Przejdź do głównej zawartości

Łacina dla Dzieci (Europy)


W jednym z moich video, jako członek Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich, mówiłem, że moja religia - mormonizm - nigdy nie zadomowi się w Europie, dopóki Księga Mormona (nasze święte pismo) nie doczeka się przekaładu na grekę koine i na łacinę.

W mediach społecznościowych pozwaliłem sobie na reakcję pod adresem serdecznego kolegi. Kolega sceptycznie podszedł do pomysłu opisanego w magazynie WIĘŹ na temat popularyzacji nauczania łaciny w szkołach publicznych.

Piszę w komentarzu: Ok! Ale nie wolno być ignorantem. Ignorancja jest paliwem arogancji, głupoty i dezinformacji. A te - jak głosił, zamordowany przez hitlerowców w 1945 roku, pastor Dietrich Boenhoffer są bazą totalitaryzmów, odczłowieczenia, są najpotężniejszym złem. Tu nie chodzi o gloryfikację, ale o świadomość. Niech dzieciaki mają solidny wgląd w historię. Jan Paweł II pisał, że naród co zabija własne dzieci jest narodem bez przyszłości, a tymczasem Maria Szyszkowska (lewicowa polityczka) słusznie zauważała: naród ignorujący swoich starców jest narodem bez podstaw!


Dygresja: w jednym z moich video, jako członek Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich, mówiłem, że moja religia - mormonizm - nigdy nie zadomowi się w Europie, dopóki Księga Mormona (nasze święte pismo) nie doczeka się przekaładu na grekę koine i na łacinę. Ignorowanie klasycznej schedy kontynentu europejskiego generuje jeszcze jedno potężne ryzyko: nie tylko sprzyja dożywianiu głupoty i ignorancji ale także nieprawdopodobnie sprzyja dezinformacji, zakłamywaniu rzeczywistości oraz tworzy fałszywy obraz świata - fałszywy obraz historii, w tym wypadku sprzyja złudzeniu, że wszystko co dawne jest złe, wszystko co obecne jest prawidłowe, a wszystko co teraz będziemy wymyślać ma potencjał bycia dużo lepszym niż to, co było kiedyś.


Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu 


 Fakultatywne zajęcia z języków klasycznych dla młodzieży w Europie są bardziej potrzebne na przykład w Polsce niż chociażby katecheza katolicka. Nie jestem przeciwnikiem katechezy katolickiej w szkołach państwowych! Co więcej, uważam, że powinna być ona dostępna dlatego że większość dzieci należy do rodzin, które wyznają katolicyzm (a więc dobrze jest jeśli Państwo daje przestrzeń na zajęcia katechetyczne). Niemniej, liczę się z faktem, że większość zajęć z katechezy katolickiej ma charakter populistyczny, katecheza ograniczona jest do nauki formułek, do przyjmowania religii w sposób bezmyślny - katecheza nie zachęca do refleksji nad życiem duchowym, religijnym i kulturowym młodego obywatela i członka Kościoła katolickiego. Podręczniki koncentrują się na kwestiach marginalnych z punktu widzenia duchowości oraz doktryny katolickiej. Szkoda, ale nie jest to moja sprawa. I tutaj zrobię przerwę. Mówię SZKODA dlatego że mam ogromny szacunek do Kościoła katolickiego obrządku łacińskiego - do jego przebogatej Tradycji, do jego sztuki, literatury i kultury które są budulcem tożsamości polskiej oraz kultury europejskiej i szeroko pojętej kultury polskiej.

 

Przyszłość jednak nie rośnie na drzewach! Ma jakieś podstawy. Sama z siebie budowana była przez naszych przodków, budowana jest przez nas oraz budowana będzie przez naszych następców. Warto jest zachowywać łączność przeszłości z teraźniejszością zmiany - zwłaszcza zmiany ku lepszemu - nie mogą pominąć tradycji, nie mogą pominąć tego, co było. Zerwanie z tradycją daje przestrzeń do panoszenia się zła i krzywdy ludzkiej - tego nauczyliśmy się od sąsiadów z zachodu i ze wschodu. Bezwzględne zrywanie z przeszłością tworzy świat, w którym jedynie ci, co żyją teraz mają prawo głosu, mają jedyne prawo oceny. Ci co są w mniejszości oraz rzesze umarłych są bezużyteczni i można im przepisywać nasze własne, obecne, modne intencje - a dalej naszą własną moralność i nasze własne poglądy. Co oni na to? Nie dowiemy się, bo nie chcemy się dowiedzieć.


O Tradycji słów kilka


Pozwoliłem sobie na moim blogu na zuchwałą tezę, że Tradycja w naszym systemie życia na Ziemi jest nieodzownym komponentem codzienności. Gwarantuje ona osadzenie, ugruntowanie i pozwala jednostce smakować życia w sposób bezpieczny - zaopatruje go w doświadczenie (powiem górnolotnie: "w mądrość przodków"). I w ten sposób sprzyja znalezieniu spełnienia i szczęścia. Figuratywnie można tę sytuację opisać jako sytuację drzewa, które im głębiej ma korzenie, tym lepiej jest odżywiane. Jego korona staje się szeroka, a jego gałęzie z czasem mogą ogarnąć cały otaczający je kosmos... Mocne - wiem. Brak należytej troski o Tradycję przynosi fatalne skutki emancypującej się jednostce (lub grupie, która zrywa z tradycją). Ta jednostka (lub grupa) - w wypadku kompletnego zerwania z tradycjami – ulega osamotnieniu. Dalszym efektem tego osamotnienia są wielorakie zaburzenia duchowe: dezorientacja, gwałtowne zmienianie tożsamości, planów na życie, wahania nastrojów – w reszcie: kompletne egzystencjalne rozkojarzenie prowadzące nawet do myśli i aktów suicydalnych (ten akt suicydalny w przypadku grupy polega na jej szybkim rozkładzie - bo każdy wpada na kolejne "nowe/lepsze" pomysły).


Rewolucjonista francuski, Rabaut Saint-Étienne, powiedział o tradycji, że nie jest ona „naszym kodem”. Innymi słowy – komentuje tę opinię Luc Ferry – wolność pozwala nam wyrwać się z tradycji, krytykować ją, żeby wejść w nową historię, historię innowacji i postępu, historię niesioną przez nieustanny reformizm. Ten – jakże trafny – komentarz Luca Ferry'ego zakłada istnienie w emancypacji REFORMIZMU. Ale jeżeli przyjrzymy się genezie tego słowa, to RE-FORMIZM polega na POWRACANIU do jakichś form. Tradycja i emancypacja (wyrywanie się i dążenie ku nowemu) są zatem niby sprzeczne, ale jednak nierozłącznie sprzężone.


Ostatnie słowo


Na koniec powiem tyle - na wiecznej rzeczy pamiątkę: makaron nie rośnie na drzewach, mleko nie bierze się prosto ze sklepu, a dzieci nie przynosi bocian. Rzeczy biorą się z jakiegoś faktycznego źródła! Nie mamy umysłów, które ogarną cały świat i całą historię - ale nie możemy mieć umysłów które są aroganckie i hołdują głupocie. W przeciwnym razie dojdzie do tej sytuacji którą w 30 latach XX wieku miały Niemcy gdzie przeciwko wtedy hołubionej arogancji ignorancji i głupocie odważnie wystąpił Dietrich Boenhoffer. Niestety - za późno. Bez przyswojenia językow klasycznych mormonizm nie stanie się religią Starego Kontynentu - bez solidnej znajomości łaciny Europa przepadnie.

Popularne posty z tego bloga

Znani „mormoni”, czyli ośmioro najsłynniejszych Świętych

Dziś trochę z innej beczki i trochę dla rozrywki. Ach, kimże są i gdzie są ci „mormoni”? To pytanie ciśnie się na usta wielu osobom uważającym, że jesteśmy dziwną podziemną sektą, która w tajemnicy przed światem kryje swych wyznawców. Tak – spotkałem się z tym poglądem! No cóż, mylenie nas równocześnie ze Świadkami Jehowy, Amiszami i Scjentologiami daje takie właśnie efekty. Tymczasem nie ma po naszej stronie nic tajemniczego. Otwarcie przyznajemy się do swej przynależności do świętych w dniach ostatnich, prowadzimy intensywne życie rodzinne, towarzyskie i zawodowe, a wielu z nas zrobiło międzynarodową karierę. Dziś chciałbym przedstawić Czytelnikom ośmioro znanych świętych. Jest ich więcej, ale skoncentrowałem się na tych postaciach, których sława dotarła do Polski. A oto oni: 1. Bill Marriott (ur. 1932) Znamy Hotele Marriott? ZNAMY! J ako dyrektor wykonawczy Marriott International, Bill Marriott kierował jedną z największych sieci hoteli na świecie do czasu p

Jesteś osobą LGBT, zgadza się? ROZMOWA Z PAWŁEM

Pawle, powiedz nam coś o sobie. Paweł (imię zostało zmienione): Mam na imię Paweł. Mieszkam w Polsce. Pracuję dla dużej firmy i realizuję liczne zlecenia. Jestem co dnia mocno zajęty. W wolnych chwilach uprawiam sport. Jesteś osobą LGBT, zgadza się? Można tak powiedzieć, choć nie pod każdą literką bym się podpisał ( śmiech ). Jesteś zatem „G” – gejem. Jestem orientacji homoseksualnej. Ale to nie jest moja tożsamość! Należę do Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich. W Kościele uczymy się, że przede wszystkim jesteśmy ukochanymi dziećmi Ojca Niebieskiego. Tym jestem – jestem Dzieckiem Boga. Oto kim jestem. Odcinasz się od organizacji LGBT? Nie. Mam tam licznych przyjaciół. Ale do żadnej nie należę. Należysz do Kościoła Jezusa Chrystusa. W środowiskach religijnych modne jest doszukiwanie się społecznej genezy orientacji homoseksualnej. Podejmowałeś kiedyś nad tym refleksję w odniesieniu do swojej sytuacji? Tak! Wielokrotnie

Jak prowadzić dziennik duchowy?

Wezwani jesteśmy do tego, by doskonalić się każdego dnia! Uff... Orka na ugorze! Być może. Każdy z nas ma inny temperament, inną historię, problemy i radości. By temu wszystkiemu się przyjrzeć, a zarazem złapać do życia trochę twórczego dystansu w sukurs przyjść nam może prowadzenie Dziennika Duchowego. Ja swój prowadzę od 2015 roku. Moje „Ja” z początku w niczym nie przypomina mojego obecnego „Ja”. I to jest właśnie super! Miło jest przyjrzeć się swojej ewolucji i nabrać nadziei, że kiedyś będzie się deczko lepszym niż dziś. W samorozwoju o niebo lepiej niż nie jedna auto-psychoanaliza pomóc może szczery notatnik uczuć, refleksji i Bożych podszeptów. Dzisiaj chciałbym podzielić się praktyką duchową jaką jest prowadzenie dziennika uczuć – lub jak kto woli „dziennika duchowego”. Zainteresowanym chciałbym przedstawić siedem rad na dobry początek realizowania takiej praktyki. Rada 1. Staraj się pisać codziennie (i odręcznie) Dobry dziennik duchowy prowadzony jest systematyc