Przejdź do głównej zawartości

Bóg nie ma kaprysów. ROZMOWA Z TEODOREM

Teodor: A jak to jest z Matką w Niebie?

Jan Paweł Skupiński: W jakim sensie?

Wierzycie, że Ojciec w Niebie ma żonę?

To bardzo przyziemne określenie. Zacznę od tego, że wierzymy, że Bóg nie ma kaprysów. Jeśli Elohim, jak nazywa Go hebrajszczyzna, stworzył człowieka na swój obraz i podobieństwo, to nie było w tym akcie nic kapryśnego. Natura ludzka odzwierciedla – w prawdzie dalece i znikomo – naturę Bóstwa. A zatem jeśli człowiek jest mężczyzną i kobietą, to ten fakt jakoś odzwierciedla boską rzeczywistość. Tak, Ojciec w Niebie ma Towarzyszkę. Oboje Oni znaczą genezę człowieka – każdego z nas.

To prawda, że wierzycie, że człowiek został fizycznie URODZONY w życiu przed życiem ziemskim?

Nie! Po prostu, nie byliśmy stworzeni tak jak kamyki lub planety. Ale byliśmy powołani do istnienia w wyższym od nich porządku w życiu przed-ziemskim – w tak zwanej preegzystencji. To zawiera się w tradycji teologii mormońskiej, że „nigdy nie byliśmy stworzeni” – jak ujmowali to historycznie przywódcy naszego Kościoła. Ojciec i Matka w Niebie nigdy – że tak się wyrażę – nie współżyli jak ssaki i ludzie na ziemi, ale od Obojga pochodzimy. To jest wielkie i godne uwagi przesłanie Kościoła Jezusa Chrystusa: jesteśmy – każdy i każda z nas – owocami miłości. Szczerozłotej i krystalicznie czystej. Akt ziemski naszego poczęcia jest znikomym odzwierciedleniem intymności między Ojcem i Matką w Niebie – czasem jest też tej intymności, niestety, parodią lub zwulgaryzowaniem.

Jaka jest między Nimi relacja? Między Niebiańskimi Rodzicami?

To wielka tajemnica. Bo związek mężczyzny i kobiety jest wielką tajemnicą (List do Efezjan rozdział 5). Ale Duch Święty pozwala świętym uchylić rąbka tej tajemnicy. Przede wszystkim Niebiańscy Rodzice są w pełnej jedności – niedoścignionej dla ludzkich małżeństw, w których nierzadko dochodzi do sporów i rywalizacji. Leży wielkie zadanie przed ziemskimi zapieczętowanymi małżonkami, by być w takiej zgodności i równości jak Niebieski Ojciec i Niebieska Matka. Potrzeba wiele wsłuchania w ich podszept, który podpowiadany jest nam przez Ducha Świętego.

Czyli Ojciec i Matka są sobie równi?

Nie jestem prezydentem Kościoła by autorytatywnie się wypowiadać w tej materii, ale osobiście wierzę, że... TAK. Są sobie równi! Dla mnie – jak wynika z moich badań – figurą Matki w Niebie jest chokhmah – boska mądrość, która wszystkiemu była świadkiem od początku, a o której pięknie pisze apokryf (Księga Mądrości). Jest Ona równa Bogu Ojcu w swej niezwykłej chwale. Nie tak dawno temu oglądałem wspaniały chrześcijański film „Chata” (The Shack, 2017) w reżyserii Stuarta Hazeldine'a, a na podstawie powieści Williama P. Younga. Mądrość Boska jest tam osobną od Boga Ojca postacią. Zasiada na pięknym boskim tronie i wyjaśnia naturę wszechrzeczy głównemu bohaterowi – nieszczęsnemu mężczyźnie, który w tragiczny sposób stracił najmłodszą córkę. Dla mnie Mądrość jest alegorią Matki w Niebie. Towarzyszy Ona nieustannie Niebieskiemu Ojcu podziwiając Jego dzieła i nadając im nazwy. On ze Swej strony okazuje nieskończoną wdzięczność Matce za Jej obecność, podziwiając przez bezkres czasu Jej godność, mądrość i dostojeństwo. Nie da się rozdzielić w Bóstwie tego co ojcowskie i co matczyne, gdyż te dwie rzeczy przenikają się i stanowią jedno, jak miłość i dobro.

A niepełnosprawni?

Słucham?

Mówisz, że jesteśmy owocami miłości. A niepełnosprawni? Nie muszę się chyba tłumaczyć.

Nasze dusze są doskonałe. Ciała tylko – nasze ziemskie tabernakula – bywają wątłe i słabe. Prezydent Kościoła, Russel M. Nelson, mówił, że są między nami stellar spirits (duchy gwiezdne), które zamknęły się w najwątlejszych tabernakulach ludzkich ciał. Te właśnie – te dusze – otacza, moim zdaniem, największa możliwa na ziemi chwała. Adwersarze, duchy demoniczne, nie znoszą ich, lękają się ich i czmychają na ich widok. Doświadczył tego każdy, kto przez dłuższą chwilę przebywał chociażby z osobą z Zespołem Downa... Wspominam w tej chwili mój wyjazd ze wspólnotą Wiara i Światło z Lublina do Miejsca Piastowego kilkanaście lat temu. Pewnego słonecznego popołudnia szliśmy na pobliskie wzgórze w ramach codziennego spaceru – my, Paszczaki (opiekunowie) i Muminki (podopieczni). Kończyłem wtedy studia i 90% mojej uwagi zajmowały „rozkminy” na temat mojej pracy magisterskiej. W pewnej chwili popatrzyłem na Muminki. Ja, gdzie się nie obejrzałam, widziałem przypisy mojej pracy dyplomowej i jej meandry...

A oni?

Oni... Widzieli Miejsce Piastowe, drogi, łąki, wzgórza, zachód słońca. Dzięki nim na chwilę oderwałem się od rutyny i byłem... tam gdzie byłem – w rozkosznym TERAZ, w okolicach Miejsca Piastowego. Za to doświadczenie jestem im bardzo wdzięczny.

Tęsknisz za nimi?

Tak. Bardzo. Obiecuję sobie, że jeśli w najbliższej przyszłości znajdę choć trochę czasu, a sprawy rodzinne mnie nie przytłoczą, wrócę do Wspólnoty.

Ale także oni są skłonni do zła.

Nie tak, jak tak zwani „zdrowi”. Muminki są skłonne do prymitywności – tymczasem człowiek zdrowy (z lewej i prawej strony opcji politycznej) jest skłonny do ciętej riposty, docinek, podłości i wulgarnych dykteryjek – czyli prymitywności podsyconej zasobami zdrowia, a to może rodzić dalej tylko i wyłącznie wysublimowane zło. Z ciętej riposty, podłości i wulgarnych dykteryjek nigdy nie powstanie żadne dobro (choć może nam się wydawać inaczej). Muminki do tych wymienionych nie są zdolne. Dlatego szatani tak nie znoszą Muminków, bo prawie w ogóle (a czasami wcale) nie mają do nich dostępu.

Można powiedzieć, że Muminek najbardziej odzwierciedla naturę Niebiańskich Rodziców.

W byciu autentycznym – tak. W cielesności – na tyle, na ile każdy z nas.

Rozmarzasz się, gdy o nich mówisz.

Bo mi ich brakuje.

Kiedy ty prowadzisz wywiady zawsze pytasz rozmówcę czego sobie życzy, a Ty sam – czego sobie życzysz na Nowy Rok?

Tego czego wszyscy: pokoju, twórczego oraz użytecznego życia.

A jako tak zwany „mormonita”?

Jako członek Kościoła mam nadzieję, że duchowo wszystko się będzie układało. Chcę w Królestwie Boga być z naszym kochanym Niebańskim Tatą, moją ziemską rodziną i chcę spotkać te dobre dusze, które z tamtej strony Zasłony nieustannie mnie strzegły. Marzy mi się, by Kościół – jak teraz – był Kościołem dla wszystkich, by kształtował nas w tym niedoścignionym ideale, którego figurą jest sam Bóg, a którym to ideałem jest – człowieczeństwo.

Źródło fotografii: 123RF.com

Popularne posty z tego bloga

Znani „mormoni”, czyli ośmioro najsłynniejszych Świętych

Dziś trochę z innej beczki i trochę dla rozrywki. Ach, kimże są i gdzie są ci „mormoni”? To pytanie ciśnie się na usta wielu osobom uważającym, że jesteśmy dziwną podziemną sektą, która w tajemnicy przed światem kryje swych wyznawców. Tak – spotkałem się z tym poglądem! No cóż, mylenie nas równocześnie ze Świadkami Jehowy, Amiszami i Scjentologiami daje takie właśnie efekty. Tymczasem nie ma po naszej stronie nic tajemniczego. Otwarcie przyznajemy się do swej przynależności do świętych w dniach ostatnich, prowadzimy intensywne życie rodzinne, towarzyskie i zawodowe, a wielu z nas zrobiło międzynarodową karierę. Dziś chciałbym przedstawić Czytelnikom ośmioro znanych świętych. Jest ich więcej, ale skoncentrowałem się na tych postaciach, których sława dotarła do Polski. A oto oni: 1. Bill Marriott (ur. 1932) Znamy Hotele Marriott? ZNAMY! J ako dyrektor wykonawczy Marriott International, Bill Marriott kierował jedną z największych sieci hoteli na świecie do czasu p

Jesteś osobą LGBT, zgadza się? ROZMOWA Z PAWŁEM

Pawle, powiedz nam coś o sobie. Paweł (imię zostało zmienione): Mam na imię Paweł. Mieszkam w Polsce. Pracuję dla dużej firmy i realizuję liczne zlecenia. Jestem co dnia mocno zajęty. W wolnych chwilach uprawiam sport. Jesteś osobą LGBT, zgadza się? Można tak powiedzieć, choć nie pod każdą literką bym się podpisał ( śmiech ). Jesteś zatem „G” – gejem. Jestem orientacji homoseksualnej. Ale to nie jest moja tożsamość! Należę do Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich. W Kościele uczymy się, że przede wszystkim jesteśmy ukochanymi dziećmi Ojca Niebieskiego. Tym jestem – jestem Dzieckiem Boga. Oto kim jestem. Odcinasz się od organizacji LGBT? Nie. Mam tam licznych przyjaciół. Ale do żadnej nie należę. Należysz do Kościoła Jezusa Chrystusa. W środowiskach religijnych modne jest doszukiwanie się społecznej genezy orientacji homoseksualnej. Podejmowałeś kiedyś nad tym refleksję w odniesieniu do swojej sytuacji? Tak! Wielokrotnie

Jak prowadzić dziennik duchowy?

Wezwani jesteśmy do tego, by doskonalić się każdego dnia! Uff... Orka na ugorze! Być może. Każdy z nas ma inny temperament, inną historię, problemy i radości. By temu wszystkiemu się przyjrzeć, a zarazem złapać do życia trochę twórczego dystansu w sukurs przyjść nam może prowadzenie Dziennika Duchowego. Ja swój prowadzę od 2015 roku. Moje „Ja” z początku w niczym nie przypomina mojego obecnego „Ja”. I to jest właśnie super! Miło jest przyjrzeć się swojej ewolucji i nabrać nadziei, że kiedyś będzie się deczko lepszym niż dziś. W samorozwoju o niebo lepiej niż nie jedna auto-psychoanaliza pomóc może szczery notatnik uczuć, refleksji i Bożych podszeptów. Dzisiaj chciałbym podzielić się praktyką duchową jaką jest prowadzenie dziennika uczuć – lub jak kto woli „dziennika duchowego”. Zainteresowanym chciałbym przedstawić siedem rad na dobry początek realizowania takiej praktyki. Rada 1. Staraj się pisać codziennie (i odręcznie) Dobry dziennik duchowy prowadzony jest systematyc