiście Bóg nie odmawia nam swojej opieki i obecności, ale ta zawsze zawiera w sobie pewien dystans, a nawet dysonans. Anioł Moroni – ten sam, który wręczył płyty Józefowi – ten sam zabrał je do miejsca, do którego należały. To znaczy z dala od ziemian. Z dala od świata niepokoju i ideologicznych kłótni. Mormonizm – przywrócony Kościół i Pełnia Ewangelii są religią. A w religii z założenia musi być element niewidzialny i schowany przed zmysłami, by człowiek uduchowiony zechciał go poszukiwać i zbliżać się do tajemnicy, którą ten element reprezentuje. Nadal nie wiadomo gdzie jest Święta Arka Przymierza. Nadal nie wiadomo gdzie są kamienne tablice Mojżesza. A kochani chrześcijanie, powiedzcie mi tak szczerze i od serca, gdzie jest Zmartwychwstały i Nieśmiertelny Chrystus? Czy trzymacie Go w luksusowym domu gdzieś na bezludnej wyspie z dala od zgiełku świata? Przecież wyjaśnienie – wstąpił do Nieba – zdaje się mało wiarygodne dla osób postronnych...


Obiekty religii muszą zawsze zniknąć, przeistoczyć się w coś, za czym będziemy tęsknić, do czego w swej duchowości będziemy chcieli się zbliżać, aby odkryć sens tego czegoś.


Pozostaje mi dziś zachęcić Szanownych Czytelników i Czytelniczki do lektury tłumaczenia tajemniczych Złotych Płyt i wydobycia z jego treści Pełni Ewangelii Jezusa Chrystusa. Zachęcam do pięknego odkrycia, że o ile Stary i Nowy Testament są kamieniami węgielnymi Ewangelii, to w konstrukcji łuku triumfalnego tejże Ewangelii Księga Mormona jest jej najpiękniejszym zwornikiem.


I zostawiam te słowa w Święte i Nieskalane Imię Jezusa Chrystusa.


Amen.


Przypisy i więcej informacji w artykule:

Józef Smith. Tłumacz Złotych Płyt czy hochsztapler?

https://mormonolog.blogspot.com/2019/02/jozef-smith-tumacz-zotych-pyt-czy.html


Popularne posty z tego bloga

Znani „mormoni”, czyli ośmioro najsłynniejszych Świętych

Dziś trochę z innej beczki i trochę dla rozrywki. Ach, kimże są i gdzie są ci „mormoni”? To pytanie ciśnie się na usta wielu osobom uważającym, że jesteśmy dziwną podziemną sektą, która w tajemnicy przed światem kryje swych wyznawców. Tak – spotkałem się z tym poglądem! No cóż, mylenie nas równocześnie ze Świadkami Jehowy, Amiszami i Scjentologiami daje takie właśnie efekty. Tymczasem nie ma po naszej stronie nic tajemniczego. Otwarcie przyznajemy się do swej przynależności do świętych w dniach ostatnich, prowadzimy intensywne życie rodzinne, towarzyskie i zawodowe, a wielu z nas zrobiło międzynarodową karierę. Dziś chciałbym przedstawić Czytelnikom ośmioro znanych świętych. Jest ich więcej, ale skoncentrowałem się na tych postaciach, których sława dotarła do Polski. A oto oni: 1. Bill Marriott (ur. 1932) Znamy Hotele Marriott? ZNAMY! J ako dyrektor wykonawczy Marriott International, Bill Marriott kierował jedną z największych sieci hoteli na świecie do czasu p

Jesteś osobą LGBT, zgadza się? ROZMOWA Z PAWŁEM

Pawle, powiedz nam coś o sobie. Paweł (imię zostało zmienione): Mam na imię Paweł. Mieszkam w Polsce. Pracuję dla dużej firmy i realizuję liczne zlecenia. Jestem co dnia mocno zajęty. W wolnych chwilach uprawiam sport. Jesteś osobą LGBT, zgadza się? Można tak powiedzieć, choć nie pod każdą literką bym się podpisał ( śmiech ). Jesteś zatem „G” – gejem. Jestem orientacji homoseksualnej. Ale to nie jest moja tożsamość! Należę do Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich. W Kościele uczymy się, że przede wszystkim jesteśmy ukochanymi dziećmi Ojca Niebieskiego. Tym jestem – jestem Dzieckiem Boga. Oto kim jestem. Odcinasz się od organizacji LGBT? Nie. Mam tam licznych przyjaciół. Ale do żadnej nie należę. Należysz do Kościoła Jezusa Chrystusa. W środowiskach religijnych modne jest doszukiwanie się społecznej genezy orientacji homoseksualnej. Podejmowałeś kiedyś nad tym refleksję w odniesieniu do swojej sytuacji? Tak! Wielokrotnie

Jak prowadzić dziennik duchowy?

Wezwani jesteśmy do tego, by doskonalić się każdego dnia! Uff... Orka na ugorze! Być może. Każdy z nas ma inny temperament, inną historię, problemy i radości. By temu wszystkiemu się przyjrzeć, a zarazem złapać do życia trochę twórczego dystansu w sukurs przyjść nam może prowadzenie Dziennika Duchowego. Ja swój prowadzę od 2015 roku. Moje „Ja” z początku w niczym nie przypomina mojego obecnego „Ja”. I to jest właśnie super! Miło jest przyjrzeć się swojej ewolucji i nabrać nadziei, że kiedyś będzie się deczko lepszym niż dziś. W samorozwoju o niebo lepiej niż nie jedna auto-psychoanaliza pomóc może szczery notatnik uczuć, refleksji i Bożych podszeptów. Dzisiaj chciałbym podzielić się praktyką duchową jaką jest prowadzenie dziennika uczuć – lub jak kto woli „dziennika duchowego”. Zainteresowanym chciałbym przedstawić siedem rad na dobry początek realizowania takiej praktyki. Rada 1. Staraj się pisać codziennie (i odręcznie) Dobry dziennik duchowy prowadzony jest systematyc