Przejdź do głównej zawartości

Mormońska POLIGAMIA. Czego może nas nauczyć?

 

Jak pisałem w moim ogólnym wpisie dotyczącym wielożeństwa wśród świętych, poligamia była praktykowana otwarcie przez Świętych w Dniach Ostatnich w latach 1852-1890, ale tylko przez mniejszość (od 20 do 30 procent rodzin). Poligamia, zdaniem członków, była przywrócona a nie, jak twierdzą niektórzy, „zainicjowana” w XIX wieku. Przywrócona – gdyż już kiedyś w historiach znanych w Biblii istniała. Przywrócenie poligamii miało miejsce we wczesnym okresie mormonizmu, bo jeszcze w latach trzydziestych dziewiętnastego stulecia. Zawieranie związków tego typu – zwanych w nomenklaturze kościelnej „pluralistycznymi” (lub „pluralnymi”) – praktykowane było w tajemnicy przed pozostałą częścią społeczeństwa amerykańskiego. Eksperci-historycy spoza Kościoła spierają się czy poligamia była praktykowana w złej czy dobrej intencji przez mężczyzn należących do Kościoła. Jedno jest pewne: w dziewiętnastym wieku poligamia uchodziłaby za novum nie do przyjęcia przez nie-mormonów, stąd przez kilkanaście – jeśli nie przez dwadzieścia – lat starano się praktykować ją w tajemnicy.


Zdaniem Marka M. Sherera doktrynalnie uregulowana poligamia miała być usprawiedliwieniem dla przywódcy religijnego, Józefa Smitha, który poza pierwszą żoną, Emmą, chciał mieć więcej żon. W latach 1830-1835 Prorok Józef był zaangażowany w trzy relacje poza relacją z Emmą. Pierwszą była relacja z Elizą Winters w 1830 roku (w roku publikacji Księgi Mormona). Pogłoski o rzekomo niemoralnym prowadzeniu się Proroka rozeszły się lotem błyskawicy i – zdaniem Sherera – przyczyniły się do szybkiej wyprowadzki Smithów na północ stanu Nowy Jork. 24 marca 1832 roku Józef został brutalnie pobity. Niektórzy przypuszczają, że stało się to w związku z domniemanym romansem Smitha z Nancy Marindą Johnson, która dokładnie 10 lat później (w kwietniu 1842 roku) została oficjalnie jedną z licznych żon Proroka. Trzecią kontrowersyjną przyjaźnią była relacja Józefa Smitha z Fanny Ward Alger, którą w 1835 roku Emma Smith zatrudniła jako pomoc domową.[1] Zdaniem Michaela R. Asha (z Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich) Emma miała świadomość, że Józef wchodził w „związki pluralistyczne” („celestialne”) – jak często nazywamy je w Kościele. Prorok przekazywał współwyznawcom w tajemnicy to, że otrzymał objawienie o przywróceniu poligamii – stąd w swojej swoijej publikacji, Shaken Faith Syndrome (2008), M. R. Ash podkreśla, że przyczyną przywrócenia poligamii nie była nieokiełznana chuć Proroka, ale boże przykazanie.[2]

W Doktrynie i Przymierzach, czytamy: Jeżeli jakiś człowiek poślubia dziewicę i pragnie poślubić inną, a pierwsza wyraża swą zgodę, i jeżeli poślubi drugą, a obie są dziewicami, i nie przysięgały żadnemu innemu mężowi, wówczas jest usprawiedliwiony; nie może popełnić cudzołóstwa, bo obie są mu dane; bowiem nie może popełnić cudzołóstwa z tą, co należy do niego, i do nikogo innego (DiP, 132, 61). Objawienie zawarte w Doktrynie i Przymierzach zostało podyktowane przez Proroka a spisane przez jego sekretarza, Williama Claytona, 12 lipca 1843 roku.[3] William Law, bliski przyjaciel Józefa i jeden z pierwszych członków Kościoła, wraz z synem Johnem odszedł od Kościoła, gdyż dostrzegał sprzeczność między nauczaniem Biblii i Księgi Mormona a nowym rzekomym objawieniem danym Prorokowi. Choć William Law jeszcze przez około rok trwał przy Smithie, w 1844 roku wezwał go do przywrócenia ładu w Kościele (delegalizacji poligamii). Za akt zuchwałości 12 maja 1844 roku Law został ekskomunikowany i założył własny Reformowany Kościół Mormoński. Zyskał jednakże niewielu zwolenników. Ci zaś z czasem przyłączyli się albo z powrotem do Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich, albo do schizmatyckiej Społeczności Chrystusowej (bohaterki mojego ostatniego wpisu), na czele której w 1860 roku stanął syn Proroka, Józef Smith III.[4]


Kolejne żony


Józef Smith i inni mężczyźni z Kościoła wchodzili w związki pluralistyczne w czasie, gdy mieszkali w Nauvoo w 1841 roku i później W maju 1843 roku Emma była świadkiem zawarcia przez męża kolejnego związku i – jak sugerują Linda King Newell i Valeen Tippets Avery – nie oponowała.[5] Według dziś dostępnych źródeł – na które między innymi powołuje się Wikipedia – wspomniany już William Clayton (sekretarz Proroka), zaświadczał w 1843 roku, że prorok był w związku z kilkoma żonami. Wymienia przy tej okazji – poza Emmą, pierwszą żoną – Elizę Partridge, Emilię Partridge, Sarę Annę Whitney, Helenę Kimball i Florę Woodworth. W latach czterdziestych XIX wieku członkowie Kworum Apostołów mieli po kilka żon. [6].

A ile żon miał sam Józef Smith? Moim zdaniem zawieranie małżeństw pluralistycznych w tajemnicy przed społeczeństwem amerykańskim prawdopodobnie doprowadziło do niejasności. Encyclopedia of Mormonism wspomina o „przynajmniej” trzydziestu ośmiu żonach. D. Michael Quinn dolicza się czterdziestu sześciu, Todd Compton – trzydziestu trzech, Richard Lyman Bushman (historyk i członek Kościoła) podaje, iż Józef miał między dwudziestoma ośmioma a trzydziestoma trzema żonami.[7]


Małżeństwo” TO NIE „małżeństwo”


Jak parokrotnie pisałem, związek zapieczętowany to nie to samo, co małżeństwo w sensie ścisłym – ziemskim, cywilnym, państwowym. Zawsze kiedy mówię o zapieczętowanej relacji damsko-męskiej, określeniem „małżeństwo” na taki związek posługuję się jedynie przez moją niedbałość, dla żartu lub dlatego, że mówię w pośpiechu. Gdy jednak wypowiadam się na ten temat na serio, stosuję określenie ZWIĄZEK ZAPIECZĘTOWANY lub relacja zapieczętowana. Dlaczego tak? PONIEWAŻ ZWIĄZEK ZAPIECZĘTOWANY I MAŁZEŃSTWO TO NIE TO SAMO!

Małżeństwem – w świetle prawa lokalnego – może być pretty much dowolna relacja między osobami (nie koniecznie dwiema i niekoniecznie płci odmiennych). Związek zapieczętowany należy do poza-ziemskiego porządku. Najwyraźniejszym dowodem na to był fakt, że większość związków pluralistycznych reprezentowała typ małżeństwa fachowo określanego jako matrimonium non consumatum (nieskonsumowane – mężczyzna i kolejna żona nie współżyli ze sobą). Kobieta stawała się kolejną żoną danego mężczyzny, gdyż pragnęła powierzyć się jego opiece – była wdową, samotną matką albo uciekała przed mężem-sadystą. Sporo żon Proroka Józefa Smitha było od niego o wiele starszych, inne były „nie w latach” (z punktu widzenia dzisiejszego prawodawstwa USA) – chociaż w swojej dość rzetelnej publikacji na temat żon Proroka historyczka, Jessy L Embry, pomija obecność tych pierwszych.[8] W każdym przypadku przyjęcie kolejnej kobiety za żonę (w Porządku Celestialnym) miało na celu okazanie przez wspólnego męża troski, miłosierdzia i opieki nad kobietą poszkodowaną lub osamotnioną. Krótko: co do zasady pojęcie kolejnej żony miało być aktem dobroczynności. Zaznaczyć też trzeba, że wymagało zgody dotychczasowych żon (Doktryna i Przymierza, sekcja 132).


Mormońska poligamia jako inspiracja


Nie przeczę, że z czasem – już za prezydentury starszego Brighama Younga – doszło do profanacji Związków Zapieczętowanych. Powiem dosadnie co przez to rozumiem: niektórzy mężowie traktowali swoje żony jak kolejne nałożnice. Chociaż takie traktowanie było zjawiskiem rzadkim, było bardzo nagłaśniane, a nawet przekłamane lub wyolbrzymione w dziewiętnastowiecznych publikacjach autorów europejskich.[9] Domaganie się od żon poddaństwa wobec wspólnego męża jest kompletnie sprzeczne z ideą Związku Zapieczętowanego, którego zasadnicze wartości są duchowe, a nie cielesne. W świetle tej ostatniej prawdy o Związku Zapieczętowanym z mormońskiej poligamii może płynąć dla nas ważna nauka – a właściwie cztery nauki.


Po pierwsze: związek mężczyzny i kobiety jako Związku Zapieczętowanego ma szczególne miejsce w Bożym Planie. Jest podobny do ziemskiej instytucji małżeństwa, ale nie ma tożsamego celu. To szczególne miejsce nie umniejsza znaczenia innych relacji ani nie dyskryminuje celibatu. Status związku mężczyzny i kobiety oraz jego Pieczętowanie sprzyja refleksji nad naturą tej relacji. Ta natura nie może być pod każdym względem traktowana jako tożsama z naturą świeckiego małżeństwa.[10]


Po drugie: związek zapieczętowany – w jego doktrynalnym ujęciu – wskazuje na wartość troski i wsparcia. Nadaje znaczenie miłości, którą związek ten ukazuje jako troskę. Stanowi realizację postulatu życia religijnego wyrażonego w Liście Jakuba Apostoła: religijność czysta i bez skazy wobec Boga i Ojca wyraża się w opiece nad sierotami i wdowami w ich utrapieniach (Jk 1,27). Można tez wyciągnąć wniosek, że jedną z nadrzędnych ról społecznych mężczyzny (członka Kościoła) jest obrona i ochrona kobiety.


Po trzecie: praktyka wchodzenia przez świętych w związki zapieczętowane sprzyja refleksji nad tym jak różnorodne mogą być relacje międzyludzkie. I jak wszystkie zasługują na życzliwe spojrzenie.

I to sprowadza mnie do punktu „po czwarte”!


Poligamia i... poliamoria! Czyli – po czwarte


Po czwarte: praktyka wchodzenia przez świętych w związki poligamiczne sprzyja życzliwemu spojrzeniu członków Kościoła na różne typy układów międzyludzkich, które nazywane są „rodzinami”. Fakt, że nie błogosławimy dowolnych typów związków (na przykład związków poliamorycznych) nie może nakłaniać nas do dyskryminowania osób (lub lżenia osób), które w nich są.

Byłoby szczytem hipokryzji, gdybyśmy w imię Przywróconej Ewangelii bronili związku międzyludzkiego uznanego przez naszą Doktrynę jako czegoś lepszego od innych rozwiązań dla relacji „na życie”. Pamiętajmy, że obelga „dziwolągi” to broń obosieczna! Oczywiście możemy próbować udowadniać – powołując się na dane naukowe i odkrycia psychiatrii – iż związek poligamiczny jest o wiele lepszy niż para jednopłciowa, związek poliamoryczny lub poliandria! Jednakże będzie to posunięcie bardzo ryzykowne. Prędzej czy później okaże się, że wiele faktów i życiowych świadectw potwierdzi tezy... dokładnie odwrotne.


PODSUMOWANIE


Małżeństwa pluralistyczne (związki zapieczętowane) należą do porządku Celestialnego (niebiańskiego, boskiego) i tylko w tym ujęciu mogą podlegać refleksji. Jakiekolwiek próby naukowego dowodzenia ich potrzebności lub słuszności w sensie świeckim (społecznym lub państwowym) są totalnym nieporozumieniem i – co najważniejsze – niezrozumieniem faktu, że ustroje świeckie (ziemskie) i Doktryna religijna należą do kompletnie odmiennych porządków, które tylko z rzadka się spotykają. A umówmy się... zwykle się nie spotykają![11]

Mormońska poligamia stanowi w moim odczuciu swoisty eye-opener – otwiera oczy na istnienie różnych systemów wartości, daje grunt pod twórczą refleksję nad instytucją rodziny, sprzyja szerzeniu życzliwości i zwraca uwagę na super ważną rzecz, a mianowicie, że...


ZAPIECZĘTOWANY ZWIĄZEK MĘŻCZYZNY I KOBIETY

TO COŚ KOMPLETNIE ODMIENNEGO OD MAŁŻEŃSTW

W ZIEMSKIM TEGO SŁOWA ZNACZENIU.


PRZYPISY:

[1] Mark A. Sherer, The Journey of the People, Independence 2013, s. 401-402.

[2] Michael R. Ash, Shaken Faith Syndrome, FAIR 2008, s. 217, 224.

[3] Jon Krakauer, Pod sztandarem Nieba, tłum. Jan Dzierzgowski, Wołowiec 2016, s. 142.

[4] Jon Krakauer, s. 142, 205-207.

[5] Newell G. Bringhurst, Section 132 of the LDS Doctrine and Covenants: Its Complex Contents and Controversial Legacy, „The Persistance of Polygamy. Joseph Smith and the Origins of Mormon Poligamy” red. Newell G. Bringhurst and Craig L. Foster, Independence 2010, s. 60.

[6] Mark A. Sherer, s. 407

[7] za: Wikipedia – data dostępu: 11 sierpnia 2018

[8] Mormon America. The Power and the Promise, s. 62

[9] Jessy L. Embry, Joseph Smith's Plural Wives: Total Numer, Reasons for, and Methods of Selection, „The Persistance of Polygamy. Joseph Smith and the Origins of Mormon Poligamy” red. Newell G. Bringhurst and Craig L. Foster, Independence 2010, s. 290-298; por. Jan Paweł Skupiński, W cieniu świątyni. Mormoni polscy, Rideró 2020, s. 154.

[10] por. Colleen McDannel,Sister Saints. Mormon Women Since the End of Polygamy, Oxford 2019, s. 1.

[11] Moja złośliwa uwaga z wpisu, gdzie poruszałem temat porównania kultury religijnej ze świecką: związek celestialny (...) ma niewiele wspólnego z małżeństwem – podobnie jak „mormońska” świątynia ma nie wiele wspólnego z salonem mebli ekskluzywnych, chociaż oba te miejsca mogą wydawać się identyczne w oczach większości osób („Społeczność Chrystusowa. ROZMOWA Z ANDREW BOLTONEM”, data publikacji wpisu: 16 maja 2021).

Popularne posty z tego bloga

Znani „mormoni”, czyli ośmioro najsłynniejszych Świętych

Dziś trochę z innej beczki i trochę dla rozrywki. Ach, kimże są i gdzie są ci „mormoni”? To pytanie ciśnie się na usta wielu osobom uważającym, że jesteśmy dziwną podziemną sektą, która w tajemnicy przed światem kryje swych wyznawców. Tak – spotkałem się z tym poglądem! No cóż, mylenie nas równocześnie ze Świadkami Jehowy, Amiszami i Scjentologiami daje takie właśnie efekty. Tymczasem nie ma po naszej stronie nic tajemniczego. Otwarcie przyznajemy się do swej przynależności do świętych w dniach ostatnich, prowadzimy intensywne życie rodzinne, towarzyskie i zawodowe, a wielu z nas zrobiło międzynarodową karierę. Dziś chciałbym przedstawić Czytelnikom ośmioro znanych świętych. Jest ich więcej, ale skoncentrowałem się na tych postaciach, których sława dotarła do Polski. A oto oni: 1. Bill Marriott (ur. 1932) Znamy Hotele Marriott? ZNAMY! J ako dyrektor wykonawczy Marriott International, Bill Marriott kierował jedną z największych sieci hoteli na świecie do czasu p

Jesteś osobą LGBT, zgadza się? ROZMOWA Z PAWŁEM

Pawle, powiedz nam coś o sobie. Paweł (imię zostało zmienione): Mam na imię Paweł. Mieszkam w Polsce. Pracuję dla dużej firmy i realizuję liczne zlecenia. Jestem co dnia mocno zajęty. W wolnych chwilach uprawiam sport. Jesteś osobą LGBT, zgadza się? Można tak powiedzieć, choć nie pod każdą literką bym się podpisał ( śmiech ). Jesteś zatem „G” – gejem. Jestem orientacji homoseksualnej. Ale to nie jest moja tożsamość! Należę do Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich. W Kościele uczymy się, że przede wszystkim jesteśmy ukochanymi dziećmi Ojca Niebieskiego. Tym jestem – jestem Dzieckiem Boga. Oto kim jestem. Odcinasz się od organizacji LGBT? Nie. Mam tam licznych przyjaciół. Ale do żadnej nie należę. Należysz do Kościoła Jezusa Chrystusa. W środowiskach religijnych modne jest doszukiwanie się społecznej genezy orientacji homoseksualnej. Podejmowałeś kiedyś nad tym refleksję w odniesieniu do swojej sytuacji? Tak! Wielokrotnie

Jak prowadzić dziennik duchowy?

Wezwani jesteśmy do tego, by doskonalić się każdego dnia! Uff... Orka na ugorze! Być może. Każdy z nas ma inny temperament, inną historię, problemy i radości. By temu wszystkiemu się przyjrzeć, a zarazem złapać do życia trochę twórczego dystansu w sukurs przyjść nam może prowadzenie Dziennika Duchowego. Ja swój prowadzę od 2015 roku. Moje „Ja” z początku w niczym nie przypomina mojego obecnego „Ja”. I to jest właśnie super! Miło jest przyjrzeć się swojej ewolucji i nabrać nadziei, że kiedyś będzie się deczko lepszym niż dziś. W samorozwoju o niebo lepiej niż nie jedna auto-psychoanaliza pomóc może szczery notatnik uczuć, refleksji i Bożych podszeptów. Dzisiaj chciałbym podzielić się praktyką duchową jaką jest prowadzenie dziennika uczuć – lub jak kto woli „dziennika duchowego”. Zainteresowanym chciałbym przedstawić siedem rad na dobry początek realizowania takiej praktyki. Rada 1. Staraj się pisać codziennie (i odręcznie) Dobry dziennik duchowy prowadzony jest systematyc