Przejdź do głównej zawartości

Modlitwa za zmarłych

Witam! Mam pytanie. Czy święci w dniach ostatnich mogą modlić się za zmarłych? (...)
Marta
 
Przede wszystkim chciałbym streścić to, co na ten temat – modlitwa za zmarłych – pisze 
Megan, współautorka bloga „What Mormons Believe?”: Jeśli chodzi o modlitwę za zmarłych,
chciałabym zacząć od polecania lektury niektórych naszych innych artykułów na temat
modlitwy. (...) Osobiście powiedziałabym, że nie ma nic złego w modlitwie za zmarłych bliskich.
 W istocie myślę, że to wspaniały pomysł. Prorok Józef Smith otrzymał objawienie
odnoszące się do wiecznego dobra jego zmarłego starszego brata, Alvina. 
Jestem pewna, że prorok Józef modlił się za swojego brata wiele razy; on i jego żona Emma
prawdopodobnie modlili się za wiele dzieci, które stracili. Wiem, że osobiście modliłam się za
bliskich, którzy kiedyś żyli, zarówno tych, których znałam w życiu, jak i tych, których nie
miałam okazji poznać.[1]
Królestwa po Zmartwychwstaniu
Ze swojej strony powinienem zacząć od tego, że celem życia na Ziemi jest osiągnięcie po śmierci i zmartwychwstaniu Królestwa Celestialnego. Jest to najwyższy stopień chwały, gdzie obcować będziemy z Ojcem Niebieskim i całą naszą niebiańską rodziną. Nie wszyscy jednak spełnią warunki, by tam się znaleźć. Toteż dla innych osób – a Bóg chce, by wszyscy byli zbawieni (Pierwszy List do Tymoteusza 2,4) – przygotowane są inne stopnie: Królestwo Terestialne i Królestwo Telestialne. O ile Celestialne ma „chwałę słońca”, o tyle Terestialne „chwałę księżyca”, a Telestialne „chwałę gwiazd” (por. Nauki i Przymierza, 76). W poszczególnych królestwach znajdziemy się po Zmartwychwstaniu. Natomiast zaraz po śmierci przebywamy w świecie duchów – dla ludzi sprawiedliwych jest to rajskie miejsce, stan pokoju, gdzie odpoczywają od kłopotów, trosk i smutku (por. Księga Almy 40,11-12). Wróćmy do pytania Marty. Jest sprawą niezwykle interesującą, co dzieje się z duszami z chwilą śmierci ziemskiej. Wierzymy, iż dusze te przechodzą w stan zwany Światem Duchów. Nie jest to stan tożsamy dla wszystkich, którzy tam trafiają. Czas tam inaczej płynie i – w zależności od jakości ziemskiego życia – dla jednych dusz jest to stan radości zwany rajem, dla innych jest to czas wielkiej udręki ze względu na liczne grzechy, za które w ziemskim okresie życia dusze te nie odpokutowały oraz nie zadośćuczyniły. Wierzymy także, że w świecie duchów wciąż dusze postępują zgłębiając boże nauki. Oczywiście stan po śmierci w dużej mierze zależy od kilku czynników. Należałoby sobie na przykład odpowiedzieć na takie pytania: Czy ci, którzy odeszli, byli członkami Kościoła Jezusa Chrystusa? Czy w ogóle Ewangelię poznali? Czy byli na nią otwarci? Jeśli zmarli w nieznajomości Ewangelii, to czy prowadzili życie, które w ich sumieniu oraz z perspektywy nauczania Chrystusa było dobre moralnie? Pewnie jest jeszcze niezliczona ilość pytań, na które musielibyśmy sobie odpowiedzieć analizując los naszych bliskich, którzy odeszli do świata duchów. Za tych, którzy nie poznali Przywróconego Kościoła, Pism Świętych i nie przyjęli chrztu od posiadacza kapłaństwa w Kościele Jezusa Chrystusa, członkowie Kościoła mogą dokonać licznych obrzędów. Wierzymy, że dusze tych osób czekają aż dopełnimy za nich obrzędów, których oni nie mogli lub nawet nie chcieli dokonać za siebie. Jednym z tych obrzędów jest chrzest za zmarłych. Na oficjalnej polskojęzycznej stronie Kościoła czytamy:
Ponieważ nie wszyscy, którzy żyli na ziemi, mieli możliwość podczas swojego życia zostać ochrzczeni przez osobę posiadającą właściwe upoważnienie, istnieje możliwość dokonania chrztu w ich zastępstwie. Innymi słowy — żyjący człowiek może zostać ochrzczony w zastępstwie za osobę zmarłą. Chrzty za zmarłych są wykonywane przez członków Kościoła w świątyniach na całym świecie. Ludzie często zastanawiali się nad tym, czy szczątki po zmarłych są w jakimś sposób niepokojone w tym procesie, lecz nie są. Osoba działająca w zastępstwie za osobę zmarłą wykorzystuje tylko jej imię. Aby zapobiec ponownemu dokonaniu obrzędu za tą samą osobę, Kościół prowadzi rejestry osób zmarłych, które zostały ochrzczone. Niektóre osoby błędnie uważają, że podczas chrztu za zmarłych imię i nazwisko osoby zmarłej jest dodawane do rejestru członków Kościoła. Tak nie jest. [2]
Czyścicec, mytarstwa, pokuta

Ostatnie zdanie jest bardzo ważne. Wierzymy, że chrzest za zmarłych nie jest w swej
skuteczności automatyczny. Jedynie przyjmujemy za osobę, która odeszła, pewne obrzędy.
W stosownym czasie – a pamiętajmy, że w świecie duchów czas ma nieco inne i nie do końca
pojęte przez nas znaczenie – dusza zmarłego ma prawo wybrać czy dokonany obrzęd
przyjmuje czy też nie.[3] Fakt ten może żyjących członków Kościoła mobilizować do modlitwy
 za duszę, by ta otwarła się na błogosławieństwo dokonanego za nią obrzędu. To po pierwsze.
 Po drugie, wierzymy, że na ziemskim nauczaniu i poznawaniu Boga proces wzrostu duchowego
się nie kończy. Tam (w świecie duchów) nadal trwa nauczanie, pokutowanie i zgłębianie bożych
tajemnic. Jestem osobiście przekonany, że modlitwa może wesprzeć zmarłych w tym procesie,
a – powiedzmy to raz jeszcze – dla niektórych zmarłych proces ten jest niezwykle długi,
żmudny i – jak mniemam – bolesny. To prawda niemalże uniwersalnie chrześcijańska.
Jak dowiadujemy się z tekstów Kościoła katolickiego po śmierci do Nieba prowadzi dłuższa
lub krótsza droga oczyszczenia i pokuty. Nie bez kozery stan ten katolicy nazywają „czyśćcem”.
W Katechizmie Kościoła Katolickiego czytamy: ci, którzy umierają w łasce i przyjaźni z Bogiem,
ale nie są jeszcze całkowicie oczyszczeni, chociaż są już pewni swego zbawienia wiecznego,
przechodzą po śmierci oczyszczenie, by uzyskać świętość konieczną do wejścia do radości
Boga. (KKK 1054). Kościół prawosławny dodaje, iż po śmierci dusze (ze względu na swe
ziemskie przywiązanie do licznych grzechów) mogą być nękane przez złe duchy – stan ten
nazywany jest „mytarstwami.[4] Podobnież i my, członkowie Kościoła Jezusa Chrystusa
Świętych w Dniach Ostatnich, wierzymy także, że wielu zmarłych w świecie duchów doznaje
czegoś co wygląda jak kuszenie od złych duchów[5], a niezwykle ciekawym zbiegiem
okoliczności jest fakt, iż katolicka mistyczka, s. Maria Faustyna Kowalska, miała widzenie
podobne do mytarstw oraz „mormońskich” nękań przez złe duchy na krótko po śmierci pewnego
człowieka: Wtem – pisze mistyczka w swoim słynnym na całym świecie „Dzienniczku”  –  
ujrzałam pewną duszę, która się rozłączała od ciała w strasznych mękach. (…)
Widziałam, jak wychodziły z jakiejś otchłani błotnistej dusze małych dzieci i większych, jakie
dziewięć lat; dusze te były wstrętne i obrzydliwe, podobne do najstraszniejszych potworów, do
rozpadających się trupów, ale te trupy były żywe i głośno świadczyły przeciw duszy tej, którą
widzę w skonaniu; a dusza, którą widzę w skonaniu, jest to dusza, która była pełna zaszczytów i
oklasków światowych, a których końcem jest próżnia i grzech. Na koniec wyszła niewiasta, która
trzymała jakby w fartuchu łzy i ta bardzo świadczyła przeciw niemu.[6]

Doktryna Kościoła

Istnieje wielka więź, która łączy wszystkie pokolenia – pisze cytowana na początku tego wpisu Megan.
 Malachiasz prorokował: "Oto Ja poślę wam proroka Eliasza przed nadejściem wielkiego i
strasznego dnia Pana. I zwróci serca ojców ku synom, i serca synów ku ich ojcom, abym nie
przyszedł i nie uderzył ziemi przekleństwem" (Malachiasza 4,5-6) Więc idźcie i módlcie się za
zmarłych bliskich. Bóg bez wątpienia was usłucha.
Mając na uwadze los tych, którzy odeszli (i albo grzeszyli przed śmiercią, albo Słowo Boże
ignorowali, albo nie przestrzegali jakichś przykazań, albo zmarnowali jakiś swój dobry talent)
możemy czuć się zmotywowani do modlitwy. Pojawia się tutaj jednak pytanie dlaczego Kościół
ustami żyjących proroków i apostołów nie wzywa do interesującej nas tutaj praktyki modlitwy za
zmarłych. Pozwolę sobie na własne wyjaśnienia. Po pierwsze: dlatego, że nie jest doktryną
Kościoła o co możemy a o co nie możemy się modlić jeśli mamy dobre intencje. Jesteśmy
zachęcani, by mieć nasze tajne modlitwy (ang. secret prayers) i nikt nam ich nie może
odmówić.[7] Po drugie, wezwanie do modlitwy za zmarłych mogłoby wypromować
negatywistyczny obraz kościelnej eschatologii – to znaczy, w Kościele zaczął by się szerzyć
mroczny obraz losu dusz po śmierci. Tego Kościół pragnie uniknąć promując obraz Boga dobrego 
i miłosiernego.
Moim zdaniem to dobrze, że oficjalnie Prezydium Kościoła nie zajmuje stanowiska w 
interesującej moją Czytelniczkę sprawie. 
Wyobraźmy sobie mroczny scenariusz, gdy to Przewodniczący-Prorok Kościoła wzywa do 
modlitwy za zmarłych! Refleksja wiernych byłaby najpewniej następująca: Bóg jest srogi, mściwy,
 a droga do Jego Królestwa po śmierci jest najpewniej najeżona cierpieniami. Nawet jeśli ta 
droga jest trudna, Kościół chce byśmy mieli prawdziwy obraz Boga. A Ten jest kochający, 
wymagający ale też wspierający.
A na koniec chciałbym przypomnieć piękną pieśń Kościoła katolickiego, którą wierni tej
denominacji żegnają zmarłego w słowach pełnych nadziei:
Przybądźcie z nieba na głos naszych modlitw,
mieszkańcy chwały wszyscy święci Boży;
Z obłoków jasnych zejdźcie aniołowie, 
Z rzeszą zbawionych spieszcie na spotkanie. 
Anielski orszak niech twą duszę przyjmie, 
Uniesie z ziemi ku wyżynom nieba,
A pieśń zbawionych niech ją zaprowadzi, 
Aż przed oblicze Boga Najwyższego. 

Przypisy:
[1] www.whatdomormonsbelieve.com/2009/05/do-mormons-pray-to-or-for-the-dead/ (data dostępu: 1 stycznia 2019)
[2] www.mormon.org/pol/faq/chrzest-za-zmarlych (data dostępu: 1 stycznia 2019)
[3] www.lds.org/topics/baptisms-for-the-dead?lang=eng (data dostępu: 1 stycznia 2019)
[4] Mytarstwa powietrzne, w: www.monasterujkowice.pl/books.php?b=15&c=6 (data dostępu: 1 stycznia 2019)
[5] What happens after we die, w: www.lds.org/youth/article/what-happens-after-we-die?lang=eng&_r=1#9 (data dostępu: 1 stycznia 2019)
[6] s. Faustyna Kowalska, Dzienniczek, Warszawa 2011, punkt 425.
[7] por. Bruce R. McConckie, Mormon Doctrine, Salt Lake City 1979, s. 584.

Popularne posty z tego bloga

Znani „mormoni”, czyli ośmioro najsłynniejszych Świętych

Dziś trochę z innej beczki i trochę dla rozrywki. Ach, kimże są i gdzie są ci „mormoni”? To pytanie ciśnie się na usta wielu osobom uważającym, że jesteśmy dziwną podziemną sektą, która w tajemnicy przed światem kryje swych wyznawców. Tak – spotkałem się z tym poglądem! No cóż, mylenie nas równocześnie ze Świadkami Jehowy, Amiszami i Scjentologiami daje takie właśnie efekty. Tymczasem nie ma po naszej stronie nic tajemniczego. Otwarcie przyznajemy się do swej przynależności do świętych w dniach ostatnich, prowadzimy intensywne życie rodzinne, towarzyskie i zawodowe, a wielu z nas zrobiło międzynarodową karierę. Dziś chciałbym przedstawić Czytelnikom ośmioro znanych świętych. Jest ich więcej, ale skoncentrowałem się na tych postaciach, których sława dotarła do Polski. A oto oni: 1. Bill Marriott (ur. 1932) Znamy Hotele Marriott? ZNAMY! J ako dyrektor wykonawczy Marriott International, Bill Marriott kierował jedną z największych sieci hoteli na świecie do czasu p

Jesteś osobą LGBT, zgadza się? ROZMOWA Z PAWŁEM

Pawle, powiedz nam coś o sobie. Paweł (imię zostało zmienione): Mam na imię Paweł. Mieszkam w Polsce. Pracuję dla dużej firmy i realizuję liczne zlecenia. Jestem co dnia mocno zajęty. W wolnych chwilach uprawiam sport. Jesteś osobą LGBT, zgadza się? Można tak powiedzieć, choć nie pod każdą literką bym się podpisał ( śmiech ). Jesteś zatem „G” – gejem. Jestem orientacji homoseksualnej. Ale to nie jest moja tożsamość! Należę do Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich. W Kościele uczymy się, że przede wszystkim jesteśmy ukochanymi dziećmi Ojca Niebieskiego. Tym jestem – jestem Dzieckiem Boga. Oto kim jestem. Odcinasz się od organizacji LGBT? Nie. Mam tam licznych przyjaciół. Ale do żadnej nie należę. Należysz do Kościoła Jezusa Chrystusa. W środowiskach religijnych modne jest doszukiwanie się społecznej genezy orientacji homoseksualnej. Podejmowałeś kiedyś nad tym refleksję w odniesieniu do swojej sytuacji? Tak! Wielokrotnie

Jak prowadzić dziennik duchowy?

Wezwani jesteśmy do tego, by doskonalić się każdego dnia! Uff... Orka na ugorze! Być może. Każdy z nas ma inny temperament, inną historię, problemy i radości. By temu wszystkiemu się przyjrzeć, a zarazem złapać do życia trochę twórczego dystansu w sukurs przyjść nam może prowadzenie Dziennika Duchowego. Ja swój prowadzę od 2015 roku. Moje „Ja” z początku w niczym nie przypomina mojego obecnego „Ja”. I to jest właśnie super! Miło jest przyjrzeć się swojej ewolucji i nabrać nadziei, że kiedyś będzie się deczko lepszym niż dziś. W samorozwoju o niebo lepiej niż nie jedna auto-psychoanaliza pomóc może szczery notatnik uczuć, refleksji i Bożych podszeptów. Dzisiaj chciałbym podzielić się praktyką duchową jaką jest prowadzenie dziennika uczuć – lub jak kto woli „dziennika duchowego”. Zainteresowanym chciałbym przedstawić siedem rad na dobry początek realizowania takiej praktyki. Rada 1. Staraj się pisać codziennie (i odręcznie) Dobry dziennik duchowy prowadzony jest systematyc