Przejdź do głównej zawartości

Teolog nie lubi nieuprasowanych koszul. Słowo o teologu

KARTKA Z PAMIĘTNIKA

25 czerwca 2014 [GRUISSAN / Francja]
10:09 – samochód u lakiernika; jesteśmy więc drugi dzień w Gruissan na polu namiotowym. Leje jak z cebra. K. i R. uparli się, że mimo przeszkód zrealizują francuskie marzenia, więc siedzą na ławkach w deszczu, jedzą sery i piją wino mimo wszystko.
12:39 – Morze, wiatr, samotność (tak bardzo wyczekiwana). Kilka telefonów (każdy czymś zajęty – gdy człowiek jest na urlopie często o tym prostym fakcie zapomina). Dziadek smutny. Lubię nasz namiot. Wysłałem mail Mamie i odebrałem mail od siostry W.
Piszę mail do F:
Po raz pierwszy zdarzyło mi się, by cały list (który na tej stronie powstawał) przy pomocy komend Ctrl+C i Delete usunąć. Miałem też wysłać mail do Elizy, ale w końcu nie wysłałem. Zanim odpowiem na jej pytania postanowiłem napisać do Ciebie i podzielić się kilkoma myślami, które jątrzą mnie od paru dni, po długiej przerwie.
Zaczęło się od tego, że chciałem zrobić dla znajomego blogera obszerny Artykuł o Mikołaju Bierdiajewie, ale zrezygnowałem z pomysłu. Nie mam ochoty bawić się w naukowe wywody, a dla mojego własnego komfortu wystarczy, że streszczę je w postaci maila do Ciebie – dla własnej satysfakcji i w odpowiedzi na Twoje niedawne pytanie o twór tak dziwny, jak teologia. I może ktoś zainteresowany je przeczyta, jeśli za Twoją zgodą będę mógł na swoim blogu mail ten umieścić.
Oto moje stanowisko – gdyby ktoś pytał.
Nie mam zamiaru robić tutaj regularnych przypisów, by maila nie zmieniać we fragment pracy naukowej. Jeśli jesteś zainteresowana źródłem inspiracji odsyłam do polskiego przekładu „Rozważań o egzystencji” (wydawnictwo Antyk, Kęty 2002). Tyle gwoli wstępu, a teraz zacznę od stwierdzenia Mikołaja Bierdiajewa, który ogłasza, że filozofia zawsze stawiała i rozwiązywała te same problemy, które stawia i i rozwiązuje teologia. I owszem, bo obie dziedziny, filozofia i teologia, próbują odpowiedzieć na pytania człowieka. Z tą jednakże różnicą, że – według Bierdiajewa – teologia realizuje zamówienie publiczne. Odpowiada na pytania mas – i chyba słusznie wnioskuję po lekturze „Rozważań”, że są to często pytania mas prostych ludzi. Teologia jest tworem intelektualnym powstałym na życzenie tłumu. Filozofia jest zawsze osobista, personalna i intymna. Obie nauki – jeśli w ogóle naukami je nazwać – są owocami aktów poznawczych człowieka, ale w teologii podmiotem rozważań jest „ja-w-tłumie. W filozofii tylko „ja. Filozof sam zgłębia świat sensów, odsuwa się niejako od świata, by zrozumieć. Teolog swoimi rozważaniami zadość czyni potrzebom wiernych, którzy zdają pytania o treść religii. Ta pozycja teologa czyni z teologii twór nie boski, lecz wyłącznie ludzki i tutaj trzeba podkreślić: masowy. Autor głośno grzmi o teologii, że jest ona społecznie zorganizowaną, kolektywną reakcją poznawczą na objawienie. Jej kolektywny charakter nadaje teologii patosu, który pewnie wynika z kolektywnej inspiracji i faktu, iż swymi wnioskami teolog dzieli się z powrotem z tłumem, nie przedstawiając następnych pytań, ale rozwiązania dla ogółu – tak to rozumiem. Następuje więc zderzenie filozofii i teologii, czyli myśli indywidualistycznej i myśli kolektywnej.
Ale czy takie uproszczenie jest sprawiedliwe, mimo iż poprzedza je pokaźny wywód zwieńczony tym ostatnim zdaniem?! Nie sądzę. Nie wydaje mi się, by teologia była wciąż teologią, gdy tylko realizuje zamówienia. Prawdziwa teologia, nawet jeśli za punkt odniesienia ma pytania i wątpliwości religijnego kolektywu, to – gdy jest sprawiedliwie uprawiana – swoje wnioski wywodzi kierując się miłością, troską o rzesze zagubionych dusz, które pytają, bo błądzą. Tutaj w istocie różni się filozofia od teologii, bo o ile filozofia nie znosi tłumu, o tyle prawdziwa teologia miłuje tłum, a podmiot uprawiający teologię, pragnie w nim pozostać. Teolog jest bodhistawą, który nie trzyma dla siebie oświecenia, ale ze względu na innych poddaje się samsarze. Pozostaje w tłumie, nie dlatego, że w odróżnieniu od filozofa jest za słaby, by się wyrwać i odejść na miejsce pustynne i tam sięgać do świata sensów, lecz dlatego, że kocha. I działając w miłości ubiera to, co poznane, w słowa posługując się licznym arsenałem koncepcji rodem z innych nauk – filozofii lub psychologii. Sięga po liczne zdobycze intelektualne, by ukoić swego odbiorcę, słuchacza i samego teologa – tak, ja to widzę. I fakt, że teolog czasem dla siebie poszukuje rozwiązań, bo dotychczasowe regulacje teologiczne (zwane doktryną), padłe z ust wybitniejszych niż on sam autorytetów w dziedzinie religii nie wystarczają, sprawia, że teolog sam też jak miłosierny bodhisatwa, musi się odsunąć na miejsce pustynne. Według autora „Rozważań” każdy filozof ma w sobie coś z losu Spinozy, Kartezjusza lub Sokratesa – przeżywa wykluczenie ze względu na swą krytyczną postawę do wulgarnego świata empirii, fizyczności. Podobnie teolog nie przez kierowanie się zmysłem filozofii, ale ze względu na ostateczny obiekt rozważań, którym jest Trój-jedyny Bóg Abrahama, Izaaka i Jakuba, oddala się – fizycznie lub tylko myślami raz na jakiś czas (a czasem na stałe) daleko. Każdy teolog ma swoją pustynię na jakimś odludziu kultury i myśli. Ale teologa od filozofa różni to, że filozof z własnej potrzeby oddala się od tłumu, teolog dlatego, bo pragnie tłum kochać i czasem dlatego odchodzi na miejsce odosobnione – na swoją pustynię, w swój ogród oliwny, w swoją celę... na swoją daleką „Islandię”.
Ponoć widać kontrast między filozofem a teologiem w tym, iż w związku ze swym stanowiskiem wobec tłumu i wulgarności świata fizycznego filozof nie gardzi życiem najpodlejszym. Filozofia zawsze była wyrywaniem się z bezsensownego, empirycznego, determinującego i tłamszącego nas ze wszystkich stron świata ku światu sensu, ku innemu światu. Filozof – według słów autora „Rozważań” – odczuwa pociąg do innego świata, do transcendowania poza granice świata, nie zadowala się tylko tym światem. Autor pomija to, że prawdziwy teolog jest w swej postawie dokładnie taki sam, jak jego filozof, ale teolog chce w tym świecie pozostać i w odróżnieniu od filozofa nie będzie nigdy lubił nie umytej lodówki, nie wyłączonego światła w pokoju, nie uiszczonej na czas opłaty i spłaty raty kredytu. Teolog nie lubi nieuprasowanych koszul.
Jak jednak teologia posiłkuje się filozofią, tak filozofia za punkt odniesienia miała zawsze świat religii, z którego inspiracji czerpała. Jednak myśl religijna na powrót przyswoiła sobie narzędzia filozofii i dalej doszło do tego, że Laberthonniere – pisze Bierdiajew – zauważył, iż w średniowiecznej scholastyce nie filozofia była służebnicą teologii, a teologia była służebnicą filozofii. Bierdiajew dodaje, iż oczywiście była to filozofia określonego typu. Tak Tomasz z Akwinu całkowicie oparł swą teologię na filozofii Arystotelesa. Średniowieczna scholastyka – pisze autor „Rozważań” – chciała być grecką ze swego stylu myślenia, arystotelesowską lub platońską. Czy jednak między Bogiem filozofów, a Bogiem Abrahama, Izaaka i Jakuba zaistniał konflikt? Być może. Czy wyrwanie się przez filozofów do Boga wynikało ze wstrętu do religii? Jeśli tak, to czy zrażenie się do religii miało sens? A czy serce nie wyrywa się też nie tylko spod utartych schematów myślowych wynikłych z religijności – i dalej nawet, poza myśl teologiczną ukonstytuowaną (doktrynę) i utartą myśl filozoficzną? Dzięki religii chrześcijańskiej ukierunkowana na przedmiot filozofia grecka wyrwała się z naturalnego świata przedmiotów, a sam podmiot filozofii mógł stać się teologiem w takim sensie, o jakim ja tutaj piszę – nie realizującym zamówień tłumu, a jednak wychodzącym od jego rozterek, wątpliwości i pytań. W rozważaniach o Bogu teolog przecież w pewnym momencie zawsze wyrywa się poza filozofię i teologię szukając Boga na odludziu myśli, gdzie jest to, co pragnie się przyjąć, ale czego nie należy wulgarnie traktować wciąż to „opisując” – takiego ja jestem zdania.
Tu nasuwa się wniosek, że kalectwo psychiczne i intelektualne, choć gorzkie, ułatwia zbliżenie do tego, co niewypowiadalne.
Różnica między filozofem Bierdiajewa a „moim” teologiem jest też taka, że doświadczenie własnej „Islandii” teologa, pustyni teologa oraz pełnej miłości do tłumu wiary teologa oddala teologa i od doktryny, i od wywodów filozoficznych i z czasem plasuje teologa poza porządkiem rozważań teologicznych i filozoficznych... Hm... A może właśnie czyni z niego filozofa bierdiajowskiego typu? Lecz ten teolog nie staje się filozofem, lecz pozostaje teologiem, bo ku Bogu (a nie ku sensom) mierzy jego myślenie – i tu powstaje, moim zdaniem, nieuchronny konflikt będący częściową odwrotnością konfliktu zaproponowanego przez Bierdiajewa. Konflikt: teologia versus religijna doktryna i filozofia (schematyczna, sylogistyczna, naturalna, i każda inna, pełna wywodów). A konflikt ten wywodzi się z serca człowieka poszukującego Boga. Z serca, które poznaje i czasem musi urwać wywód, zamilknąć. Jak zwraca uwagę Bierdiajew, podstawą rozważań egzystencjalnych staje się doświadczenie, a to doświadczenie jest emocjonalne. Stąd – nie bez słuszności – rosyjski uczony zauważa, iż to, co odkrywa się jako obiektywne jest niejednokrotnie emocjonalne. Sam intelektualizm pisze autor „Rozważań” – może być emocją. Sama obiektywność może być określeniem emocji. I z tym trudno się nie zgodzić. I z kolejną myślą się zgadzam, ale nie odnoszę jej do filozofów, lecz teologów: Podstawowy problem poznania jest problemem mojego poznania, osobistego ludzkiego poznania. Potrzebna jest nie tyle krytyka czystego rozumu, co krytyka konkretnego, ludzkiego, indywidualnego rozumu. I w tym momencie filozof porzucając utarte schematy rozumu uznanego za obiektywny, porzuciwszy schematy filozofii i zamówienia świata religii, przestaje być filozofem i doktrynerem, a potencjalnie staje się teologiem. I takich teologów, jak bierdiajowskich filozofów zawsze było mało. A czasem nie było ich wcale. Ale owszem, jak pisze autor „Rozważań”, człowiek jest ograniczony przez swój temat, upodabnia do swojej niedoskonałości wszelki byt Boga. Stąd teolog, gdy opisuje to co poznał – tautologia – posłuży się opisem i powie „Bóg chce”, „Bóg jest jakiś”, „Bóg się gniewa”, „Bóg pragnie”. Te i inne podobne frazy zawsze będą wadą teologii i spotkają się z krytyką tego, kto po doświadczeniu religii i na rzecz tłumu, wstąpił na daleką drogę teologicznych wywodów.
(…)
Twój J.
Gdy stoi się przy samym brzegu – tu gdzie woda muska piasek – odkrywa się subtelność Boga, a dalej, w bezmiarze wody, Jego potęgę. Morze jest jak anioł gniewu Bożego: czarujące, posłuszne i groźne.

Popularne posty z tego bloga

Znani „mormoni”, czyli ośmioro najsłynniejszych Świętych

Dziś trochę z innej beczki i trochę dla rozrywki. Ach, kimże są i gdzie są ci „mormoni”? To pytanie ciśnie się na usta wielu osobom uważającym, że jesteśmy dziwną podziemną sektą, która w tajemnicy przed światem kryje swych wyznawców. Tak – spotkałem się z tym poglądem! No cóż, mylenie nas równocześnie ze Świadkami Jehowy, Amiszami i Scjentologiami daje takie właśnie efekty. Tymczasem nie ma po naszej stronie nic tajemniczego. Otwarcie przyznajemy się do swej przynależności do świętych w dniach ostatnich, prowadzimy intensywne życie rodzinne, towarzyskie i zawodowe, a wielu z nas zrobiło międzynarodową karierę. Dziś chciałbym przedstawić Czytelnikom ośmioro znanych świętych. Jest ich więcej, ale skoncentrowałem się na tych postaciach, których sława dotarła do Polski. A oto oni: 1. Bill Marriott (ur. 1932) Znamy Hotele Marriott? ZNAMY! J ako dyrektor wykonawczy Marriott International, Bill Marriott kierował jedną z największych sieci hoteli na świecie do czasu p

Jesteś osobą LGBT, zgadza się? ROZMOWA Z PAWŁEM

Pawle, powiedz nam coś o sobie. Paweł (imię zostało zmienione): Mam na imię Paweł. Mieszkam w Polsce. Pracuję dla dużej firmy i realizuję liczne zlecenia. Jestem co dnia mocno zajęty. W wolnych chwilach uprawiam sport. Jesteś osobą LGBT, zgadza się? Można tak powiedzieć, choć nie pod każdą literką bym się podpisał ( śmiech ). Jesteś zatem „G” – gejem. Jestem orientacji homoseksualnej. Ale to nie jest moja tożsamość! Należę do Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich. W Kościele uczymy się, że przede wszystkim jesteśmy ukochanymi dziećmi Ojca Niebieskiego. Tym jestem – jestem Dzieckiem Boga. Oto kim jestem. Odcinasz się od organizacji LGBT? Nie. Mam tam licznych przyjaciół. Ale do żadnej nie należę. Należysz do Kościoła Jezusa Chrystusa. W środowiskach religijnych modne jest doszukiwanie się społecznej genezy orientacji homoseksualnej. Podejmowałeś kiedyś nad tym refleksję w odniesieniu do swojej sytuacji? Tak! Wielokrotnie

Jak prowadzić dziennik duchowy?

Wezwani jesteśmy do tego, by doskonalić się każdego dnia! Uff... Orka na ugorze! Być może. Każdy z nas ma inny temperament, inną historię, problemy i radości. By temu wszystkiemu się przyjrzeć, a zarazem złapać do życia trochę twórczego dystansu w sukurs przyjść nam może prowadzenie Dziennika Duchowego. Ja swój prowadzę od 2015 roku. Moje „Ja” z początku w niczym nie przypomina mojego obecnego „Ja”. I to jest właśnie super! Miło jest przyjrzeć się swojej ewolucji i nabrać nadziei, że kiedyś będzie się deczko lepszym niż dziś. W samorozwoju o niebo lepiej niż nie jedna auto-psychoanaliza pomóc może szczery notatnik uczuć, refleksji i Bożych podszeptów. Dzisiaj chciałbym podzielić się praktyką duchową jaką jest prowadzenie dziennika uczuć – lub jak kto woli „dziennika duchowego”. Zainteresowanym chciałbym przedstawić siedem rad na dobry początek realizowania takiej praktyki. Rada 1. Staraj się pisać codziennie (i odręcznie) Dobry dziennik duchowy prowadzony jest systematyc