Przejdź do głównej zawartości

Kościół Słusznych Zasad

 

Autor:

BARTOSZ CZARNOTTA


Jako członkowie Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich przywykliśmy do opowiadania sobie krzepiących anegdotek z życia proroka Josepha Smitha. To całkiem logiczne. W końcu to na relatywnie krzepkich ramionach tego urodzonego gdzieś w dalekim Vermoncie człowieka Bóg postanowił położyć przywrócenie swego pierwotnego Kościoła w ostatniej i najważniejszej dyspensacji. Richard Bushman zauważył niegdyś, że w Nauvoo prorok zaczął nauczać w znacznie bardziej renesansowy sposób. Zamiast nieustannie polegać jedynie na danych przez Pana, formalnych objawieniach, przeszedł do kazań, zdawkowych wypowiedzi oraz enigmatycznych aluzji. Dlaczego? Cóż, to już akurat temat na inny tekst. W tym miejscu chcę zacząć od jednej z takowych właśnie wypowiedzi. Zachowała się ona dla potomności dzięki zapobiegliwości starszego Johna Taylora, członka Kworum Dwunastu, następnie zaś trzeciego prezydenta Kościoła.

O jaką wypowiedź więc chodzi? Cóż, Nauvoo odwiedził w pewnym momencie jeden z posłów stanowego parlamentu Illinois. Zaintrygowany i zaciekawiony tym jak miasto zarządzane jest niezwykle sprawnie i kompetentnie zapytał proroka o tajemnicę jego sukcesu jako przywódcy. To, iż dodał, że ani on, ani jego parlamentarni koledzy nie są w stanie utrzymać podobnego ładu i porządku przywołajmy tu tylko jako pewną złośliwą ciekawostkę. Prorok odpowiedział „nauczam ich właściwych zasad, oni natomiast rządzą się sami.” Całe szczęście, że od samego początku mieliśmy własną, kościelną prasę. Całe szczęście, że mamy tak Boży nakaz, jak i wynikłą z kościelnej kultury obsesję by wszystko nieomal zapisywać i utrwalać. Bo w tych natchnionych słowach, kryje się nie tylko sedno organizacyjnego geniuszu tego Kościoła. Kryje się w nich także głęboka, choć pewnie surowa i niewygodna prawda o ludzkiej naturze jako takiej.

Człowiek potrzebuje trafnych, wywiedzionych z właściwego źródła zasad. Nie jest to bynajmniej powtórzenie banału czy ponowne powtórzenie oczywistości. Wręcz przeciwnie! To realistyczna i jednocześnie wiedziona podszeptem Ducha Świętego diagnoza kim jesteśmy. Gliną o wielkim potencjale, która bez właściwej formacji pozostanie na zawsze jedynie bezładną masą. Gliną, która w swej podstawowej formie chce tylko trwać, a nie przynosić pożytek, zmieniać siebie i służyć innym. Naturalnym człowiekiem, pomnożonym przez miliard, o którym to z taką mocą nauczał król Benjamin. Zatrzymaną w kadrze wersją samego siebie, niczym martwe kopie naszych pierwszych rodziców w Edenie. W stanie przed dobroczynnym i błogosławionym upadkiem, rzecz jasna. Człowiek potrzebuje zasad i surowej formacji. I będzie potrzebował ich stale. Bo w każdym z nas drzemie nie tylko naturalny człowiek ale i wewnętrzny, zezwierzęcony Lamanita z końcowych partii Księgi Mormona. Bez surowego, Bożego treningu, prowadzonego głosem żyjących proroków się go nie wyzbędziemy.

Nie chcę być w tym miejscu niewłaściwie zrozumiany. Nie twierdzę, że każdy z nas nosi w sobie mordercę, i że tylko dzięki zbawiennemu wpływowi Ewangelii nie zabijamy się wzajemnie. Nic z tych rzeczy! Sam doświadczyłem ogromu dobra w Kościele. Dobra wyświadczonego rękoma i czynami wiernych świętych, którzy w służbie drugiemu dostrzegają każdego dnia swą ścieżkę do Chrystusa. Mam na myśli zwierzęce cząstki, które w nas tkwią znacznie głębiej, które czasem trudno dostrzec, bo przejawiają się dosyć subtelnie. I właśnie dlatego trzeba o nich mówić, trzeba o nich krzyczeć, choćby ten tekst miał być w swojej wymowie krzykliwy i zgryźliwy niczym stare ogłoszenie z klatki schodowej drące się do nas po raz setny o zakazie wprowadzania psów do budynku.

Ewangelia Jezusa Chrystusa, przywrócona w dniach ostatnich za pośrednictwem proroka Josepha Smitha zawiera w sobie pełnię prawdy. Zapewnia nie tylko zbawienie - ale i wywyższenie, nie tylko nieśmiertelność - ale i życie wieczne. Życie wieczne, a zatem życie takie, jakim żyje sam Bóg Ojciec - o czym z kolei nieraz wspominał niezapomniany starszy Bruce R. McConkie (apostolat 1972-1985). Pełnia prawdy oznacza również posiadanie pełnego zestawu właściwych zasad, które pozwalają nam na rządzenie się samemu - pod warunkiem, że owych zasad przestrzegamy. Takie zasady sprzyjają budowaniu Syjonu, pięknie odzwierciedlonego w wizjach jedności - opisanej z niezwykłą mocą w 4. Księdze Nefiego.

Właściwe zasady muszą mieć w sobie moc tworzenia właściwych społeczeństw. Muszą współuczestniczyć w konstrukcji właściwych relacji międzyludzkich, tak by usunąć z nich stopniowo wszelką bezzasadną nierówność, wszelką niesprawiedliwość czy wszelką samotność. Nie ma, i nie może być w Królestwie Boga w dniach ostatnich miejsca na strach odmawiający całym grupom ludzi realnej możliwości zawarcia małżeństwa na wieczność. Nie ma w przywróconym Kościele miejsca na usprawiedliwianie konwencji społecznych, które powodują poczucie wykluczenia i nie uczestnictwa. Nie ma. W Bożym Kościele powinna funkcjonować tylko jedna wyjściowa i podstawowa tożsamość. Tożsamość dzieci Bożych. Jeżeli jest inaczej to znaczy to, że prorok Joseph przez lata przemawiał do samego siebie. A właściwe zasady, których nauczał wciąż pozostają tym tylko. Zasadami.

Kościół jest prawdziwy i wieczny. Kościół jest prawdziwy w fundamentalny i radykalny sposób. I wiem o tym poprzez głos Ducha Świętego. Zasady, które Kościół wpaja swoim członkom, i na których opiera swoją misję muszą być wcielane w życie. Do zasad tych trzeba dojrzeć. Trzeba pozwolić im się ukształtować i zdyscyplinować się przez nie. A w końcu o tym czy ludzie godni są prawdziwego Kościoła jak i właściwych zasad nauczanych przez proroków świadczy jedynie codzienny styl życia. 


Ilustracja:

Navoo (internetowe zasoby Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich)

Popularne posty z tego bloga

Znani „mormoni”, czyli ośmioro najsłynniejszych Świętych

Dziś trochę z innej beczki i trochę dla rozrywki. Ach, kimże są i gdzie są ci „mormoni”? To pytanie ciśnie się na usta wielu osobom uważającym, że jesteśmy dziwną podziemną sektą, która w tajemnicy przed światem kryje swych wyznawców. Tak – spotkałem się z tym poglądem! No cóż, mylenie nas równocześnie ze Świadkami Jehowy, Amiszami i Scjentologiami daje takie właśnie efekty. Tymczasem nie ma po naszej stronie nic tajemniczego. Otwarcie przyznajemy się do swej przynależności do świętych w dniach ostatnich, prowadzimy intensywne życie rodzinne, towarzyskie i zawodowe, a wielu z nas zrobiło międzynarodową karierę. Dziś chciałbym przedstawić Czytelnikom ośmioro znanych świętych. Jest ich więcej, ale skoncentrowałem się na tych postaciach, których sława dotarła do Polski. A oto oni: 1. Bill Marriott (ur. 1932) Znamy Hotele Marriott? ZNAMY! J ako dyrektor wykonawczy Marriott International, Bill Marriott kierował jedną z największych sieci hoteli na świecie do czasu p

Jesteś osobą LGBT, zgadza się? ROZMOWA Z PAWŁEM

Pawle, powiedz nam coś o sobie. Paweł (imię zostało zmienione): Mam na imię Paweł. Mieszkam w Polsce. Pracuję dla dużej firmy i realizuję liczne zlecenia. Jestem co dnia mocno zajęty. W wolnych chwilach uprawiam sport. Jesteś osobą LGBT, zgadza się? Można tak powiedzieć, choć nie pod każdą literką bym się podpisał ( śmiech ). Jesteś zatem „G” – gejem. Jestem orientacji homoseksualnej. Ale to nie jest moja tożsamość! Należę do Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich. W Kościele uczymy się, że przede wszystkim jesteśmy ukochanymi dziećmi Ojca Niebieskiego. Tym jestem – jestem Dzieckiem Boga. Oto kim jestem. Odcinasz się od organizacji LGBT? Nie. Mam tam licznych przyjaciół. Ale do żadnej nie należę. Należysz do Kościoła Jezusa Chrystusa. W środowiskach religijnych modne jest doszukiwanie się społecznej genezy orientacji homoseksualnej. Podejmowałeś kiedyś nad tym refleksję w odniesieniu do swojej sytuacji? Tak! Wielokrotnie

Jak prowadzić dziennik duchowy?

Wezwani jesteśmy do tego, by doskonalić się każdego dnia! Uff... Orka na ugorze! Być może. Każdy z nas ma inny temperament, inną historię, problemy i radości. By temu wszystkiemu się przyjrzeć, a zarazem złapać do życia trochę twórczego dystansu w sukurs przyjść nam może prowadzenie Dziennika Duchowego. Ja swój prowadzę od 2015 roku. Moje „Ja” z początku w niczym nie przypomina mojego obecnego „Ja”. I to jest właśnie super! Miło jest przyjrzeć się swojej ewolucji i nabrać nadziei, że kiedyś będzie się deczko lepszym niż dziś. W samorozwoju o niebo lepiej niż nie jedna auto-psychoanaliza pomóc może szczery notatnik uczuć, refleksji i Bożych podszeptów. Dzisiaj chciałbym podzielić się praktyką duchową jaką jest prowadzenie dziennika uczuć – lub jak kto woli „dziennika duchowego”. Zainteresowanym chciałbym przedstawić siedem rad na dobry początek realizowania takiej praktyki. Rada 1. Staraj się pisać codziennie (i odręcznie) Dobry dziennik duchowy prowadzony jest systematyc