Przejdź do głównej zawartości

Perły Apostazji (2): Wiersze ks. Twardowskiego

Zwykliśmy postrzegać czas Wielkiej Apostazji – od śmierci starożytnych apostołów i upaństwowienia chrześcijaństwa do czasów Przywrócenia Ewangelii – jako okres mroczny i duchowo pusty. Jest to stanowisko z wszech miar niesprawiedliwe. Otóż, mimo utraty przez ludzkość wszystkich niezbędnych do pełni zbawienia narzędzi (takich jak kapłaństwo Aarona i Melchizedeka lub chrztów za zmarłych), Apostazja była czasem wielkich idei, duchowych poszukiwań i rozwoju znakomitej teologii i licznych nurtów duchowych. Bóg błogosławi wszystkie swoje dzieci – także te, które teraz nie mają dostępu do Pełni Ewangelii. W „mrokach” Apostazji można dziś odkryć wiele świateł, promyków pięknej wiary w Ojca w Niebie i pereł Ewangelii, które tylko potwierdzają odwieczną prawdę, że Bóg kocha wszystkie swoje dzieci rozproszone po całym świecie, różnych dyspensacjach i wiekach.
Bohaterem dzisiejszego (drugiego) wpisu z cyklu Perły Apostazji będzie szczególnie bliski mi kapłan rzymsko-katolicki, wybitny polski poeta, ks. Jan Twardowski.

Ksiądz Jan żyje już w czasach po przywróceniu Pełni Ewangelii – jednak z Kościołem Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich nigdy – nawet odlegle – nie był związany. Należy do Kościoła katolickiego obrządku łacińskiego (potocznie zwanego „Kościołem rzymsko-katolickim”), będącego większościowym wyznaniem w Polsce. Urodził się 1 czerwca 1925 roku. Jak przeczytać możemy na Wikipedii Jan Twardowski wychowywał się w Warszawie. Od 1927 roku uczęszczał do Gimnazjum im. Tadeusza Czackiego w Warszawie do klasy matematyczno-przyrodniczej. W latach 1933–1935 współredagował międzyszkolne pismo młodzieży gimnazjalnej „Kuźnia Młodych”, gdzie piastował funkcję redaktora działu literackiego. Na łamach tej gazetki miał miejsce jego debiut poetycki i prozatorski. Drukował recenzje i wywiady oraz nawiązał szereg znajomości z twórcami, m.in. z Kazimierzem Brandysem, Pawłem Hertzem, Janem Kottem, Tadeuszem Różewiczem.[1] Uczestniczył w Powstaniu Warszawskim. W wyniku przeżyć wojennych – w 1943 roku – podjął decyzję o zostaniu księdzem.

Posługa księdza Jana

W centrum życia księdza Jana była jego posługa. Dał temu piękny wyraz w przytaczanym już przeze mnie na łamach Mormonologa wierszu „Własnego kapłaństwa się boję”:

Własnego kapłaństwa się boję,
własnego kapłaństwa się lękam
i przed kapłaństwem w proch padam,
i przed kapłaństwem klękam

W lipcowy poranek mych święceń
dla innych szary zapewne
jakaś moc przeogromna
z nagła poczęła się we mnie

Jadę z innymi tramwajem
biegnę z innymi ulicą

nadziwić się nie mogę
swej duszy tajemnicą
[2]


Z wiersza księdza Twardowskiego każdy nauczyć się może, że kapłaństwo – posługa – jest wyzwaniem i wezwaniem. To prawda nieobca także kapłanom Kościoła Jezusa Chrystusa. Z wiersza płynie ważna nauka, by być UWAŻNYM. Zawsze, gdy świadczymy posługę służymy samemu Bogu – obecnemu w bliźnich. Nasze kapłaństwa mogą być inne – w różnych Kościołach – możemy o nich inaczej uczyć, inaczej je rozumieć, mieć ich odmienne źródła oraz odmienne co do nich przekonania, a nawet wzajemnych kapłaństw nie uznawać, ale jedno jest pewne: kapłaństwo jest potężnym darem, który dany jest posługującemu jako wektor działania – i tylko dla niego samego jest ono szczególne. Inni nie muszą się nim zachwycać. Ale ten, który mieni się kapłanem, winien zawsze priorytetyzować swoje powołanie.

Bóg księdza Jana

Bóg się ukrył dlatego by świat było widać
gdyby się ukazał to sam byłby tylko
kto by śmiał przy nim zauważyć mrówkę
piękną złą osę zabieganą w kółko
zielonego kaczora z żółtymi nogami
czajkę składającą cztery jajka na krzyż
kuliste oczy ważki i fasolę w strąkach
matkę naszą przy stole która tak niedawno
za długie śmieszne ucho podnosiła kubek
jodłę co nie zrzuca szyszki tylko łuski
cierpienie i rozkosz oba źródła wiedzy
tajemnice nie mniejsze ale zawsze różne
kamienie co podróżnym wskazują kierunek



miłość której nie widać
nie zasłania sobą

Wiersz zatytułowany „Świat” to potężny teologiczny tekst. Bóg księdza Twardowskiego jest pokorny – nie zasłania sobą i swoim majestatem świata. Ponadto, w wierszu pobrzmiewa mormońska nauka, że ten świat jest dany na wykonanie naszych prac oraz że jest okresem doświadczania (por. Księga Almy 32) – doświadczania cierpienia i rozkoszy, czyli dwóch podstawowych źródeł wiedzy o egzystencji. Bóg pokazany jest jako wzór miłości: miłość której nie widać / nie zasłania sobą. To ważna wskazówka dla nas – wszystkich ludzi. Prawdziwa miłość nie absorbuje sobą bliźniego, nie łechta ego kochającego, nie oczekuje gratyfikacji – nie zasłania sobą. Bóg w ujęciu księdza Twardowskiego jest wzorem kochania i pokory.

Człowiek księdza Jana

Narysowałem Cię Matko Najświętsza w okularach
w grubych i ciężkich
taka jesteś w nich ludzka
jak urzędniczka na poczcie zmęczona naszymi listami
jak babcia nad pasjansem który nie wychodzi
jak przyszywana ciotka tak bliska że samotna
jak nauczycielka nad klasówką z zielonym kleksem
jak pewna niewierząca która dużo czyta i mniej widzi
czasem bezdomna jak popielata kukła bez rodziców
teraz wymazują okulary gumą i kawałkiem białego chleba
żeby nie było śladu
tych łez to ja nie rysowałem
jak to się stało

Człowiek u księdza Twardowskiego jest tabernakulum Boga. Podmiot liryczny w przytoczonym wierszu „W okularach” – pewnie z nudów i dla żartu – dorysowuje obrazkowi Maryi, Matki Jezusa, okulary. Wielka święta staje się zwykła i codzienna. Podmiot liryczny odkrywa święte oblicze w każdej osobie: urzędniczce, babci, cioci, nauczycielce i znajomej ateistce. Dziwi się tylko obecności łez nagle broczących z tego jednego oblicza (a zarazem ze wszystkich tych oblicz). Mówiący tych łez nie rysował. Cierpienie jest wpisane w ludzką egzystencję – jego obecność zdumiewa (jak to się stało – że jest ciągle obecne, mimo dowcipu). Śmieszność obecna jest życiu każdej z wymienianych postaci – ale też troska, męka, zaabsorbowanie czymś, cierpienie. Te dwa elementy rzeczy – niepoważny i poważny – są obecne w życiu każdego człowieka i nad każdym warto się pochylić.

Podsumowanie

Podsumowując, bogata liryka księdza Jana Twardowskiego – z której ja przytoczyłem zaledwie trzy przykłady – obfituje w zachwyty nad codziennością, przyrodą, w docenienie zwyczajności i przeciętności, w ogromną miłość do Boga oraz w czołobitność wobec idei służenia Mu. Członek Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich z pewnością znajdzie w tej liryce coś w sam raz dla siebie. Wiersze księdza Twardowskiego potwierdzają naukę Przywróconego Kościoła, że dobro i piękno są udziałem wszystkich ludzi oraz że Duch Boży dba o dzieci Ojca Niebieskiego i przemawiać może przez Jego synów i córki – jak już pisałem we wstępie – rozproszonych po całym świecie, różnych dyspensacjach i wiekach (również przez twórczość kapłanów różnych denominacji).

Przypisy:
[1] pl.wikipedia.org/wiki/Jan_Twardowski – data dostępu: 24 maja 2020.
[2] Ten i pozostałe wiersze z: Jan Twardowski, Znaki ufności. Niebieskie okulary, Kraków 2001.

Źródło fotografii: www.cultureave.com/ten-ktory-poprzez-swoje-wiersze-uczyl-ludzi-kochac/

Popularne posty z tego bloga

Znani „mormoni”, czyli ośmioro najsłynniejszych Świętych

Dziś trochę z innej beczki i trochę dla rozrywki. Ach, kimże są i gdzie są ci „mormoni”? To pytanie ciśnie się na usta wielu osobom uważającym, że jesteśmy dziwną podziemną sektą, która w tajemnicy przed światem kryje swych wyznawców. Tak – spotkałem się z tym poglądem! No cóż, mylenie nas równocześnie ze Świadkami Jehowy, Amiszami i Scjentologiami daje takie właśnie efekty. Tymczasem nie ma po naszej stronie nic tajemniczego. Otwarcie przyznajemy się do swej przynależności do świętych w dniach ostatnich, prowadzimy intensywne życie rodzinne, towarzyskie i zawodowe, a wielu z nas zrobiło międzynarodową karierę. Dziś chciałbym przedstawić Czytelnikom ośmioro znanych świętych. Jest ich więcej, ale skoncentrowałem się na tych postaciach, których sława dotarła do Polski. A oto oni: 1. Bill Marriott (ur. 1932) Znamy Hotele Marriott? ZNAMY! J ako dyrektor wykonawczy Marriott International, Bill Marriott kierował jedną z największych sieci hoteli na świecie do czasu p

Jesteś osobą LGBT, zgadza się? ROZMOWA Z PAWŁEM

Pawle, powiedz nam coś o sobie. Paweł (imię zostało zmienione): Mam na imię Paweł. Mieszkam w Polsce. Pracuję dla dużej firmy i realizuję liczne zlecenia. Jestem co dnia mocno zajęty. W wolnych chwilach uprawiam sport. Jesteś osobą LGBT, zgadza się? Można tak powiedzieć, choć nie pod każdą literką bym się podpisał ( śmiech ). Jesteś zatem „G” – gejem. Jestem orientacji homoseksualnej. Ale to nie jest moja tożsamość! Należę do Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich. W Kościele uczymy się, że przede wszystkim jesteśmy ukochanymi dziećmi Ojca Niebieskiego. Tym jestem – jestem Dzieckiem Boga. Oto kim jestem. Odcinasz się od organizacji LGBT? Nie. Mam tam licznych przyjaciół. Ale do żadnej nie należę. Należysz do Kościoła Jezusa Chrystusa. W środowiskach religijnych modne jest doszukiwanie się społecznej genezy orientacji homoseksualnej. Podejmowałeś kiedyś nad tym refleksję w odniesieniu do swojej sytuacji? Tak! Wielokrotnie

Jak prowadzić dziennik duchowy?

Wezwani jesteśmy do tego, by doskonalić się każdego dnia! Uff... Orka na ugorze! Być może. Każdy z nas ma inny temperament, inną historię, problemy i radości. By temu wszystkiemu się przyjrzeć, a zarazem złapać do życia trochę twórczego dystansu w sukurs przyjść nam może prowadzenie Dziennika Duchowego. Ja swój prowadzę od 2015 roku. Moje „Ja” z początku w niczym nie przypomina mojego obecnego „Ja”. I to jest właśnie super! Miło jest przyjrzeć się swojej ewolucji i nabrać nadziei, że kiedyś będzie się deczko lepszym niż dziś. W samorozwoju o niebo lepiej niż nie jedna auto-psychoanaliza pomóc może szczery notatnik uczuć, refleksji i Bożych podszeptów. Dzisiaj chciałbym podzielić się praktyką duchową jaką jest prowadzenie dziennika uczuć – lub jak kto woli „dziennika duchowego”. Zainteresowanym chciałbym przedstawić siedem rad na dobry początek realizowania takiej praktyki. Rada 1. Staraj się pisać codziennie (i odręcznie) Dobry dziennik duchowy prowadzony jest systematyc