Przejdź do głównej zawartości

Moja apologetyka

Choć nawróciłem się nie tak dawno, wciąż pozostaje we mnie coś z poszukiwacza. Może do końca życia będę się zmagał... I dobrze. Lepsze to, niż zasiadanie w wygodnym fotelu pewności siebie, w przytulnym obserwatorium, który nazywa się „mój pogląd”, do którego nikt poza zaufanymi przyjaciółmi, starannie wyselekcjonowanymi, nie ma dostępu.
Leży mi na sercu apologia, ale zauważam, że gdy przychodzi co do czego i mam się wypowiedzieć na dany temat, słowa więzną mi w gardle. W zaciszu swojego małego obserwatorium jednakże łatwo ubrać w słowa myśli i odpowiedzieć Jamesowi White'owi, złośliwej sąsiadce, koledze-fundamentaliście. Inaczej się dzieje, gdy rozmawiam. Dlaczego?
- No powiedz, że coś! - krzyczy do mnie wczoraj Eliza zniecierpliwiona czekaniem na moją odpowiedź o stan cywilny Jezusa i doktrynę Kościoła o Duchu Świętym.
- Janku, mam do ciebie pytanie z dziedziny pneumatologii – zaczyna K. podczas towarzyskiego spotkania rok temu – Jeśli w odległej przyszłości jakiś twórca zaprojektowałby samoistny dygitalny świat, który ewoluowałby do wytworzenia w sobie istot rozumnych i w ramach tego świata tenże twórca powołałby do istnienia swoją kopię-reprezentanta, uzyskalibyśmy analogiczną sytuację do Boga-Ojca i Syna-Bożego. A gdzie w tym wszystkim były Duch Święty?
A ja znowu przez chwilę, irytującą K., milczę. K. w końcu sam udziela nam odpowiedzi.
- No i? - dopytuje wczoraj Eliza, gdy ja patrzę jej głęboko w oczy. Tak samo patrzyłem na K.
Nie odpowiem. Przynajmniej nie od razu i nie bez pomyłek. Dlaczego tak? Bo fascynuje mnie, podnieca i zniewala ten moment czekania na odpowiedzi. Ten moment niepewności, gdy pytanie dochodzi kresu albo zawiesza się. Podoba mi się właśnie ten moment i – mimowolnie – nie chcę go przerywać. Niech trwa. Odpowiedź zabija go. OK, może pomaga komuś znaleźć drogę, ale odnalezienie czegokolwiek w teologii... ma w sobie coś płytkiego, nieautentycznego, zgoła nie-teologicznego.
Tak, lubię słuchać pytań i ekscytują mnie wibrujące za nimi intencje (dlatego tak zerkam głęboko w oczy pytających). Pytania przypominają mi śpiew cerkiewny, który – choć napisany przez tych co lubili udzielać odpowiedzi – sam w sobie jest wielkim pytaniem do Niewiadomego.
I chciałbym w tym momencie dodać jeszcze coś odkrywczego z ostatnich notatek w pamiętniku, ale gdy szukam właściwego miejsca, notatnik otwiera się w najmniej oczekiwanym punkcie – na słowach św. Bonawentury: zapytaj ciemność a nie jasność, nie pytaj światła, lecz pytaj ogień.

Popularne posty z tego bloga

Znani „mormoni”, czyli ośmioro najsłynniejszych Świętych

Dziś trochę z innej beczki i trochę dla rozrywki. Ach, kimże są i gdzie są ci „mormoni”? To pytanie ciśnie się na usta wielu osobom uważającym, że jesteśmy dziwną podziemną sektą, która w tajemnicy przed światem kryje swych wyznawców. Tak – spotkałem się z tym poglądem! No cóż, mylenie nas równocześnie ze Świadkami Jehowy, Amiszami i Scjentologiami daje takie właśnie efekty. Tymczasem nie ma po naszej stronie nic tajemniczego. Otwarcie przyznajemy się do swej przynależności do świętych w dniach ostatnich, prowadzimy intensywne życie rodzinne, towarzyskie i zawodowe, a wielu z nas zrobiło międzynarodową karierę. Dziś chciałbym przedstawić Czytelnikom ośmioro znanych świętych. Jest ich więcej, ale skoncentrowałem się na tych postaciach, których sława dotarła do Polski. A oto oni: 1. Bill Marriott (ur. 1932) Znamy Hotele Marriott? ZNAMY! J ako dyrektor wykonawczy Marriott International, Bill Marriott kierował jedną z największych sieci hoteli na świecie do czasu p

Jesteś osobą LGBT, zgadza się? ROZMOWA Z PAWŁEM

Pawle, powiedz nam coś o sobie. Paweł (imię zostało zmienione): Mam na imię Paweł. Mieszkam w Polsce. Pracuję dla dużej firmy i realizuję liczne zlecenia. Jestem co dnia mocno zajęty. W wolnych chwilach uprawiam sport. Jesteś osobą LGBT, zgadza się? Można tak powiedzieć, choć nie pod każdą literką bym się podpisał ( śmiech ). Jesteś zatem „G” – gejem. Jestem orientacji homoseksualnej. Ale to nie jest moja tożsamość! Należę do Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich. W Kościele uczymy się, że przede wszystkim jesteśmy ukochanymi dziećmi Ojca Niebieskiego. Tym jestem – jestem Dzieckiem Boga. Oto kim jestem. Odcinasz się od organizacji LGBT? Nie. Mam tam licznych przyjaciół. Ale do żadnej nie należę. Należysz do Kościoła Jezusa Chrystusa. W środowiskach religijnych modne jest doszukiwanie się społecznej genezy orientacji homoseksualnej. Podejmowałeś kiedyś nad tym refleksję w odniesieniu do swojej sytuacji? Tak! Wielokrotnie

Jak prowadzić dziennik duchowy?

Wezwani jesteśmy do tego, by doskonalić się każdego dnia! Uff... Orka na ugorze! Być może. Każdy z nas ma inny temperament, inną historię, problemy i radości. By temu wszystkiemu się przyjrzeć, a zarazem złapać do życia trochę twórczego dystansu w sukurs przyjść nam może prowadzenie Dziennika Duchowego. Ja swój prowadzę od 2015 roku. Moje „Ja” z początku w niczym nie przypomina mojego obecnego „Ja”. I to jest właśnie super! Miło jest przyjrzeć się swojej ewolucji i nabrać nadziei, że kiedyś będzie się deczko lepszym niż dziś. W samorozwoju o niebo lepiej niż nie jedna auto-psychoanaliza pomóc może szczery notatnik uczuć, refleksji i Bożych podszeptów. Dzisiaj chciałbym podzielić się praktyką duchową jaką jest prowadzenie dziennika uczuć – lub jak kto woli „dziennika duchowego”. Zainteresowanym chciałbym przedstawić siedem rad na dobry początek realizowania takiej praktyki. Rada 1. Staraj się pisać codziennie (i odręcznie) Dobry dziennik duchowy prowadzony jest systematyc