Przejdź do głównej zawartości

Narodziny Mesjasza. Boski „EROS”

Bo każdy but pieszego żołnierza, każdy płaszcz zbroczony krwią, pójdą na spalenie, na pastwę ognia. Albowiem Dziecię nam się narodziło, Syn został nam dany, na Jego barkach spoczęła władza. Nazwano Go imieniem: Przedziwny Doradca, Bóg Mocny, Odwieczny Ojciec, Książę Pokoju. Wielkie będzie Jego panowanie w pokoju bez granic na tronie Dawida i nad Jego królestwem, które On utwierdzi i umocni prawem i sprawiedliwością, odtąd i na wieki. Zazdrosna miłość Pana Zastępów tego dokona (Księga Izajasza 9,4-6). Czas Bożego Narodzenia to czas potężnej refleksji. Reflektujemy nad tym ku czemu zmierzają nasze intencje, kończymy rok i zastanawiamy się, czy był on deczko lepszy niż poprzedni lub czy kolejny ma szansę być po naszej stronie lepszy od kończącego się. Analizujemy przy tym okoliczności od nas niezależne, ale po prawdzie, nad tymi nie warto się zastanawiać. Są rzeczy, na które nie mamy wpływu. Wpływ mamy zawsze i i wyłącznie na samych siebie (…)”


Tak brzmiały moje zeszłoroczne przemyślenia o Bożym Narodzeniu – inspirowane przytoczonym wcześniej cytatem z Księgi Izajasza. Wówczas też życzyłem moim Czytelnikom pamięci o wielkodusznej trosce – czyli najwyższej wartości każdej religii (także naszej). Troska funkcjonuje dziś głównie pod miałkim określeniem „miłość” – słowem mnie osobiście niezwykle irytującym. To słowo – prawdopodobnie między innymi przez wpływ popkultury – nie oznacza dziś nic istotnego. Kochać można przecież pogodny dzień, wakacje na plaży, wystrój mieszkania, koleżankę w jej sukience (niekoniecznie samą koleżankę!), wczorajszy obiad z kolegą lub najnowszą bożonarodzeniową komedię romantyczną.


Boski EROS


Nikt nie oskarży tu wpływu języka angielskiego – poniekąd odpowiedzialnego za te wszystkie powyższe rozumienia miłości. Nie wybroni się tutaj polszczyzny, której słowo „miłość” ma niefortunne pochodzenie – o czym już jasno świadczy bliźniacze do niego słowo „miły” lub „miło”.


Boża „miłość” jest postawą aktywną i aktywizującą – cechą rozsądnego Rodzica. Jest ona w swej istocie troską. Rodzice troszczą się o dziecko nie po to, by było mu miło i cieplutko – ale by w rodzinnym domu nabrało sił do stawienia czoła wyzwaniom na własnej niezależnej drodze przez życie.


Wśród siedmiu greckich określeń tej postawy (niestety tłumaczonych na – chociażby – język polski) jako „miłość” w mojej opinii wybija się słowo „„eros”. Ono właśnie uzasadnia tę odwieczną troskę o córki i synów Boga o Ludzkość. Słowo „eros” zyskało paskudne skojarzenia – niestety. A tymczasem – jak pisał Platon – EROS oznacza „rozpoznanie piękna w drugiej osobie”. Nie dziwi zatem, że teolodzy chrześcijańskiego Wschodu, a później też Zachodu, nazywali niekiedy miłość Chrystusa do Człowieka „erotyczną” – pobrzmiewało w ich tekstach proroctwo Izajasza o Narodzie Wybranym, że jak młodzieniec poślubia dziewicę, tak twój budowniczy Ciebie poślubi i jak oblubieniec weseli się z oblubienicy, tak Bóg twój tobą się rozraduje (Iz 62,5). Jako członkowie Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich, jesteśmy przekonani, że Pierworodny Syn Przedwiecznego Ojca Niebieskiego sam z siebie zechciał być nie tylko wykonawcą Planu Stworzenia, ale też Odkupicielem ukształtowanego przez Siebie Świata. Jezus był w istocie Bogiem, który pokochał wszystkie duchy niebieskie, gdyż ujrzał w nich piękno. Zatroszczył się o nie tak, by i one odziedziczyły wiekuistą, boską chwałę. Ta właśnie miłość (szczera i wielkoduszna) sprowadza Go do nas – na Ziemię.


Wyzwanie Chrystusowej Miłości


Jako Jezus Nazareńczyk, Chrystus nie załatwił za nas sprawy. Nie wyrównał naszych ścieżek ani nie ułatwił drogi przez życie, w które wypuścili nas Niebiańscy Rodzice. Odkupiwszy nasze grzechy, dał nam misję wykonania pracy. Ta misja zawiera w sobie szerzenie tej samej Chrystusowej „miłości”, która w swej istocie jest TROSKĄ – o samych siebie, o najbliższe otoczenie, o żyjących i nieżyjących bliźnich, a nawet – jeśli tak zdecyduje Opatrzność – nawet całe narody i cały świat.


Zazdrosna miłość Pana Zastępów”, o której pisał Izajasz, jest miłością typu eros. Bóg jest szaleńczo rozkochany w człowieku i pragnie jego dobra, o czym zaświadcza Księga Mojżesza słowami: albowiem to dzieło moje i chwała moja, by przynieść nieśmiertelność i życie wieczne człowiekowi (Księga Mojżesza 1,39). Ta miłość sprawia, że – jak w 1980 roku mówił starszy Jeffrey R. Holland – Niebiańscy Rodzice przemierzają rzeki, góry i pustynie spragnieni, by (pewnego dnia) mieć nas blisko Siebie.


Nowa normalność”


W te Święta, kiedy wspominaliśmy – jak co roku – cichą noc narodzin Boskiego Dzieciątka na naszej małej błękitnej „planetce”, wyjątkowo wielu z nas zostało w domach – bez okazji dzielenia się radością Bożego Narodzenia z przyjaciółmi i krewnymi. Jeśli nie mogliśmy ich nadal odwiedzić, wykonajmy najprostsze gesty: telefon, komunikator, e-mail... To wiele znaczy! Jako święci, przyrzekliśmy w dniu chrztu, by płakać z tymi, którzy płaczą i pocieszać, tych, którzy potrzebują pocieszenia (Księga Mosjasza 18,9).


Ten rok, 2020, był dla całej ludzkości koszmarem – nie boję się tych słów. 20-te lata XXI wieku oznaczają początek nowej rzeczywistości – coraz częściej nazywanej (o, ironio!) „nową normalnością”. Może z czasem się do niej przyzwyczaimy... Zobaczymy! Ufam, że jako członkowie Kościoła pamiętać będziemy o naszym chrzcielnym zobowiązaniu, które tak trafnie ujął autor Księgi Mosjasza.

Popularne posty z tego bloga

Znani „mormoni”, czyli ośmioro najsłynniejszych Świętych

Dziś trochę z innej beczki i trochę dla rozrywki. Ach, kimże są i gdzie są ci „mormoni”? To pytanie ciśnie się na usta wielu osobom uważającym, że jesteśmy dziwną podziemną sektą, która w tajemnicy przed światem kryje swych wyznawców. Tak – spotkałem się z tym poglądem! No cóż, mylenie nas równocześnie ze Świadkami Jehowy, Amiszami i Scjentologiami daje takie właśnie efekty. Tymczasem nie ma po naszej stronie nic tajemniczego. Otwarcie przyznajemy się do swej przynależności do świętych w dniach ostatnich, prowadzimy intensywne życie rodzinne, towarzyskie i zawodowe, a wielu z nas zrobiło międzynarodową karierę. Dziś chciałbym przedstawić Czytelnikom ośmioro znanych świętych. Jest ich więcej, ale skoncentrowałem się na tych postaciach, których sława dotarła do Polski. A oto oni: 1. Bill Marriott (ur. 1932) Znamy Hotele Marriott? ZNAMY! J ako dyrektor wykonawczy Marriott International, Bill Marriott kierował jedną z największych sieci hoteli na świecie do czasu p

Jesteś osobą LGBT, zgadza się? ROZMOWA Z PAWŁEM

Pawle, powiedz nam coś o sobie. Paweł (imię zostało zmienione): Mam na imię Paweł. Mieszkam w Polsce. Pracuję dla dużej firmy i realizuję liczne zlecenia. Jestem co dnia mocno zajęty. W wolnych chwilach uprawiam sport. Jesteś osobą LGBT, zgadza się? Można tak powiedzieć, choć nie pod każdą literką bym się podpisał ( śmiech ). Jesteś zatem „G” – gejem. Jestem orientacji homoseksualnej. Ale to nie jest moja tożsamość! Należę do Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich. W Kościele uczymy się, że przede wszystkim jesteśmy ukochanymi dziećmi Ojca Niebieskiego. Tym jestem – jestem Dzieckiem Boga. Oto kim jestem. Odcinasz się od organizacji LGBT? Nie. Mam tam licznych przyjaciół. Ale do żadnej nie należę. Należysz do Kościoła Jezusa Chrystusa. W środowiskach religijnych modne jest doszukiwanie się społecznej genezy orientacji homoseksualnej. Podejmowałeś kiedyś nad tym refleksję w odniesieniu do swojej sytuacji? Tak! Wielokrotnie

Jak prowadzić dziennik duchowy?

Wezwani jesteśmy do tego, by doskonalić się każdego dnia! Uff... Orka na ugorze! Być może. Każdy z nas ma inny temperament, inną historię, problemy i radości. By temu wszystkiemu się przyjrzeć, a zarazem złapać do życia trochę twórczego dystansu w sukurs przyjść nam może prowadzenie Dziennika Duchowego. Ja swój prowadzę od 2015 roku. Moje „Ja” z początku w niczym nie przypomina mojego obecnego „Ja”. I to jest właśnie super! Miło jest przyjrzeć się swojej ewolucji i nabrać nadziei, że kiedyś będzie się deczko lepszym niż dziś. W samorozwoju o niebo lepiej niż nie jedna auto-psychoanaliza pomóc może szczery notatnik uczuć, refleksji i Bożych podszeptów. Dzisiaj chciałbym podzielić się praktyką duchową jaką jest prowadzenie dziennika uczuć – lub jak kto woli „dziennika duchowego”. Zainteresowanym chciałbym przedstawić siedem rad na dobry początek realizowania takiej praktyki. Rada 1. Staraj się pisać codziennie (i odręcznie) Dobry dziennik duchowy prowadzony jest systematyc