Przejdź do głównej zawartości

Józef Smith. Tłumacz złotych płyt czy hochsztapler?

W ostatnim wpisie opublikowałem moją rozmowę z Robertem na temat biografii Józefa Smitha oraz dziejów Księgi Mormona. W dzisiejszym wpisie pragnę zająć się krytyczną analizą działań Proroka Józefa oraz teoriami powstania Księgi Mormona na podstawie rzekomo odnalezionych na wzgórzu Cumorrah Złotych Płyt.

Przypomnienie

Przypomnijmy. Jest wiosna 1820 roku. Kilkunastoletni Józef w lasku (nazwanym później Sacred Grove) pada na kolana i żarliwie się modli. Czyni tak zainspirowany słowami z Listu Apostoła Jakuba. Wówczas doświadcza swojej pierwszej wizji. Widzi dwie Postacie których blask i chwała były nie do opisania - wspomina - stojące nad nim w powietrzu. Jedna z nich przemówiła do mnie nazywając mnie po imieniu i rzekła wskazując na drugą postać: Oto Mój Umiłowany Syn, słuchaj Go.[1]



Wiosną 1820 roku miało miejsce jedno z najważniejszych wydarzeń w historii świata - czytamy w podręczniku Kościoła zatytułowanym „Zasady ewangelii”. - Nadszedł czas na cudowne i dziwne dzieło, o którym mówił Pan. Jako chłopiec Józef Smith chciał wiedzieć który ze wszystkich kościołów jest prawdziwym Kościołem Jezusa Chrystusa. Poszedł do lasu nie daleko swojego domu i modlił się z pokorą i szczerością do swojego Ojca w Niebie, pytając o to, do którego Kościoła powinien przystąpić. Tego ranka wydarzyło się coś cudownego. Ojciec Niebieski i Jezus Chrystus ukazali się Józefowi Smithowi. Zbawiciel powiedział mu by nie przystępował do żadnego kościoła, ponieważ prawdziwy Kościół nie istniał na ziemi. Powiedział też, że wierzenia ówczesnych Kościołów stanowiły hańbę w Jego oczach (s. 102).
Nie można powiedzieć, że to właśnie spotkanie z Ojcem Niebieskim i Chrystusem (zwane w historiografii mormońskiej Pierwszą Wizją) jest momentem przywrócenia pełni Ewangelii. Z pewnością można jednak powiedzieć, że to właśnie wówczas zaczyna się proces powolnego odbudowywania Kościoła Jezusa Chrystusa.

Druga Wizja. Odnalezienie Złotych Płyt

Jak wierzą święci, po śmierci ostatniego z Apostołów starożytnych Kościół chrześcijański w Cesarstwie Rzymskim pogrąża się w teologicznych sporach i dezorganizuje się. Później pojawiają się podziały. Na świecie pojawiają się liczne denominacje chrześcijańskie: Kościół katolicki, Kościół prawosławny, później liczne Kościoły protestanckie. Ten okres - od śmierci ostatniego z apostołów do czasu działalności Józefa Smitha nazywany jest czasem Apostazji (lub Odstępstwa). Żadne z powstałych w jej okresie wyznań chrześcijańskich nie posiada wszystkich duszpasterskich narzędzi niezbędnych do zbawienia ludzi i - jak dowiaduje się Smith w swej Pierwszej Wizji – organizacja żadnego z nich nie cieszy się aprobatą Boga.
Wieczorem 23 września 1823 Józef udaje się na spoczynek. Doświadcza wówczas Drugiej Wizji, która stała się przyczyną odnalezienia jeszcze jednego świadectwa o Jezusie Chrystusie – Księgi Mormona. Druga Wizja to kluczowy (jeśli nie najważniejszy) moment w historii odbudowywanego Kościoła. Gdy młody Józef kładzie się spać, ukazuje mu się anioł. Nie tylko szata jego była nadzwyczajnej bieli, lecz cała postać jaśniała światłością nie do opisania – wspominał Józef Smith Junior w swej „Historii”a twarz jawiła się niczym błyskawica. W pokoju było bardzo jasno, jednak nie tak jasno, jak wokół jego postaci. Kiedy po raz pierwszy spojrzałem na niego, odczułem lęk, lecz strach wkrótce mnie opuścił. Nazwał mnie po imieniu i rzekł mi, że jest wysłannikiem posłanym do mnie sprzed oblicza Boga, a zwie się Moroni; że Bóg wyznaczył mi prace do wykonania, a imię moje pozostanie na dobre i złe u wszystkich narodów, plemion i języków, i że wszystkie narody będą o mnie mówić dobrze i źle.
Anioł Moroni informuje Józefa, że właśnie niedaleko miejscowości, gdzie mieszkali Smithowie, została przed wiekami zakopana księga lub - inaczej - kroniki ze złota. Są one niezbędne do przywrócenia pełni Ewangelii, jako że zawierają dzieje Nefitów – starożytnego amerykańskiego ludu, który, jak Żydzi w Judei, oczekiwał Mesjasza i był przez Niego nawiedzony. Podczas Drugiej Wizji Józef nie dowiaduje się szczegółów co do zawartości tajemniczej księgi. Jest jednakże informowany, że będzie ona jeszcze jednym świadectwem o Jezusie Chrystusie – a dokładnie świadectwem pojawienia się Chrystusa na kontynencie amerykańskim po Zmartwychwstaniu. Moroni cytuje Józefowi fragmenty Starego Testamentu, które zapowiadały nadejście dnia, gdy światu przekazane zostaną wszystkie święte pisma a Kościół zostanie odbudowany i że będzie to znakiem nastania tak zwanych „dni ostatnich”.
Józef dowiaduje się, iż nadszedł czas wydobycia zakopanej księgi, aby świat poznał dzieje potomków Nefiego i jego rodziny, którzy przybyli na kontynent amerykański sześćset lat przed narodzinami Chrystusa. Jak potem Józef dowie się z tej Księgi, Nefici byli potomkami Lehiego - Izraelity, żyli w Ameryce, wierzyli w przyjście Mesjasza oraz spora ich część doświadczyła objawienia się Chrystusa po Jego Zmartwychwstaniu.



Lehi, przodek Nefitów, już w 600 roku przed nasza erą przepowiedział Żydom narodziny Mesjasza. Ci nie wierzyli Lehiemu i prześladowali go. Z Bożej woli Lehi uciekł z Judei wraz z rodziną i dotarł na kontynent zwany dziś Ameryką.
Po bezsennej nocy, Józef udaje się na wskazane miejsce. W pobliżu wioski Manchester – wspomina Józef Smith – w powiecie Ontario, stanu Nowy Jork, wznosi się niemałe wzgórze przewyższające wysokością wszystkie inne w okolicy. Płyty złożone w kamiennej skrzyni, leżały w zachodniej stronie wzgórza, niedaleko od szczytu, pod dużym głazem. Józef odgarnął ziemię pokrywającą brzegi głazu, prawie bez wysiłku podniósł kamień i zorientował się, iż głaz był wiekiem kamiennej skrzyni, w której znajdowały się – zgodnie z informacją podaną przez anioła – kamienie Urim i Tumim oraz napierśnik a także złączone specjalnym wieńcem złociste płyty tworzące księgę. Spróbowałem je wyjąć – wspominał po latach Smith – lecz wysłannik (anioł – przyp.) zakazał mi tego, mówiąc, że nie nadszedł jeszcze czas ich wyjęcia i nie nadejdzie aż dopiero za cztery lata od tego momentu; powiedział mi jednak, że mam przyjść na to miejsce dokładnie za rok, że spotka się tu ze mną i że mam tak przychodzić aż nadejdzie czas wydobycia płyt. Stosownie z nakazem udałem się co roku, każdorazowo spotykając tam tego samego wysłannika; i przy każdym spotkaniu otrzymałem pouczenia i nauki odnośnie zamiarów Boga oraz jak rządzić się będzie Jego królestwo w ostatnich dniach.

Tajemnicze Złote Płyty

Plotka, iż Józef posiada jakieś „złote płyty”, szybko rozeszła się po okolicy. Na znalezisko ostrzyli sobie zęby poszukiwacze skarbów i, rzecz jasna, poszukiwacze sensacji. Z nakazu bożego Józef pilnie ukrywał płyty. Dopiero dzięki pomocy życzliwego sąsiada, Martina Harrisa, rodzina Smithów otrzymała wsparcie finansowe na podróż z dala od dotychczasowego miejsca zamieszkania. Natychmiast po przybyciu do Pensylwanii Józef zabrał się za przepisywanie tajemniczych znaków z płyt.
Ale zaraz... czy Józef wszystkiego tego nie zmyślił? Jak przekonał do siebie swoich skrybów: Martina Harrisa, Olivera Cowdery i żonę, Emmę Hale? Biografka proroka, Fawn Brodie, tak relacjonuje opis postaci Smitha: Był dobrze zbudowany i jak na ówczesne standardy, wyjątkowo przystojny, jeśli pominąć zbyt wyrazisty orli nos. Miał duże niebieskie oczy i niezwykle długie brwi, przez co jego spojrzenie wydawało się zamglone i nieco tajemnicze. (…) Gdy przemawiał, krew odpływała my z twarzy, a cera stawała się przerażająco biała. (…) Był niezwykłym człowiekiem.[2]
Uroda to jednak za mało, by kogokolwiek do czegokolwiek przekonać. Zdaniem sceptyków za powstaniem Księgi Mormona kryje się także... pomysł. Już jako dziecko Józef Smith lubił wymyślać dziwne historie. Tak uważa autor The Odyssey Online.[3] Zdaniem autora kanału YouTube, Is The Church True, Józef tworzył historie z Księgi Mormona przez znaczną część swego dzieciństwa. Gdy dorósł, przelał – z pomocą skrybów – swoje opowiadania na papier.[4] Wadą tejże teorii jest założenie, że Józef Smith miał nieprawdopodobną wręcz pamięć. Jak w 1830 mógł zrelacjonować historie wymyślone w dzieciństwie i podyktować je w trzy miesiące w taki sposób, by zachowały one dziejową spójność – a tej Księdze Mormona trudno odmówić? Tutaj trzeba nadmienić jak wyglądał proces dyktowania Księgi. Między skrybą a Smithem była rozstawiona kotara. Później Józef użył kamienia (ang. seer stone) trzymanego w kapeluszu obok zakrytych materiałem płyt.[5] Bóg – według świętych – tak chciał. A raczej czegoś nie chciał! Bóg nie chciał, by ktokolwiek przed wyznaczonym czasem widział Złote Płyty. A zatem Bóg planował Płyty ujawnić przed szerszym gronem, ale po pewnym czasie. Dlaczego tak było i dlaczego proces tłumaczenia złotych płyt wyglądał tak kuriozalnie? To fascynujący temat – wart osobnego wpisu. Zanim przejdziemy do relacji naocznych świadków wspomnijmy słowa innych, którzy nie tyle złamali, co nagięli Boży zakaz i postanowili sprawdzić czy Smith nie był kłamcą.
Niektórzy trzymali zakryte materiałem płyty w rękach przy okazji przeprowadzki Smithów i słyszeli dźwięk przypominający ocierające się o siebie metaliczne płytki. Żona Józefa, Emma, posunęła się nawet dalej. Oto jej relacja: Pewnego razu dotknęłam płyt, gdy leżały (zakryte – przyp. JPS) na stole, badając ich kształt. Zdawały się elastyczne jak gruby papier i wydawały metaliczny dźwięk, gdy ich rogi były poruszane kciukiem.[6]

Świadkowie

Gdy przekład doszedł kresu, Bóg – według członków Kościoła – uchylił rąbek tajemnicy. Przede wszystkim zezwolił pokazać płyty ośmiu świadkom, którymi byli Christian Whitmer, Jacob Whitmer, Peter Whitmer Junior, John Whitmer, Hiram Page, Jospeh Smith Senior, Hyrum Smith i Samuel H. Smith. Wyżej wymienieni relacjonowali:
Wszystkim narodom, pokoleniom i różnojęzycznym ludom, do których dzieło to dotrze, niech będzie wiadomym, że Joseph Smith, Junior, tłumacz tego dzieła, pokazał nam płyty, o których mowa, a które wyglądały na zrobione ze złota, tyle zaś płyt ile wspomniany Joseph Smith przetłumaczył, dotykaliśmy naszymi rękoma i widzieliśmy wyryte na nich znaki. Wszystko to miało wygląd starożytny i było osobliwej roboty. I z całą trzeźwością umysłu dajemy świadectwo, że wspomniany Joseph Smith pokazał nam te płyty, bo widzieliśmy je i trzymaliśmy je w naszych rękach, i wiemy z całą pewnością, że wspomniany Joseph Smith ma płyty, o których mówimy. I składamy nasze podpisy, aby dać świadectwo światu o tym co widzieliśmy. I nie plamimy się kłamstwem czego Bóg jest świadkiem. (Księga Mormona, ŚWIADECTWO OŚMIU ŚWIADKÓW)
Na spotkaniu zabrakło Martina Harrisa, Davida Whitmera i Olivera Cowdery. Im z kolei ukazał się anioł trzymający zabrane już płyty w rękach. Oto ich świadectwo:
Wszystkim narodom, pokoleniom i różnojęzycznym ludom, do których dzieło to dotrze, niech będzie wiadomym że przez łaskę Boga Ojca i Pana naszego Jezusa Chrystusa ujrzeliśmy płyty będące historią ludu Nefiego, jak tez ich braci Lamanitów oraz ludu Jereda, którzy przybyli ze wspomnianej wieży. (…) Poświadczamy także, że widzieliśmy wyryte na płytach znaki i że zostały nam one pokazane mocą Boga a nie człowieka. Oświadczamy też z pełną trzeźwością umysłu, że anioł Boży zstąpił z nieba i przynosząc te płyty i rozkładając je przed naszymi oczyma, że zobaczyliśmy je oraz wyryte na nich znaki i wiemy, że dzięki łasce Boga Ojca i Pana naszego, Jezusa Chrystusa, mogliśmy zobaczyć te rzeczy, dajemy przeto świadectwo prawdzie (Księga Mormona, ŚWIADECTWO TRZECH ŚWIADKÓW)



Interesującym faktem jest, że naoczni świadkowie, nawet ci, którzy rozstali się z Kościołem (David Whitmer, Martin Harris i Oliver Cowdery) nigdy nie odwołali swoich słów. Już jako sędziwe osoby potwierdzali, że widzieli złote płyty.[7] Pod koniec swego życia Cowerdy i Harris powrócili na łono Kościoła. Jednakże Whitmer – jako apostata do końca życia – nie miał w bronieniu swego świadectwa żadnego interesu. David Whitmer potwierdził swoje świadectwo w wywiadach dla różnych czasopism ponad sto dwadzieścia razy [8]
Ale zostawmy wydarzenia niezwykłe na chwilę na boku i przypomnijmy, iż wiele osób spoza środowiska kościelnego zastanawiało się nad spójną teorią genezy Księgi Mormona – ale taką, która tłumaczyłaby jej powstanie z pominięciem wątku nadprzyrodzonej ingerencji.

Cóż za impertynencja!

Księga wyszła drukiem w 1830 roku. Publikacja spotkała się wśród sympatyków Smitha z entuzjazmem, ale jeszcze w tym samym roku z krytyką. 2 kwietnia 1830 roku w gazecie Daily Advertiser w Rochester (stan Nowy Jork) pisano: Do rąk naszych przekazano dzieło zatytułowane Księga Mormona. Cóż za impertynencja! Nie jest to książka lecz dowód przestępstwa, oszustwa, bluźnierstwa i żerowania na cudzej łatwowierności [9] Recenzja była też powodem pierwszych oznak nieufności wobec Smitha, jego rodziny i bliskich. W grudniu 1830 roku Józef otrzymuje objawienie: on i jego zwolennicy ze względu na wrogość obywateli stanu Nowy Jork mają się przenieść do Kirtland w stanie Ohio. Świętych przyjęto tu dość gościnnie, jednak latem 1831 roku prorok otrzymał objawienie, by święci ruszyli do Missouri. W to miejsce zaczęły napływać kolejne osoby pragnące przyłączyć się do Kościoła. Tu jednakże członków zaczęły spotykać kolejne problemy.[10]
Wszystko co robili – pisze Jon Krakauer – przysparzało im nowych wrogów. Kupowali potężne połacie ziemi z kościelnych funduszy. Handel woleli prowadzić tylko między sobą, choć nadszarpywało to lokalny biznes. W głosowaniach zbiorowo opowiadali się po tej samej stronie [11] W końcu doszło do najgorszej rzeczy. Mieszkańcy okolic Missouri wywodzili się z południa – mieli licznych niewolników. „Mormonici” tymczasem byli abolicjonistami, czego nie ukrywali. W lipcu 1833 roku tłum około pięciuset osób wysmarował dwóch świętych smołą i wytarzał ich w pierzu oraz zniszczył kościelną drukarnię za artykuł wzywający do zniesienia niewolnictwa.[12]
W tym samym roku wśród Amerykanów spoza Kościoła zaczęły się pojawiać teorie skąd Księga (urzekająca coraz większe tłumy oraz wzywająca do abolicji) w ogóle się wzięła. Ziomkowie Smitha (należący do różnych denominacji protestanckich) nie przyjmowali do wiadomości nadprzyrodzonego czynnika w powstaniu Księgi Mormona. Skąd Księga? Pierwsza odpowiedź pojawiła się trzy lata po jej publikacji: plagiat! Jednakże teoria ta (z 1833 roku) autorstwa Philastusa Hurlburta i Ebera D. Howe'a, iż Księga Mormona jest w rzeczywistości plagiatem tekstu The Manuscript Found Solomona Spaldinga nigdy nie znalazła wielu zwolenników, a przez Thomasa O'Dea (z Kościoła episkopalnego) została odrzucona jako niewystarczająca. Co więcej Philastus Hurlburt chciał dowieść swej teorii, publikując nieopublikowaną za życia Spaldinga Manuscript, ale pomysłu… zaniechał. Gdy wczytał się w tekst okazało się, że nie ma w nim żadnych paraleli z Księgą Mormona. Po za tym tekst Spaldinga opowiada dzieje RZYMIAN, którzy przypadkiem odkrywają Amerykę przed Kolumbem. Wiele lat później pojawiły się kolejne teorie. Teorii (z 1902 roku) autorstwa J. Woodbridge Riley, jakoby Smith napisał Księgę Mormona samodzielnie pod wpływem zaburzeń na tle społecznym i epileptycznym, przeczą fakty z życia proroka – Józef był mianowicie osobą niezwykle towarzyską, zaangażowaną społecznie i nigdy nie miał objawów epilepsji – co potwierdził w swej relacji nieprzychylny świętym Jon Krakauer. Z kolei – jak zauważa Terryl L. Givens – teoria wspomnianego Thomasa O'Dea, iż Józef Smith Junior tworzył Księgę Mormona samodzielnie zainspirowany atmosferą religijnego podekscytowania, jest niezwykle uproszczona. Od siebie muszę dodać, iż ostatnia absolutnie nie wyjaśnia faktu szybkiego powstania jej dostępnej dziś wersji (mowa tu o raptem TRZECH miesiącach codziennego pisania). [13]

Plagiat?

Oczywiście na jednym oskarżeniu o plagiat się nie skończyło. Krytycy Kościoła dopatrzyli się kolejnych paraleli. Zauważono na przykład, że w 1775 James Adair opublikował quasi-naukową książkę A History of the Amercian Indians, zaś w 1823 ukazała się drukiem View of the Hebrews Ethana Smitha (zbieżność nazwisk przypadkowa). Autorzy obu książek twierdzili, że wielu (jeśli nie większość) amerykańskich Indian pochodzi od Izraelitów. Druga teoria plagiatu nie przetrwała próby czasu. Jej zwolennicy musieli szybko się przekonać, że zarówno jedna jak i druga pozycja zawierała liczne błędy odnośnie dziejów Izraela – błędy, które w XX wieku udało się wykazać dzięki archeologii i badaniom historycznym. Tymczasem odnośnie samych dziejów Izraela na Bliskim Wschodzie Księga Mormona nie zawiera błędnych informacji.[14] Autor opublikowanej niedawno, bo w 2003 roku, książki Bóg mormonów, Artur Wójtowicz, potwierdza, iż Księga Mormona ma cechy plagiatu, ale dokładnie plagiatu Biblii. W stosownym przypisie A. Wójtowicza czytamy: Taniec Salomei przynoszącej głowę Jana Chrzciciela powtórzony jest w Księdze Mormona przez córkę Jeredy (Księga Etera 8,9-11), nawrócenie świętego Pawła z Dziejów Apostolskich jest identyczne z nawróceniem proroka Almy (por. Księga Mosjasza 27,13). Ciekawe jest również to, że prorok Moroni, żyjący przed Chrystusem, zna już pouczenia św. Pawła (por. Księga Moroniego 7,44-46). Cytat z Pierwszego Listu św. Jana (5,7) Smith włączył do Księgi Mormona (por. Trzeci Nefi 11,27 + Trzeci Nefi 11,36). Tymczasem Pierwszy List Jana Apostoła powstał w 97 r. po Chrystusie, zaś Trzeci Nefi w 34 r. Czyż zatem Smith przy tworzeniu Księgi Mormona nie plagiatował Biblii? Laban bowiem ginie taką samą śmiercią jaką zginął biblijny Saul (por. Pierwsza Księga Nefiego 4,18-19; Pierwsza Księga Samuela 31,9), słowa Kajfasza zostają włożone w usta samego Boga (por. Pierwsza Księga Nefiego 4,13; Ewangelia Jana 11,50). Alma niczym Jezus głosi kazanie na górze (por. Księga Almy 32,1nn; Ewangelia Mateusza 5,3-12). Księga Mormona przytacza również przypowieść o ziarnie (por. Księga Almy 32,28-43; Ewangelia 13,4nn). Natomiast przesłuchanie Almy przypomiuna sąd nad Jezusem (por. Księga Almy 14,18). Księga Mormona używa dla zmylenia czytelnika biblijnych imion w celu ukazania fikcyjnych postaci, np.: Sedecjasz, Jeremiasz, Izajasz wchodzą w skład apostołów powołanych przez Jezusa na kontynencie amerykańskim (por. Trzeci Nefi 19,4). Biblijna żona Abrahama, Sara w Księdze Mormona jako Sari jest żoną Lehiego (…). Sam Lehi swoimi czynami przypomina Abrahama – Ojca Zbawienia, zaś Nefi – Jana mającego apokaliptyczne wizje. Synowie Lehiego nazywają się Jakub i Józef (Pierwsza Księga Nefiego 18,7) w Księdze Ezdrasza 2,50 i Nehemiasza 7,52 odnajdujemy również wzmianki o Nefisydach. Mormoński Aaron jest synem Mosjasza (Księga Mosjasza 27,34), królem Jeredów (Księga Etera 1,16), królem Lamanitów (Księga Mormona 2,9). Syn Nefiego nazywa się Amos (Czwarty Nefi 19), towarysz Nefiego Ismael (Pierwsza Księga Nefiego 7,5), zaś jeden z największych patriotów nefickich Gideon (Księga Mosjasza 19,4).[15] Wadą teorii Wójtowicza jest to, że nie uwzględnił on faktu, iż – tak powiem – prorok Józef nie był maszyną do faksu! Księga Mormona to tekst niezwykle złożony, a Złote Płyty najprawdopodobniej zawierały przypadkiem podobne wydarzenia a także niezwykle egzotyczne terminy i parabole, które umysł proroka przekładał na znane sobie koncepty. Ponadto zbieżność imion to nic dziwnego – zastanówmy się ile osób w Biblii miało na imię chociażby „Jezus” (zwróćmy uwagę, że Jozue na przykład jest jednym z wariantów tego imienia).

Spisek?

Pojawiła się także teoria spiskowa. Twierdzono, iż to sympatycy Smitha (na przykład Oliver Cowdery) wymyślili całą Księgę, a przekład przypisali Józefowi.[16] Teoria znów słaba. W jakim celu? Po co wspólnymi siłami tworzyć mistyfikację i przypisywać boże dzieło osobie tak inteligentnej i wpływowej jak Smith? Jak na YouTube podsumowuje teorię spiskową związany z Kościołem wykładowca Uniwersytetu im. Brighama Younga, Daniel Petersen (z wykształcenia arabista), teorię spiskową podsumować można w taki sposób, że oto bliżej nieznana grupa, w bliżej nieznanym celu, dla bliżej nieznanych przyczyn, wysiliła się na mistyfikację. Po co? Nie wiadomo! [17] Teoria spiskowa jest ponadto mało nośna. Jon Krakauer – zaciekły krytyk mormonizmu – w swej książce z 2004 roku, Pod sztandarem Nieba, w ogóle nie bierze jej pod uwagę.

Przekonanie

Sądzę, że wypowiedź z roku 1976 Richarda Bushmana najlepiej podsumowuje charakter Księgi Mormona: Księga Mormona może być postrzegana (tylko) jako zadziwiający utwór, księga dziwnie oddalona (w swej treści – przyp.) od czasu i miejsca swej publikacji. [18]
Pojednawczy ton Bushmana nie zmienia faktu, że Księga liczne osoby urzekła, a innych w ogóle do mormonizmu nie przekonała. Zdaniem jednego z pierwszych jej czytelników, znanego pisarza Marka Twaina, Księga Mormona jest po prostu... nudna. Używając jego własnych słów „drukowany chloroform”. Nie chcę się wdawać w dyskusję co do Księgi przekonuje a co nie. Chwilowo też przemilczę co MNIE do niej przekonało. De gustibus non est disputandum!

Przypisy:
[1] W niniejszym wpisie posługuję się fragmentami polskiego przekładu „Historii” autorstwa Józefa Smitha wydanego w Salt Lake City w 1989 roku, będącego częścią jednego z kanonicznych tekstów Kościoła, Perły Wielkiej Wartości. „Józef Smith – Historia” to kilka stron napisanych przez samego Józefa Smitha i podzielonych na punkty.
[2] por. Jon Krakauer, Pod sztandarem nieba, tłum. Jan Dzierzgowski, Wołowiec 2016, s. 129.
[3] www.theodysseyonline.com/joseph-smith-messiah - data dostępu: 11 sierpnia 2018.
[4] https://www.youtube.com/watch?v=BmSKwwFMJzE - data dostępu: 11 sierpnia 2018.
[5] The Book of Mormon Translation, www.lds.org/topics/book-of-mormon-translation?lang=eng - data dostępu: 11 sierpnia 2018.
[6] https://www.youtube.com/watch?v=Mm-AXJNXiB8&t=23s – data dostępu: 11 sierpnia 2018.
[7] https://www.youtube.com/watch?v=Mm-AXJNXiB8&t=23s - 11 sierpnia 2018.
[8] tabela opublikowana na Wikipedii, en.wikipedia.org/wiki/David_Whitmer#The_most_interviewed_Book_of_Mormon_witness - data dostępu: 11 sierpnia 2018.
[9] Jon Krakauer, Pod sztandarem Nieba, s. 115.
[10] Tamże, s. 116.
[11] Tamże, s. 116.
[12] Tamże, s. 117.
[13] Tamże, s.130; por. Terryl L. Givens, 'Common Sense' Meets the Book of Mormon, w: „The Mormons. Contemporary Perspectives”, red. Cardell K. Jacobson i in., Salt Lake City 2008, s. 79-80; Michael R. Ash, Shaken Faith Syndrome, s. 169.
[14] Michael R. Ash, Shaken Faith Syndrome, s. 170-171.
[15] Artur Wójtowicz, Bóg mormonów, Kraków 2003, s. 110.
[16] Grant H. Palmer, An Insider's View of Mormon Origins, Salt Lake City 2002, s. 58-60.
[17] por. wypowiedź na YouTube: www.youtube.com/watch?v=4GfFTry88JM&t=0s&list=PLF7572F2F87C8E95A&index=3 - data dostępu 11 sierpnia 2018
[18] Terryl L. Givens, 'Common Sense'..., s. 80.

Źródła ilustracji:
Józef w Sacred Grove – josephsmith.net
Prorok Lehi – lds.org
Złote Płyty i Świadkowie – knowhy.bookofmormoncentral.org

Popularne posty z tego bloga

Znani „mormoni”, czyli ośmioro najsłynniejszych Świętych

Dziś trochę z innej beczki i trochę dla rozrywki. Ach, kimże są i gdzie są ci „mormoni”? To pytanie ciśnie się na usta wielu osobom uważającym, że jesteśmy dziwną podziemną sektą, która w tajemnicy przed światem kryje swych wyznawców. Tak – spotkałem się z tym poglądem! No cóż, mylenie nas równocześnie ze Świadkami Jehowy, Amiszami i Scjentologiami daje takie właśnie efekty. Tymczasem nie ma po naszej stronie nic tajemniczego. Otwarcie przyznajemy się do swej przynależności do świętych w dniach ostatnich, prowadzimy intensywne życie rodzinne, towarzyskie i zawodowe, a wielu z nas zrobiło międzynarodową karierę. Dziś chciałbym przedstawić Czytelnikom ośmioro znanych świętych. Jest ich więcej, ale skoncentrowałem się na tych postaciach, których sława dotarła do Polski. A oto oni: 1. Bill Marriott (ur. 1932) Znamy Hotele Marriott? ZNAMY! J ako dyrektor wykonawczy Marriott International, Bill Marriott kierował jedną z największych sieci hoteli na świecie do czasu p

Jesteś osobą LGBT, zgadza się? ROZMOWA Z PAWŁEM

Pawle, powiedz nam coś o sobie. Paweł (imię zostało zmienione): Mam na imię Paweł. Mieszkam w Polsce. Pracuję dla dużej firmy i realizuję liczne zlecenia. Jestem co dnia mocno zajęty. W wolnych chwilach uprawiam sport. Jesteś osobą LGBT, zgadza się? Można tak powiedzieć, choć nie pod każdą literką bym się podpisał ( śmiech ). Jesteś zatem „G” – gejem. Jestem orientacji homoseksualnej. Ale to nie jest moja tożsamość! Należę do Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich. W Kościele uczymy się, że przede wszystkim jesteśmy ukochanymi dziećmi Ojca Niebieskiego. Tym jestem – jestem Dzieckiem Boga. Oto kim jestem. Odcinasz się od organizacji LGBT? Nie. Mam tam licznych przyjaciół. Ale do żadnej nie należę. Należysz do Kościoła Jezusa Chrystusa. W środowiskach religijnych modne jest doszukiwanie się społecznej genezy orientacji homoseksualnej. Podejmowałeś kiedyś nad tym refleksję w odniesieniu do swojej sytuacji? Tak! Wielokrotnie

Jak prowadzić dziennik duchowy?

Wezwani jesteśmy do tego, by doskonalić się każdego dnia! Uff... Orka na ugorze! Być może. Każdy z nas ma inny temperament, inną historię, problemy i radości. By temu wszystkiemu się przyjrzeć, a zarazem złapać do życia trochę twórczego dystansu w sukurs przyjść nam może prowadzenie Dziennika Duchowego. Ja swój prowadzę od 2015 roku. Moje „Ja” z początku w niczym nie przypomina mojego obecnego „Ja”. I to jest właśnie super! Miło jest przyjrzeć się swojej ewolucji i nabrać nadziei, że kiedyś będzie się deczko lepszym niż dziś. W samorozwoju o niebo lepiej niż nie jedna auto-psychoanaliza pomóc może szczery notatnik uczuć, refleksji i Bożych podszeptów. Dzisiaj chciałbym podzielić się praktyką duchową jaką jest prowadzenie dziennika uczuć – lub jak kto woli „dziennika duchowego”. Zainteresowanym chciałbym przedstawić siedem rad na dobry początek realizowania takiej praktyki. Rada 1. Staraj się pisać codziennie (i odręcznie) Dobry dziennik duchowy prowadzony jest systematyc