Przejdź do głównej zawartości

SCEPTYCYZM – oznacza pokorę

Osobiście ucieszyłem się na wieść o nowym zaleceniu w ogólnokościelnym Podręczniku Generalnym. Punkcie 38.8.45 zawiera uwagę o źródłach informacji. Czytamy tam, że wiele z nich jest nierzetelnych i nie ubogaca duchowo. Niektóre źródła promują gniew, spory, strach lub bezpodstawne teorie spiskowe. Nowy punkt Podręcznika zachęca świętych, by wykazali się mądrością w szukaniu prawdy. Członkowie Kościoła – piszą dalej autorzy tekstu – powinni poszukiwać i dzielić się jedynie źródłami informacji wiarygodnymi, które opierają się na faktach oraz są rzetelne. Powinni unikać źródeł, które są spekulatywne lub bazują na pogłoskach (tłumaczenie moje). Bardzo cenię w życiu jasną komunikację. Lubię się dowiadywać i ciągle sprawdzać. Jako osoba wierząca – lubię być SCEPTYCZNY.

Osoby religijne (i bezwyznaniowe) na całym świecie fiksują się na taki obrazie rzeczywistości, który kształtowany jest przez uogólnienia, pogłoski i klarowne (choć dziecinne) wyjaśnienia. Te ostatnie porządkują naszą rzeczywistość – również duchową, gdyż są łatwo przyswajalne. Mamy skłonność do wysnuwania pochopnych wniosków na temat ludzi o innych poglądach politycznych lub o osobach odmiennych wyznań – LUBIMY PODOBIEŃSTWA I UPROSZCZENIA. Co więcej... nawet nasze religijne przekonania bywają zbudowane na łatwych analogiach i szybkim zrozumieniu związków między jakimiś zjawiskami, obrazami czy zdarzeniami. Stoi za tym prosty mechanizm – choć tajemniczo nazywany – a jest nim „paternifikacja”, czyli skłonność do znajdowania wokół nas wzorów i podobieństw.


Zasadniczo pod pojęciem „paternifikacja” (z ang. pattern – wzór) rozumie się w najprostszym ujęciu „skłonność do doszukiwania się sensownych struktur tam gdzie ich nie ma”.[1] A tak na poważnie, amerykański historyk nauki Michael Shermer wyjaśniał, że paternifikacja to poszukiwanie i dostrzeganie sensownych wzorców (także tam gdzie ich nie ma) – jest to neurokogitywna cecha Homo sapiens ukształtowana w toku ewolucji.[2] W prywatnej rozmowie usłyszałam o paternifikacji jako „dostrzeganiu nieistniejących zależności w losowych lub mało istotnych danych”. Wbrew tej ostatniej definicji, ja użyłbym określenia paternifikacja również w odniesieniu do danych ISTOTNYCH, a jednak ujętych w taki sposób, by tworzyły one jakiś czytelny wzór – złożony z pasujących do siebie i „jakoś tam” podobnych elementów.


No i mamy problem – duchowy!


Twórcze wnioski ze znajdowania podobieństw


Znajdowanie wzorów i podobieństw jest powszechnym zjawiskiem w kulturach (także religiach) i nierzadko przynosi bardzo twórcze efekty. Odkrywanie wzorów i podobieństw w tekstach religijnych sprzyja interesującym refleksjom oraz ubogaca życie duchowe. Tak było w chrześcijaństwie od samego początku. Wierni Kościoła pierwotnego (a później ojcowie Kościoła katolickiego i prawosławnego) prześcigali się w opisywaniu analogii między wydarzeniami Starego i Nowego Testamentu – co dawniej miało uzasadniać słuszność chrześcijańskich przekonań religijnych. Do najpopularniejszych należy chociażby analogia między Wielkim Potopem a chrztem (1 P 3,18-21) albo między Pasją Chrystusa a ofiarami Paschalnymi Starego Przymierza (Hbr 10,21-22). Chylę czoła przed tymi pięknym analogiami – i nie ma w tym krzty złośliwości z mojej strony! Religia zakłada myślenie symbolami. Z swej natury każda religia jest pełna symboli, które wśród wyznawców mają znaczenie dla ich wzrostu duchowego.


Niemniej, jestem ostrożny w moim entuzjazmie. Uczeni i duchowni licznych wyznań chrześcijańskich – motywowani słowami apostołów – doszukali się dalszych analogii. Taniec Dawida przed Arką Przymierza (2 Sm 6, 12-15) miał być zapowiedzią poruszenia się dzieciątka w łonie Elżbiety na dźwięk pozdrowienia Maryi, Matki Jezusa Chrystusa (Łk 1,41).[3] Duchowni doszli do interpretowania Drabiny Jakubowej ze snu patriarchy Jakuba jako pomostu między Niebem a Kościołem chrześcijańskim (powoływano się tutaj na J 1,51 oraz Obj 21 i 22).[4] Choć są to bardzo wdzięczne analogie, to jednak... czy łączenie ze sobą dwóch podobnych wydarzeń z dwóch różnych kultur (mimo podobieństw między nimi), doprowadziło tutaj do konkluzji o jakimkolwiek znaczeniu dla życia duchowego? Może tak – a może nie...


Tragiczne wnioski ze znajdowania podobieństw


Wspomniany psycholog, Michael Shermer, podaje dość komiczne wzory i podobieństwa, które z nagła odkrywają ludzie wokół siebie. Oto „widzą Dziewicę Maryję w kanapce z serem” lub „słyszą demoniczne przekazy w piosence Led Zeppelin, Stairway to Heaven”.[5] Te przykłady może brzmią zabawnie, ale uproszczony sposób kojarzenia różnych rzeczy doprowadził też do tragicznych wniosków.


Uznano frazę z Apokalipsy „synagoga szatana” (συναγωγή τοῦ Σατανᾶ – 2,9) za określenie wspólnoty żydowskiej – to zaowocowało doszukiwaniem się uzasadnień dyskryminacji i prześladowania Żydów przez chrześcijan (choć autor Apokalipsy w 3,9 wyraźnie stwierdza, że „synagogą szatana” nie są Żydzi). Z kolei werset z Ewangelii Mateusza „krew jego na nas i na dzieci nasze” (27,25) uznano za przyznanie przez Żydów, że oni (świadkowie śmierci Jezusa na Golgocie) a także ich potomkowie będą już zawsze ponosić winę za śmierć Mesjasza (No, chyba że przyjmą chrześcijaństwo!).


Nic nie dały wytłumaczenia Soboru Trydenckiego w XVI wieku w Kościele katolickim[6] mające na celu ukrócenie podobnych analogii (wytłumaczenia powtórzył w 1965 roku Sobór Watykański II deklaracją Nostra aetate – pkt. 1-5). Z kolei uczestnicy Synodu Kościoła Luterańskiego w Ameryce w 1994 roku uznali za konieczne, aby oficjalne potępić anty-żydowskie wypowiedzi Marcina Lutra z 1543 roku (wyrażone w publikacji O żydach i ich kłamstwach, gdzie XVI-wieczny reformator, powołując się na Biblię, wzywał do zakazania rabinom nauczania, do palenia modlitewników żydowskich i do podpalenia synagog).[7] Zabieg ten nie położył kresu anty-semityzmowi (rasizmowi i ksenofobii) wśród absolutnie wszystkich protestantów.


Mormoni” w matni ładnych wzorów


Oczywiście – muszę przyznać – istnieją piękne analogie w wypowiedziach przywódców Kościoła. Do jednej z najbardziej trafnych uważam przemówienie profesora religioznawstwa (i członka Kościoła) Todda B. Parkera, zatytułowane True Doctrine, Understood, Changes Attitudes and Behavior. Starszy Parker apelował do słuchaczy, by czytając jakiekolwiek Pisma Święte szukali „typów Chrystusa”.[8] Jest to sugestia bardzo mi bliska, gdyż ja – jako człowiek wierzący – uważam za dobre (jeśli nie wskazane) rozważanie Pism Świętych w sposób zbliżający mnie do tego, którego uważam za moją Siłę Wyższą. Za wydarzenie o potężnej symbolice uznaję fakt przyjęcia chrztu przez Mesjasza właśnie w Betanii, gdzie rzeka Jordan stanowi najniższe na świecie zbiorowisko wody słodkiej (J 1,26). Prezydent Kościoła, Russel M. Nelson, uznał ten pozornie drobny szczegół za wymowny znak zstąpienia przez Chrystusa „poniżej wszystkich rzeczy”.[9]


Jednakże, już przy lekturze wypowiedzi starszego Todda B. Parkera robi mi się przynajmniej raz... nieswojo! Dalej w swoim przemówieniu starszy Parker znajduje symbolikę w nazwisku Józefa Smitha – zauważając, że imię „Yosef” oznacza „Bóg niech doda synów”, zaś Smith („kowal”) jest nazwą zawodu osoby, która wykuwa coś z surowego materiału. Mówca konkluduje, że nazwisko „Józef Smith” zawiera zatem w swej istocie głębię. Cóż... pożywka dla hejterów mormonizmu.


Podam inny (niepokojący) przykład – ale odejdę już od wypowiedzi starszego Parkera (zwłaszcza, że – jak pisałem – bardzo cenię jego słowa). W Księdze Mormona czytamy proroctwo biblijnego patriarchy Józefa o pojawieniu się w dalekiej przyszłości „widzącego”, który ma mieć imię po (patriarsze Józefie) i po swoim ojcu (II Księga Nefiego 3,6-15). Powszechny wniosek z tego proroctwa bywa taki, że już sama Księga Mormona zwiastuje narodziny i działalność Józefa Smitha. I tu podobieństwa wydają się jasne! Przecież tłumacz Złotych Płyt był wizjonerem, miał na imię właśnie „Józef” – tak jak biblijny patriarcha i własny ojciec – Józef Smith Senior. Sceptycy uznają tę „rzekomą” zapowiedź bohatera Biblii (zawartą w Księdze Mormona) za dowód, że tłumaczenie Złotych Płyt jest mistyfikacją i dowodem niebywałego narcyzmu „mormońskiego proroka” (który nie dość, że stworzył księgę rzekomo natchnioną przez Boga, to jeszcze wielkodusznie umieścił w niej swoją osobę – dodają złośliwie). Tymczasem moim zdaniem występowanie domniemanego imienia Józef w podanym przez Księgę Mormona zwiastowaniu oraz fakt, iż pierwszy prorok naszej dyspensacji miał na imię Józef – to zwykły przypadek.[10]


Pozwolę sobie podać jeszcze jeden przykład. Księga Mormona ostrzega przed „wielkim i wstrętnym kościołem”[11], z którego opisu wielu świętych w dniach ostatnich – mimo uwag starszego Stephena E. Robinsona w 1988 roku[12] – odczytało ostrzeżenie przed Kościołem katolickim (kompletnie bez sensu!). Wychwytywanie związków między jakimiś zjawiskami ze współczesności oraz z dawnych dziejów generuje niepotrzebne konflikty, zabobonność i magiczne (w swej istocie) uprzedzenia. Tutaj poza-kościelnym przykładem (choć podobnym do poprzedniego) mogą być anonimowe teksty autorów bloga EyesWideOpenNWO[13].


SCEPTYCYZM – oznacza pokorę


Na uwagę zasługuje to, że paternifikacja – nad którą się tutaj dziś pochyliłem – jest typowym sposobem postrzegania świata przez osoby cierpiące na zaburzenia paranoidalne. Warto tę ciekawostkę mieć na uwadze – chociażby (o ironio!) jako symboliczne ostrzeżenie na przyszłość. Tak się składa, że niektóre elementy z dziejów religii (także chrześcijańskiej – wątki, miejsca, słowa i imiona) nie mają ze sobą kompletnie nic wspólnego. Warto byśmy – jako członkowie Kościoła – liczyli się z faktem, że o ile DLA NAS jakiś znak lub miejsce symbolizują coś bliskiego NAM, to wyznawcy ODMIENNEJ religii mogą rozumieć to „coś” zupełnie inaczej! Przykładem mogą być interpretacje figur dwóch aniołów na Arce Przymierza – inna żydowska, inna rzymskokatolicka, inna kalwińska (i potencjalnie... zupełnie inna „mormońska”). Dla dobra wiary warto powątpiewać w to, czemu się daje wiarę.


Moją drogę przez świat wiary wyznacza sceptycyzm. Lubię sceptycyzm – także dlatego, że jest jedynym „izmem”, który nie zrodził jeszcze – i nawet nie jest w stanie wygenerować – ideologii totalnych, wyjaśniających wszystko, promujących się jako jedynie słuszne. Sceptycyzm nikogo nie podporządkowuje i nic na siłę nie wyjaśnia, ale – no właśnie! – nakłania, aby ruszyć w podróż pełną nowych odkryć. Sceptycyzm motywuje i nieustannie zachęca. Sceptycyzm nigdy nie jest fatalizmem.


Sceptycyzm oznacza pokorę. Jest przekonaniem, że świat i jego sprawy nie muszą być dokładnie takie, jakie się nam wydają. Sceptycyzm zachęca do zadawania pytań. To właśnie sceptycyzmem wykazał się młody Prorok Józef Smith, gdy rozważał, która religia jest prawdziwa a która jest w błędzie. Sceptycyzm Proroka stał się zaproszeniem dla Siły Wyższej. Ten sceptycyzm stworzył w sercu młodego Józefa przestrzeń na przyjęcie Pierwszej Wizji.


Pierwsza Wizja ukoiła serce Józefa i pozwoliła czekać na boskie objawienia w spokoju – bez radykalnego zmieniania dotychczasowego życia (Józef Smith-Historia 26). To sceptycyzm zgiął kolana Józefa do modlitwy, inspirował do cierpliwości i uchronił go przed ideologicznym fanatyzmem. Wielu jego naśladowców Proroka nie poszło tą drogą – ale kilka dekad po jego śmierci oddalili się w kierunku poglądów fundamentalistycznych (uwierzywszy tak w doktrynę, jak i w zabobony oraz w pogłoski).


Życie to nie baśń!


Pisałem dziś o dostrzeganiu w świecie analogii i wzorów, a zatem o czymś naturalnym dla człowieka („naturalnego człowieka”) – wynikającym z jego naturalnego pragnienia, aby uporządkować sobie świat, gdy ten staje się obcy lub niezrozumiały. Poszukiwanie „ładu i składu” mimowolnie działa w naszych głowach, kiedy próbujemy ogarnąć stan rzeczy – albo po prostu... na chwilę poczuć, że nasze życie i cała historia ludzkości były (są i będą) baśnią, którą zwieńczy tak bardzo wyczekiwany przez nas Happy End. Jednakże, jako ludzie (Dzieci Niebiańskich Rodziców) mamy trzy fantastyczne talenty: umiejętność nie-ulegania, umiejętność rozważania i umiejętność zbawiennego powątpiewania.


Wracam do wstępu dzisiejszego wpisu. Łatwo z niego wynieść zachętę do czegoś, co nazwałbym „zdrowym sceptycyzmem”. Starszy Gary E. Stevenson, apostoł Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich, zachęcał do polegania na Panu.[14] II Księga Nefiego (4,34) dodaje: a nie na człowieku – czyli prawdopodobnie również nie na własnym rozsądku. Ufaj Panu z całego serca i nie polegaj na własnym rozumie – notuje autor Księgi Przysłów (3,5). Nasz umysł jest zawodny. Bóg zaś (na szczęście!) trzyma się z dala od rozumowania, logiki i „genialności” naszego umysłu.


Może zatem warto...


Warto postąpić każdego dnia za przykładem nie tylko Proroka Józefa, ale wielu, którzy byli przed nim i po nim – a zatem:


I.

Warto, jak oni, ośmielić się i podważyć autorytety,

w tym bezbłędność własnych (dotychczasowych) przekonań.


II.

Warto nie ulegać słabości do gwałtownego układania sobie

całego świata według siebie i tego co samemu się uważa za słuszne

(bo ktoś tak mówi, bo ktoś tak pisze, bo „jakoś tak wynika” ze Świętych Pism).


III.

Warto odsunąć się na jakieś odludzie myśli,

zatrzymać się z dala od „słusznych idei”,

złapać dystans do prostych procesów w swojej głowie

i powiedzieć sobie:

a może jednak – NIE”.


PRZYPISY:

[1] krzyzowki123.pl/definicja/paternifikacja – data dostępu: 4 stycznia 2021.

[2] www.ted.com/talks/michael_shermer_why_people_believe_weird_things – data dostępu 4 stycznia 2021.

[3] Benedykt XVI, Tam gdzie jest gościnność, tam jest Bóg i radość, Rozważanie przed modlitwą Anioł Pański 23 grudnia 2012 (opoka.org.pl – data dostępu: 4 stycznia 2021).

[4] na przykład Ireneusz z Lyonu w Adversus Haereses.

[5] wcześniej podany link do ted.com.

[6] www.ekumenizm.pl/publicystyka/zydzi-ukrzyzowanie-i-chrzescijanski-antysemityzm/ - data dostępu: 4 stycznia 2021.

[7] Wpis na Religion Wikia (religion.wikia.org/wiki/On_the_Jews_and_Their_Lies – data dostępu: 2 stycznia 2021) zawiera dalsze odnośniki.

[8] Todd B. Parker, True Doctrine, Understood, Changes Attitudes and Behavior, wykład dostępny na stronie BUY: speeches.byu.edu/talks/todd-b-parker/true-doctrine-understood-changes-attitudes-behavior/ (część przemówienia zatytułowana Zasada nr 4) – data dostępu: 3 stycznia 2021.

[9] Russel M. Nelson, Self-Mastery, „Ensign”, listopad 1985, s. 32.

[10] Do tego fragmentu II Księgi Nefiego powrócę w osobnym wpisie.

[11] I Księga Nefiego 13 oraz 14,11; por. Doktryna i Przymierza 18,20.

[12] Stephen E. Robinson, Warrning Aginst the Saints of God, „Ensign”, styczeń 1988.

[13] Autorzy we wpisie z 2013 roku z akronimu I-H-S (widocznego w katolickich świątyniach) odczytali imiona egipskich bóstw, Izyda-Horus-Set (umknął im fakt, jak długą historię ma ten skrót i że litery IHS oznaczają w istocie Chrystusa): eyeswideopennwo.wordpress.com/2013/12/07/ihs/ – data dostępu: 3 stycznia 2021.

[14] churchofjesuschrist.org/study/general-conference/2016/10/look-to-the-book-look-to-the-lord?lang=pol – data dostępu: 4 stycznia 2020.

Popularne posty z tego bloga

Znani „mormoni”, czyli ośmioro najsłynniejszych Świętych

Dziś trochę z innej beczki i trochę dla rozrywki. Ach, kimże są i gdzie są ci „mormoni”? To pytanie ciśnie się na usta wielu osobom uważającym, że jesteśmy dziwną podziemną sektą, która w tajemnicy przed światem kryje swych wyznawców. Tak – spotkałem się z tym poglądem! No cóż, mylenie nas równocześnie ze Świadkami Jehowy, Amiszami i Scjentologiami daje takie właśnie efekty. Tymczasem nie ma po naszej stronie nic tajemniczego. Otwarcie przyznajemy się do swej przynależności do świętych w dniach ostatnich, prowadzimy intensywne życie rodzinne, towarzyskie i zawodowe, a wielu z nas zrobiło międzynarodową karierę. Dziś chciałbym przedstawić Czytelnikom ośmioro znanych świętych. Jest ich więcej, ale skoncentrowałem się na tych postaciach, których sława dotarła do Polski. A oto oni: 1. Bill Marriott (ur. 1932) Znamy Hotele Marriott? ZNAMY! J ako dyrektor wykonawczy Marriott International, Bill Marriott kierował jedną z największych sieci hoteli na świecie do czasu p

Jesteś osobą LGBT, zgadza się? ROZMOWA Z PAWŁEM

Pawle, powiedz nam coś o sobie. Paweł (imię zostało zmienione): Mam na imię Paweł. Mieszkam w Polsce. Pracuję dla dużej firmy i realizuję liczne zlecenia. Jestem co dnia mocno zajęty. W wolnych chwilach uprawiam sport. Jesteś osobą LGBT, zgadza się? Można tak powiedzieć, choć nie pod każdą literką bym się podpisał ( śmiech ). Jesteś zatem „G” – gejem. Jestem orientacji homoseksualnej. Ale to nie jest moja tożsamość! Należę do Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich. W Kościele uczymy się, że przede wszystkim jesteśmy ukochanymi dziećmi Ojca Niebieskiego. Tym jestem – jestem Dzieckiem Boga. Oto kim jestem. Odcinasz się od organizacji LGBT? Nie. Mam tam licznych przyjaciół. Ale do żadnej nie należę. Należysz do Kościoła Jezusa Chrystusa. W środowiskach religijnych modne jest doszukiwanie się społecznej genezy orientacji homoseksualnej. Podejmowałeś kiedyś nad tym refleksję w odniesieniu do swojej sytuacji? Tak! Wielokrotnie

Jak prowadzić dziennik duchowy?

Wezwani jesteśmy do tego, by doskonalić się każdego dnia! Uff... Orka na ugorze! Być może. Każdy z nas ma inny temperament, inną historię, problemy i radości. By temu wszystkiemu się przyjrzeć, a zarazem złapać do życia trochę twórczego dystansu w sukurs przyjść nam może prowadzenie Dziennika Duchowego. Ja swój prowadzę od 2015 roku. Moje „Ja” z początku w niczym nie przypomina mojego obecnego „Ja”. I to jest właśnie super! Miło jest przyjrzeć się swojej ewolucji i nabrać nadziei, że kiedyś będzie się deczko lepszym niż dziś. W samorozwoju o niebo lepiej niż nie jedna auto-psychoanaliza pomóc może szczery notatnik uczuć, refleksji i Bożych podszeptów. Dzisiaj chciałbym podzielić się praktyką duchową jaką jest prowadzenie dziennika uczuć – lub jak kto woli „dziennika duchowego”. Zainteresowanym chciałbym przedstawić siedem rad na dobry początek realizowania takiej praktyki. Rada 1. Staraj się pisać codziennie (i odręcznie) Dobry dziennik duchowy prowadzony jest systematyc