Przejdź do głównej zawartości

Perły Apostazji (3): Joanna d'Arc – bohaterka mormonów

 

Zwykliśmy postrzegać czas Wielkiej Apostazji – od śmierci starożytnych apostołów i upaństwowienia chrześcijaństwa do czasów Przywrócenia Ewangelii – jako okres mroczny i duchowo pusty. Jest to stanowisko z wszech miar niesprawiedliwe. Otóż, mimo utraty przez ludzkość wszystkich niezbędnych do pełni zbawienia narzędzi (takich jak kapłaństwo Aarona i Melchizedeka lub chrztów za zmarłych), Apostazja była czasem wielkich idei, duchowych poszukiwań i rozwoju znakomitej teologii i licznych nurtów duchowych. Bóg błogosławi wszystkie swoje dzieci – także te, które teraz nie mają dostępu do Pełni Ewangelii. W „mrokach” Apostazji można dziś odkryć wiele świateł, promyków pięknej wiary w Ojca w Niebie i pereł Ewangelii, które tylko potwierdzają odwieczną prawdę, że Bóg kocha wszystkie swoje dzieci rozproszone po całym świecie, różnych dyspensacjach i wiekach.


Bohaterką dzisiejszego wpisu z cyklu Perły Apostazji będzie Wielka Kobieta (przywódczyni chrześcijan, wzór wiary niezłomnej, tytanka duchowości) wizjonerka i święta Kościoła katolickiego, Joanna d'Arc.


W Nowy Rok 1412, w małej francuskiej wiosce, urodziła się dziewczynka, która w przyszłości miała zmienić znany wówczas świat. Trwał wówczas konflikt między Francją a Anglią, który później przeszedł do historii jako Wojna Stuletnia (1337-1453). Wojna miała szereg przyczyn: król Anglii, Edward III, uważał się za bliższego pretendenta do tronu francuskiego niż Walezjusze, z kolei Filip VI, król Francji, dążył do odebrania monarchii Plantagenetów terytoriów francuskich i popierał niepodległość Szkocji, którą chciała podporządkować Anglia. W 1337 roku Filip VI zdecydował o inkorporacji Ziem Plantagenetów. Mocno wpłynąwszy na rozwój wojskowości francuskiej i będąc posłuszną zwiastowaniom od niebiańskich posłańców (św. Małgorzata Węgierska, św. Katarzyna Męczennica, Archanioł Michał), by zostać dowódcą wojsk francuskich Joanna d'Arc została kapitanem armii w wieku szesnastu lat. Mężnie wystąpiła przeciwko zeświecczeniu religii – sojuszowi Tronu i Ołtarza – wyzyskowi biednych przez polityków i przeciwko karierowiczostwu tych, którzy mienili się duszpasterzami.


Zaledwie trzy lata po przecięciu dowództwa Joanna została schwytana, osądzona i na skazana śmierć — przez spalenie na stosie. Jej heroiczne życie zakończyła okrutna śmierć, gdy miała zaledwie 19 lat.


Egzekucja. Wierność przekonaniom


Zanim wokół pala, do którego była przywiązana, rozpalił się ogień, Joanna otrzymała ostatnią szansę na uratowanie życia – zostałaby uwolniona, jeśli odwołałby swoje słowa (przeciwko władzom państwowym i duchowieństwu) oraz przyznała, że wcale nie działała z domniemanego Bożego rozkazu.


Joanna nie chciała zaprzeczyć temu, co powiedziała ani wyrzec się wiary i przekonania o autentyczności otrzymanych wizji. Głosy moje od Boga pochodziły – powiedziała wyraźnie – i wszystko, co czyniłam, było z rozkazu Bożego.[1] Jej ostatnią wolą było, aby dwóch zakonników trzymało przed jej oczyma krzyż procesyjny zwieńczony figurą Zbawiciela – Joanna była teraz blisko Tego, który też poniósł śmierć za wierność swym przekonaniom. Konając w ogniu krzyczała na cały głos: Jezusie!... Jezusie!... Jezusie! Były to jej ostatnie słowa.


Maxwell Anderson, amerykański dramatopisarz (syn pastora-baptysty, a sam zadeklarowany ateista), napisał poruszający dramat o Joannie d'Arc. Anderson zawarł w swojej sztuce następujące zdanie: Jedno życie to wszystko, co mamy, i żyjemy nim zgodnie tylko z tym, jak wierzymy, że żyć powinniśmy – potem tego życia już nie ma. Jednak dopuścić do tego, aby skapitulowała ta osoba, którą jesteś, i żyła bez swojej wiary — to straszniejsze niż umieranie — straszniejsze nad konanie młodych.[2]


Bohaterka mormonów


Gdy zgasły jęzory ognia strawiwszy ciało tej Wielkiej Kobiety, prości Francuzi, którzy zebrali się na placu w Rouen, by ujrzeć widowisko skazywania kogoś na śmierć, wpadli w panikę. W tamtej chwili zagrzmiało i zaczęła się potężna burza. Boże miej nad nami litość! Zamordowaliśmy świętą! – krzyczeli świadkowie.


W Kościele Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich Joanna d'Arc stała się bohaterką licznych przemówień przywódców i przywódczyń religijnych – w tym starszego H. Burke Petersona, siostry Ardeth G. Kapp oraz obecnego Prezydenta Kościoła, Russella M. Nelsona.[3] Powołując się na przytoczoną wyżej refleksję M. Andersona o św. Joannie, apostoł Jeffrey R. Holland komentował: „Jedno życie to wszystko, co mamy” – nasze szczęście płynie z życia wypełnionego wiarą. W kategoriach biblijnych bądźmy więc „niezłomni i stanowczy, zawsze obfitujący w dobre uczynki" (Księga Mosjasza 5,15), abyśmy mogli być „przykładem wierzących: w słowie, w rozmowie, w miłości, w duchu, w wierze i w czystości" (Pierwszy List do Tymoteusza 4,12).


Mój Wzór Człowieka


Dla mnie osobiście Joanna d'Arc jest symbolem zbliżania się Dni Ostatnich. Przekonany jestem co do autentyczności jej wizji (w których usłyszała o fatalnym stanie wiary chrześcijańskiej na świecie), podziwiam jej patriotyzm oraz zaangażowanie w sprawę, którą uznawała za słuszną. Była tytanką wiary, której największą miłością był Chrystus. Jego Imię wypowiadała głośno w chwili konania. A zginęła z ręki tych, co mienili się chrześcijanami (podobnie jak liczni prekursorzy Ruchu Świętych w Dniach Ostatnich w XIX w.).


Joanna jest jedną z najwspanialszych postaci okresu Apostazji – oraz wielkim człowiekiem. Jest dla mnie wzorem wiary własnej i niezłomnej. Podziwiam taką wiarę – wiarę, która jest tak bardzo własna i autentyczna, że może jaśnieć innym ludziom.


Niech będzie Cześć i Chwała Joannie!

Do końca dziejów nich jaśnieje jej Chrystusowy Blask!


Przypisy:

[1] F. J. Holzwarth: „Historia Powszechna” Nakładem Przeglądu Katolickiego. Warszawa 1883 , s. 328.

[2] Maxwell Anderson, Joanna z Lotaryngii, 1974, s. 80.

[3] Danielle Christensen, 6 times LDS leaders have referenced the story of Joan of Arc, deseret.com (data dostępu: 11 marca 2021).


Źródło ilustracji: Brightness of Hope - Facebook.

Popularne posty z tego bloga

Znani „mormoni”, czyli ośmioro najsłynniejszych Świętych

Dziś trochę z innej beczki i trochę dla rozrywki. Ach, kimże są i gdzie są ci „mormoni”? To pytanie ciśnie się na usta wielu osobom uważającym, że jesteśmy dziwną podziemną sektą, która w tajemnicy przed światem kryje swych wyznawców. Tak – spotkałem się z tym poglądem! No cóż, mylenie nas równocześnie ze Świadkami Jehowy, Amiszami i Scjentologiami daje takie właśnie efekty. Tymczasem nie ma po naszej stronie nic tajemniczego. Otwarcie przyznajemy się do swej przynależności do świętych w dniach ostatnich, prowadzimy intensywne życie rodzinne, towarzyskie i zawodowe, a wielu z nas zrobiło międzynarodową karierę. Dziś chciałbym przedstawić Czytelnikom ośmioro znanych świętych. Jest ich więcej, ale skoncentrowałem się na tych postaciach, których sława dotarła do Polski. A oto oni: 1. Bill Marriott (ur. 1932) Znamy Hotele Marriott? ZNAMY! J ako dyrektor wykonawczy Marriott International, Bill Marriott kierował jedną z największych sieci hoteli na świecie do czasu p

Jesteś osobą LGBT, zgadza się? ROZMOWA Z PAWŁEM

Pawle, powiedz nam coś o sobie. Paweł (imię zostało zmienione): Mam na imię Paweł. Mieszkam w Polsce. Pracuję dla dużej firmy i realizuję liczne zlecenia. Jestem co dnia mocno zajęty. W wolnych chwilach uprawiam sport. Jesteś osobą LGBT, zgadza się? Można tak powiedzieć, choć nie pod każdą literką bym się podpisał ( śmiech ). Jesteś zatem „G” – gejem. Jestem orientacji homoseksualnej. Ale to nie jest moja tożsamość! Należę do Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich. W Kościele uczymy się, że przede wszystkim jesteśmy ukochanymi dziećmi Ojca Niebieskiego. Tym jestem – jestem Dzieckiem Boga. Oto kim jestem. Odcinasz się od organizacji LGBT? Nie. Mam tam licznych przyjaciół. Ale do żadnej nie należę. Należysz do Kościoła Jezusa Chrystusa. W środowiskach religijnych modne jest doszukiwanie się społecznej genezy orientacji homoseksualnej. Podejmowałeś kiedyś nad tym refleksję w odniesieniu do swojej sytuacji? Tak! Wielokrotnie

Jak prowadzić dziennik duchowy?

Wezwani jesteśmy do tego, by doskonalić się każdego dnia! Uff... Orka na ugorze! Być może. Każdy z nas ma inny temperament, inną historię, problemy i radości. By temu wszystkiemu się przyjrzeć, a zarazem złapać do życia trochę twórczego dystansu w sukurs przyjść nam może prowadzenie Dziennika Duchowego. Ja swój prowadzę od 2015 roku. Moje „Ja” z początku w niczym nie przypomina mojego obecnego „Ja”. I to jest właśnie super! Miło jest przyjrzeć się swojej ewolucji i nabrać nadziei, że kiedyś będzie się deczko lepszym niż dziś. W samorozwoju o niebo lepiej niż nie jedna auto-psychoanaliza pomóc może szczery notatnik uczuć, refleksji i Bożych podszeptów. Dzisiaj chciałbym podzielić się praktyką duchową jaką jest prowadzenie dziennika uczuć – lub jak kto woli „dziennika duchowego”. Zainteresowanym chciałbym przedstawić siedem rad na dobry początek realizowania takiej praktyki. Rada 1. Staraj się pisać codziennie (i odręcznie) Dobry dziennik duchowy prowadzony jest systematyc