To
złem jest wśród wszystkiego, co się dzieje pod słońcem, że
jeden dla wszystkich jest los. A przy tym serce synów ludzkich pełne
jest zła i głupota w ich sercu, dopóki żyją. A potem - do
zmarłych!
(Księga
Koheleta 9,3)
Potężne
myśli mkną w Twoim kierunku, Ojcze; potężna miłość wyrywa się
ku Twemu Synowi i Duchowi Twojemu. Ale to wszystko, choć rozkoszne i
dobroduszne, jest tylko znikomym podobieństwem tej miłości, która
byłaby adekwatna, by ku Tobie czuć. Te zrywy ludzkiej miłości –
tak to nazwijmy – to tylko nasza ludzka fizjologia. Jest ona
w prawdzie poruszona tym co duchowe i piękne, ale to tylko
fizjologia. Nijak się ma ona do właściwej ku Tobie miłości, a do
tej nie jesteśmy zdolni póki żyjemy – biedni my, ludzie.
Cóż
więc zrobimy? Co postanowimy? Do kogóż pójdziemy, by serca
uleczył, by ukierunkował to co przyziemne i marne, a jednak
przecież dobroduszne?
Odpowiedzią
jest Syn Twój, który jako zwykły śmiertelnik był nam dany, byśmy
wpatrywać się w Niego i za nim podążać mogli. On jest nam
Mistrzem, byśmy marnością szargani to co w nas dobroduszne powoli
przekuwali na odrobinę właściwej ku Tobie miłości. I jest nam
także dany na znak (Cierpiącego w Ogrójcu – Ukrzyżowanego –
Pochowanego), abyśmy adorując ten Jego trojaki obraz nie zginęli
szargani naszą znikomością, ale przylgnęli do Niego.
Błogosławieństwem tego przylgnięcia jest wraz z Nim
zmartwychwstanie i życie z Tobą, do którego odwiecznie jesteśmy
powołani.