Przejdź do głównej zawartości

Apostoł przeciwko LGBTQ – SERIO?!

Po zniesławionej na YouTube oraz w mediach społecznościowych wypowiedzi apostoła Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich, starszego Jeffrey'a R. Hollanda (na fotografii) w sieci zawrzało. Oto apostoł Kościoła, który od lat był uważany za mormońskiego sojusznika osób LGBTQ (ang. a mormon LGBTQ-allay), nagle wyraził solidarność z tymi, którzy czują się zdradzeni poprzez politykę Kościoła – poniekąd coraz bardziej „lewicującą” i „progresywną”.[1] Przemówienie miało miejsce na przy-kościelnej uczelni, Uniwersytecie im. Brighama Younga (BYU) 23 sierpnia tego roku. Słowa apostoła Hollanda – jakże by inaczej – stały się obiektem drwin i złośliwych komentarzy hejterów mormonizmu. Uczestnicy jednego z ostatnich odcinków YouTube'owego programu Mormon Stories, złośliwe komentowali, że gościnny wykład starszego Hollanda to „mormonizm w swym najlepszym wydaniu” (ang. mormonism at its best).[2] Zapoznałem się z wykładem starszego Hollanda oraz śledziłem anty-mormońską pogadankę na Mormon Stories i... ani Holland, ani Mormon Stories mnie nie zaskoczyli. W głowę nadal zachodzę i, jak mawia młodzież, pytam się „o co kaman?!” Apostoł wyraził swoją – WIELOKROTNIE PODKREŚLANĄ – sympatię dla osób LGBTQ oraz mówił o wątpliwościach i obawach członków o poglądach tradycjonalistycznych. Mormon Stories jednoznacznie odczytało wykład apostoła jako lawirowanie i sprytny zwrot liderów Kościoła ku tradycjonalizmowi oraz skrajnej prawicy, a ciepłe słowa o LGBTQ jako hipokryzję.

Jak powiedziałem, nie dziwię się starszemu Hollandowi – jako przywódca duchowy WSZYSTKICH członków Kościoła wypowiedział się z troską o osobach różnie myślących o LGBTQ. I absolutnie nie dziwię się Mormon Stories – jest to kanał anty-mormoński, więc nawet jeśli Kościół zacząłby błogosławić pary jednopłciowe, Mormon Stories już znalazłoby sposób na ukazanie tej praktyki jako zwodniczej i niecnej, a nawet... krypto-prawicowej. Już hejter potrafi!


Jeremy Goff, słynny w USA mormoński blogger i autor strony MyLifeByGoGoGoff.com, zwrócił uwagę na trzy kompletnie zignorowane w mediach elementy wykładu apostoła.

  1. Miłość, a nie nienawiść, była powracającym tematem wykładu.

  2. Apostoł nagannie wyraził się o tendencjach ku apostazji wśród Kościelnych profesorów.

  3. Wykład ukazał idolatrię wśród członków Kościoła.[3]


I tak, po pierwsze, już na początku starszy Holland podkreślił, że wraz z innymi przywódcami religijnymi „we łach i w modlitwie” poszukuje wszelkich form duszpasterskiego wsparcia, które Kościół może zaoferować osobom LGBTQ – podkreślił to dwukrotnie. Ci, którzy widzą w tym protekcjonalny stosunek do LGBTQ mocno przeginają! Religia z założenia wspiera różne osoby – jesteśmy członkami danej grupy religijnej, gdyż szukamy w niej duchowego wsparcia.


Po drugie, (powtórzę) apostoł nagannie wyraził się o tendencjach ku apostazji wśród Kościelnych profesorów. Jeffrey Holland powiedział, że z przykrością obserwuje, jak wykładowcy akademiccy z Kościoła tak bardzo podkreślają swój sojusz z ludźmi LGBTQ, że demonstracyjnie zapowiadają na zajęciach (z nauk społecznych) odrzucenie Kościelnych deklaracji o rodzinie. Niektórzy nawet stwierdzili, że Proklamacji dla Świata (jeden z tych dokumentów) w ogóle nie będą przytaczać. Popieranie działań odstępczych wśród członków Kościoła przez przywódcę Kościoła – każdy przyzna – byłoby chyba mocnym nieporozumieniem – don't you think?!


Po trzecie, wypowiedź starszego Hollanda była niezbyt odległym echem słów innego z członków Kworum Dwunastu Apostołów, Davida Bednara: Nie ma kogoś takiego jak „homoseksualny członek Kościoła”. Orientacja seksualna nie definiuje tego, kim jesteśmy. Jesteśmy synami i córkami Boga. Idolatria, o której mówił apostoł Holland, to eksponowanie ziemskich spraw i społecznej przynależności członków jako kwintesencji ich życia religijnego.


Od siebie dodam, że statusu w Kościele nie definiuje tak orientacja, jak też nie określa go pogląd polityczny, rasa, płeć, pochodzenie, zawód, hobby czy talent. Przywódcy (w tym Prorok, Russel M. Nelson) w niemalże każdym adresie podkreślają, że takie właśnie kategoryzowanie członków i członkiń przez liderów kościelnych BYŁO BŁĘDEM! Od lat kocham Kościół za jego Doktrynę, z której można czerpać całymi garściami. Owszem, obraz mormona – tak w świecie jak i w Polsce – to biały heteroseksualista, amerykański republikanin, sarkastycznie uśmiechnięty ignorant i ksenofob. Ale przecież dla nie-mormona, członek naszego Kościoła to także: poligamista (choć to nie to wyznanie), farmer (choć to sprzeczne ze statystyką) i przeciwnik elektroniki (w Polsce na przykład mormon i amisz to jedno i to samo!).


Fajnie jest myśleć przez pryzmat założeń o świecie i ludziach – życie staje się prostsze! Jeśli do Kościoła podchodzimy najeżeni oraz zapoznani z jego Doktryną i duchowością wyłącznie przez media hejtujące – mormonizm dla nas zawsze będzie „be!”. Boleśnie tego doświadczyłem ostatnio. Od przyjaciół dowiedziałem się, że progresja mojej choroby – kompletnie niezwiązanej z moimi przekonaniami religijnymi – to skutek bycia mormonem (bo sekty wyniszczają ludzi!), a kiedy poprosiłem misjonarzy, by „odczepili się” od jednego z moich kolegów, ten ostatni zarzucił mi działanie sekciarskie, bo na pewno podstępne (bo mormon to sekciarz – a sekciarze są podstępni)!


Jak pisał Jacek Podsiadło: Z uniesień pozostało mi uniesienie brwi, ze wzruszeń – wzruszenie ramion.


PRZYPISY:

[1] całość przemówienia J. R. Hollanda tutaj:

The Second Half of the Second Century of Brigham Young University | BYU Speeches

[2] wspominany odcinek dostępny tutaj:

Mormon Stories 1465: Elder Holland - Losing Control Over Mormon LGBTQ Support at BYU - YouTube

[3] Jeremy Goff, Three Ways Everyone is Missing the Mark With Elder Holland’s Talk at BYU, na: mylifebygogogoff.com/2021/09 (data dostępu: 4 września 2021).


ŹRÓDŁO FOTOGRAFII: churchofjesuschrist.org.

Popularne posty z tego bloga

Znani „mormoni”, czyli ośmioro najsłynniejszych Świętych

Dziś trochę z innej beczki i trochę dla rozrywki. Ach, kimże są i gdzie są ci „mormoni”? To pytanie ciśnie się na usta wielu osobom uważającym, że jesteśmy dziwną podziemną sektą, która w tajemnicy przed światem kryje swych wyznawców. Tak – spotkałem się z tym poglądem! No cóż, mylenie nas równocześnie ze Świadkami Jehowy, Amiszami i Scjentologiami daje takie właśnie efekty. Tymczasem nie ma po naszej stronie nic tajemniczego. Otwarcie przyznajemy się do swej przynależności do świętych w dniach ostatnich, prowadzimy intensywne życie rodzinne, towarzyskie i zawodowe, a wielu z nas zrobiło międzynarodową karierę. Dziś chciałbym przedstawić Czytelnikom ośmioro znanych świętych. Jest ich więcej, ale skoncentrowałem się na tych postaciach, których sława dotarła do Polski. A oto oni: 1. Bill Marriott (ur. 1932) Znamy Hotele Marriott? ZNAMY! J ako dyrektor wykonawczy Marriott International, Bill Marriott kierował jedną z największych sieci hoteli na świecie do czasu p

Jesteś osobą LGBT, zgadza się? ROZMOWA Z PAWŁEM

Pawle, powiedz nam coś o sobie. Paweł (imię zostało zmienione): Mam na imię Paweł. Mieszkam w Polsce. Pracuję dla dużej firmy i realizuję liczne zlecenia. Jestem co dnia mocno zajęty. W wolnych chwilach uprawiam sport. Jesteś osobą LGBT, zgadza się? Można tak powiedzieć, choć nie pod każdą literką bym się podpisał ( śmiech ). Jesteś zatem „G” – gejem. Jestem orientacji homoseksualnej. Ale to nie jest moja tożsamość! Należę do Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich. W Kościele uczymy się, że przede wszystkim jesteśmy ukochanymi dziećmi Ojca Niebieskiego. Tym jestem – jestem Dzieckiem Boga. Oto kim jestem. Odcinasz się od organizacji LGBT? Nie. Mam tam licznych przyjaciół. Ale do żadnej nie należę. Należysz do Kościoła Jezusa Chrystusa. W środowiskach religijnych modne jest doszukiwanie się społecznej genezy orientacji homoseksualnej. Podejmowałeś kiedyś nad tym refleksję w odniesieniu do swojej sytuacji? Tak! Wielokrotnie

Jak prowadzić dziennik duchowy?

Wezwani jesteśmy do tego, by doskonalić się każdego dnia! Uff... Orka na ugorze! Być może. Każdy z nas ma inny temperament, inną historię, problemy i radości. By temu wszystkiemu się przyjrzeć, a zarazem złapać do życia trochę twórczego dystansu w sukurs przyjść nam może prowadzenie Dziennika Duchowego. Ja swój prowadzę od 2015 roku. Moje „Ja” z początku w niczym nie przypomina mojego obecnego „Ja”. I to jest właśnie super! Miło jest przyjrzeć się swojej ewolucji i nabrać nadziei, że kiedyś będzie się deczko lepszym niż dziś. W samorozwoju o niebo lepiej niż nie jedna auto-psychoanaliza pomóc może szczery notatnik uczuć, refleksji i Bożych podszeptów. Dzisiaj chciałbym podzielić się praktyką duchową jaką jest prowadzenie dziennika uczuć – lub jak kto woli „dziennika duchowego”. Zainteresowanym chciałbym przedstawić siedem rad na dobry początek realizowania takiej praktyki. Rada 1. Staraj się pisać codziennie (i odręcznie) Dobry dziennik duchowy prowadzony jest systematyc