Śniło
mi się, że jestem czystym patrzeniem, czystym wzrokiem i nie mam
ciała ani imienia. Tkwię wysoko nad doliną, w jakimś
nieokreślonym punkcie, z którego widzę wszystko lub prawie
wszystko (s. 7).
Tymi słowami Olga Tokarczuk zaprasza swego czytelnika w niezwykły
świat pogranicza. Nie jest to tylko pogranicze na terenie obecnej
Polski. Jest to spotkanie z tym, co transcendentne w zetknięciu z
szeroko pojętą zmysłowością, uczuciami, wrażeniami i
wspomnieniami. To spotkanie dokonuje się na licznych pograniczach,
których tematu dotyka fenomenalna książka Olgi Tokarczuk „Dom
dzienny – dom nocny” (Wydawnictwo Literackie 2019). Moim zdaniem
struktura powieści i ukazanie w niej świata przykuwa uwagę osób
związanych z duchowością świętych w dniach ostatnich.
Czytelnik
„Domu dziennego – domu nocnego” wraz z nienazwaną z imienia
pierwszoplanową narratorką powieści wyrusza w podróż po polskiej
pogranicznej ziemi, poznaje tych, co pamiętają wojnę, ich marzenia
i wspomnienia – o ile w ogóle się do nich przyznają. (Marta)
lubiła mówić tylko o innych ludziach, których ja widziałam może
kilka razy przypadkiem albo wcale ich nie widziałam, bo widzieć ich
już nie mogłam – żyli zbyt dawno (s.
12). Z każdą stroną książki poznajemy pogranicze i jego
różne wymiary – tak różne, że z czasem trudno nam rozdzielić
to, co narratorka przedstawia jako fakt od tego, co jest snem,
marzeniem, fantazją lub zasłyszaną historią.
Jako
teolog-mormonolog dostrzegam w tym splocie realnego i nierealnego
niesamowitą głębię powieści Tokarczuk, przykuwająca uwagę
osoby zainteresowanej duchowością. Ale to nie wszystko –
pisał prorok Alma (Księga Almy 34,26) – bo musicie otworzyć
przed Nim swe serca na odosobnieniu w swych izbach i w swej samotni.
Radykalne wezwanie do ciszy z Księgi Mormona obecne jest w
niespiesznym świecie i zamyśleniu nad Rzeczywistością, które
odnajdujemy w książce polskiej noblistki. Narratorka „Domu
dziennego – domu nocnego” promuje zdrowy panteizm, wedle którego
podmiot kontemplujący Świat zbliża się do tego, co nieuchwytne i
transcenduje Rzeczywistość zadając jej pytania i otwierając się
na jej niezwykłość. Szczególnie obecne jest to w perypetiach
jednej z postaci przywoływanej przez narratorkę, Krysi z Nowej
Rudy. Kobieta cierpiąca na dziwną dolegliwość polegającą na
uporczywym słyszeniu głosów, wchodzi w dialog swym doświadczeniem,
by poznać, że doświadczenie to ukonkretnia swe źródło, robi się
wyraźniejsze, przedstawia się z imienia (Amos) i staje się
obiektem refleksji. Dlaczego słyszę cię w moim uchu –
pyta Krysia tajemniczy głos. – Jesteś niezwykłą osobą i
pokochałem cię. Kocham cię – odpowiada doświadczenie. I
tego niezwykłego dnia Krysia Popłoch, szefowa działu kredytów
zrozumiała, że po raz pierwszy w życiu jest totalnie, wszechmocnie
i bezwarunkowo kochana (s. 41).
Nie
będę ujawniał Czytelnikowi, czy transcendencja proponowana przez
Tokarczuk prowadzi bohaterów jej powieści ku dobremu czy złemu,
szczęściu czy porażce. Niech Czytelnik oceni sam. Ale niech też
zwróci uwagę na piękne doświadczenie fikcyjnej (a może
prawdziwej) świętej katolickiej, św. Kummernis, której dzieje
stanowią odpowiedź na wezwanie proroka Almy, by Boga poszukiwać w
ciszy swej samotni. Jadąc do domu, w modlitwie prosiła Boga,
żeby zawrócił bieg dróg i zwinął czas jak kłębek nici, aby
płynął donikąd. A gdy poznała, że nie ma dla niej ucieczki
nigdzie na zewnątrz, zrozumiała, że jedynym sposobem staje się
podróż do wewnątrz, gdzie mieszka Pan nasz. Gdy więc przekroczyła
próg siebie samej, ujrzała tam świat jeszcze rozleglejszy, którego
końcem i początkiem był Bóg (s. 78).
Fotografia:
okładka książki „Dom dzienny – dom nocny” Olgi Tokarczuk
(Wydawnictwo Literackie 2019)