Przejdź do głównej zawartości

Małżeństwo – słowo wstępu

Na fali entuzjazmu związanego z dedykacją świątyni w Rzymie 10 marca tego roku, postanowiłem napisać krótki post na temat jednego z przeznaczeń świątyń jakim jest obrzęd pieczętowania małżeństwa. Nie będę poruszał tematu samego obrzędu, gdyż w moim odczuciu jest to mocno niestosowne. Obrzędy świątynne, choć można sobie o nich poczytać, otoczone są największą czcią, jako że świątynie są Domami Pana, a co za tym idzie nie filmujemy tego, co dzieje się w środku, nie robimy zdjęć, nie trąbimy o ceremoniach – by uniknąć parodiowania, niestosownych komentarzy i by zachować należny obrzędom szacunek. Tę kwestię poruszę pewnie w innym poście. Tymczasem chciałbym, byśmy skoncentrowali się na najważniejszej ziemskiej instytucji zakładanej w świątyni – zapieczętowanym małżeństwie.

List do Efezjan

W ruchu świętych w dniach ostatnich małżeństwo jest związkiem jednego mężczyzny z kobietą. Za przesłankę jego boskiego ustanowienia uważa się między innymi fragment Listu do Efezjan (5, 21-33):
Bądźcie sobie wzajemnie poddani w bojaźni Chrystusowej! Żony niechaj będą poddane swym mężom, jak Panu, bo mąż jest głową żony, jak i Chrystus - Głową Kościoła: On - Zbawca Ciała. Lecz jak Kościół poddany jest Chrystusowi, tak i żony mężom - we wszystkim. Mężowie miłujcie żony, bo i Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie, aby go uświęcić, oczyściwszy obmyciem wodą, któremu towarzyszy słowo, aby osobiście stawić przed sobą Kościół jako chwalebny, nie mający skazy czy zmarszczki, czy czegoś podobnego, lecz aby był święty i nieskalany. Mężowie powinni miłować swoje żony, tak jak własne ciało. Kto miłuje swoją żonę, siebie samego miłuje. Przecież nigdy nikt nie odnosił się z nienawiścią do własnego ciała, lecz [każdy] je żywi i pielęgnuje, jak i Chrystus – Kościół, bo jesteśmy członkami Jego Ciała. Dlatego opuści człowiek ojca i matkę, a połączy się z żoną swoją, i będą dwoje jednym ciałem. Tajemnica to wielka, a ja mówię: w odniesieniu do Chrystusa i do Kościoła. W końcu więc niechaj także każdy z was tak miłuje swą żonę jak siebie samego! A żona niechaj się odnosi ze czcią do swojego męża!
Jak widzimy małżeństwo odzwierciedla relację między Chrystusem a Kościołem (wspólnotą wiernych). W jakim sensie? Otóż Zbawiciel daje nam przykład: mamy pielęgnować w małżeństwie taką miłość, jaka panuje między Chrystusem a Jego Kościołem. Jak Kościół kocha Zbawiciela – tak żona męża, jak Chrystus kocha swój Kościół – tak mąż żonę. Paweł Apostoł zaznacza, że mówi o małżeństwie w odniesieniu do relacji Chrystus-Kościół, ale zaznacza, że porusza tylko jeden aspekt natury małżeństwa (wstawka „a ja” – ἐγὼ δὲ), a o samym związku mówi wyraźnie: tajemnica to (jest) wielka (τὸ μυστήριον τοῦτο μέγα ἐστίν). Skoro tak, to związek mężczyzny z kobietą nie mógł być jakąś boską fanaberią lub arbitralną decyzją Boga, gdy kształtował naturę ludzką. W małżeństwie zawiera się wielka tajemnica, którą zgłębiamy w życiu ziemskim i przez wieczność.

Jak pierwsi rodzice – chrześcijańskie koncepcje małżeństwa

Wzorcowym związkiem małżeńskim według wspólnot chrześcijańskich i Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich jest związek Adama i Ewy. Według świętych byli oni ponadto „zapieczętowani” przez Ojca w Niebie jako pierwsze małżeństwo (podręcznik Zasady ewangelii, s. 235-240). Jak w prawosławiu tak w mormonizmie – co dokładniej wyjaśnię później – małżeństwo trwa po ziemskiej śmierci małżonków[1].
Zatrzymajmy się na chwilę, by skonfrontować mormońską koncepcję małżeństwa z jego koncepcją w innych religiach chrześcijańskich.
I tak w prawosławiu małżeństwo nazywane jest sakramentem. Mówi się, że sam Chrystus miał podnieść małżeństwo do rangi sakramentu przez swe wypowiedzi o Bożym ustanowieniu i nierozerwalności związku małżeńskiego (Ewangelia Mateusza 19,5-9) oraz przez swą obecność na weselu w Kanie Galilejskiej (Ewangelia Jana 2,1-11).[2] Pierwowzorem małżeństwa dla Kościoła jest związek, który – zgodnie ze słowami Jezusa – był „na początku”, małżeństwo Adama i Ewy (Księga Rodzaju 1,27-28). Rozważając tę pierwotną relację Kościół prawosławny opowiada się za nierozerwalnością małżeństwa nawet po śmierci jednego z małżonków[3], gdyż – jak nasi prarodzice – małżonkowie wspólnie zaczynają życie w raju, wspólnie są z niego wypędzani, wspólnie radują się potomstwem lub boleją nad jego utratą, wspólnie przeżywają radość i otchłań. Ikonografia wschodniochrześcijańska ukazuje Adma i Ewę razem wyswobadzanych z czeluści otchłani po zstąpieniu weń Chrystusa.[4] W prawosławiu więź małżeńska jest dobrem samym w sobie i pełnią, i z zasady nigdy się nie kończy – nawet po śmierci. Małżeństwo trwa całą wieczność.
Dla Kościoła katolickiego małżeństwo także jest sakramentem. Zasadniczą różnicą w stosunku do koncepcji prawosławnej jest jednak fakt, że w Kościele katolickim uważa się, iż sakramentu małżeństwa udziela nie kapłan, lecz udzielają go sobie oblubieńcy. Z drugiej strony Jan Paweł II przytacza wypowiedź Tertuliana (zm. w 240 r.), który pisał, że małżeństwo wiąże Kościół.[5] Również w katolicyzmie zaznacza się, że związek małżeński jest symbolem więzi Chrystusa i Kościoła. Warto tutaj dodać, że tak samo, jak we wschodnim chrześcijaństwie ukazano małżeństwo jako „telos” (cel), tak i w katolicyzmie podkreśla się, iż sam Bóg jest twórcą małżeństwa i powołanie do małżeństwa jest wpisane w samą naturę mężczyzny i kobiety, którzy wyszli z ręki Stwórcy. Kościół katolicki łączy sakrament małżeństwa z sakramentem chrztu w taki sposób, że chrzest włącza w Nowe Przymierze, zaś wspólnota męża i żony doznaje wywyższenia i wzbogaca się Bożą mocą.[6]
Katechizm katolicki podkreśla: małżeństwo nie jest instytucją czysto ludzką, chociaż w ciągu wieków mogło ulegać licznym zmianom w różnych kulturach, strukturach społecznych i postawach duchowych (Katechizm Kościoła Katolickiego 1603) oraz, że jest ono nastawione na zbawienie (...) ludzi. Przez służbę innym (małżonkowie – przyp. JPS) przyczyniają się także do zbawienia osobistego (KKK 1534). W instrukcji Matrimonii sacramentum znajdujemy już na samym początku stwierdzenie, iż małżeństwo jest sakramentem, który Jezus Chrystus ustanowił jako znak swojej jedności z Kościołem, by mógł w pełni ukazać swoją uświęcającą moc i stać się dla małżonków rzeczywiście wielką tajemnicą (por. Ef 5, 32).
Jak w prawosławiu, tak w katolicyzmie, małżeństwo jest symbolem więzi Chrystusa i Kościoła. Jako symbol – używając słów Jerzego Grześkowiaka – jest pomostem między rzeczywistością duchową (niebiańską) i ludzką. Pomaga człowiekowi w identyfikacji siebie samego wprowadzając go w misterium Kościoła.[7]
Bliższa prawosławnej teologii małżeństwa jest koncepcja Kościołów starokatolickich. Tam również za ważny fragment Pisma bierze się Ef 5 jednak, jak zauważa Urs Küry, za ważniejszy fragment uważa się Pierwszy List do Koryntian 7, 39, gdzie apostoł Paweł żąda, by wdowa jako wolna mogła wyjść ponownie za mąż, ale w Panu. Małżeństwo zatem jest potraktowane nie jako rzeczywistość tylko świecka, ale również jako podporządkowana ładowi zbawienia.[8] Podobnie jak prawosławie starokatolicyzm za formę sakramentu uważa błogosławieństwo kapłana. Warto tutaj dodać, że Kościół katolicki traktował Ef 5 z rezerwą jako przesłankę sakramentalności małżeństwa. Sobór Trydencki (lata 1545-1563) wyraził się ostrożnie, że Ef 5 „sugeruje”, „podsuwa” (innuit) ideę sakramentalności małżeństwa. Nie mniej jednak całą fragment Ef 5, 21-23 Kościół katolicki uważa za fundament sakramentalnego rozumienia małżeństwa.[9] Tymczasem dla Kościołów starokatolickich ważniejszy jest fragment z listu do Koryntian.
W Kościołach protestanckich z kolei małżeństwo nie jest sakramentem. Choć nie jest przekreślone jego znaczenie w ekonomii zbawienia, to jednak „sakramentem” jest w Kościele luterańskim i późniejszych denominacjach chrześcijańskich (powstałych w wyniku reformacji) obrzęd wyraźnie przez Chrystusa ustanowiony.[10] Z ust Jezusa nie padła formuła ustanowienia obrzędu – toteż małżeństwo sakramentem nie jest. Małżeństwo pozostaje zatem naturalną instytucją, ustanowioną przez Boga (lub też ludzką, ale uznaną przez Boga), jednak nie mającą rangi sakramentu.
Gdy popatrzymy na koncepcję małżeństwa w mormonizmie trudno oprzeć się wrażeniu, że zawiera ona zasadnicze elementy wszystkich koncepcji chrześcijańskich. Przypuszczalnie dla świętych jest to świadectwem na to, że Kościół Jezusa Chrystusa przywrócił pierwotną koncepcję małżeństwa. Kościoły powstałe w okresie Apostazji (katolicki, prawosławny, wyznania protestanckie i starokatolickie) zachowały różne elementy tej pierwotnej koncepcji, ale nie jej pełnię. A zatem przyjrzyjmy się zestawieniu:

Małżeństwo
Boskie ustanowienie
Trwałość po śmierci
Między mężczyzną a kobietą
katolicyzm
TAK
NIE
TAK
prawosławie
TAK
TAK
TAK
protestantyzm
Różne interpretacje
NIE
Zależy od wyznania
starokatolicyzm
TAK
NIE
Zależy od wyznania[11]
Kościół Przywrócony
TAK
TAK
TAK

Z tabeli wynika, że koncepcja prawosławna pokrywa się z mormońską. Jednak w prawosławiu nie mówi się o pieczętowaniu. Boskie ustanowienie instytucji małżeństwa nie czyni z niego obrzędu, który w Kościele Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich można by było nazwać „sakramentem”. Chodzi mi o to, że małżeństwo po prostu nie jest tak nazywane w Kościele. Sakramentem jest coniedzielne spożywanie chleba i wody. Natomiast mimo nieposiadania nobilitującego określenia, małżeństwo góruje nad wszystkimi obrzędami kościelnymi. Pod tym względem jest też ich celem („telos”). Od dzieciństwa święci przygotowywani są na to, by założyć rodziny. Miedzy innymi po to podejmują starania o prowadzenie jak najlepszego życia.

Dlaczego to takie ważne?

Skąd taka nobilitacja małżeństwa? Stąd, że komunia mężczyzny i kobiety jest odzwierciedleniem komunii Ojca w Niebie i Jego towarzyszki, Matki w Niebie. Jak już pisałem na tym blogu, Kościół w swym hymnie „Oh, My Father” wyraża nadzieję na spotkanie w Niebie Ojca i Matki. Dla członków Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich to ważna nauka. Bóg stwarzając nas dosłownie na swój obraz i podobieństwo wyraził swe pełne miłości pragnienie, byśmy byli TACY JAK ON. Nasze ziemskie życie jest początkiem pięknej przygody upodobniania się tutaj i w życiu przyszłym do Niebiańskich Rodziców, na wzór których zostaliśmy powołani do istnienia. Nasza płciowość nie jest skutkiem arbitralnej decyzji Stwórcy, ale decyzją najgłębszej woli. Bóg chce byśmy byli albo KOBIETĄ, albo MĘŻCZYZNĄ, bo taka jest natura rzeczy. W akcie stworzenia zawiera się życzenie Boga, by Jego dzieci upodabniały się do Niego, łączyły w pary i zakładały swoje rodziny.
Podsumowując liczne teksty Kościoła na ten temat można stwierdzić, iż Stwórca pragnie, byśmy zgłębiali tajemnicę płciowości, która nie jest fanaberią Boga, ale zamysłem podstawowym i odwiecznym („katolickiemu Bogu” nie zarzucam rzecz jasna fanaberii). Rozwijając swoje talenty, zdolności i ugruntowując tożsamość, budujemy w sobie miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność i opanowanie, które są owocami Bożego Ducha (por. List do Galatów 5, 22) oraz doskonalimy się w Bożych przymiotach, jakimi są: ojcostwo, macierzyństwo, troskliwość, sprawiedliwość, miłość i mądrość. Dalej, rozwijając swoje talenty, zdolności i ugruntowując tożsamość, upodabniamy się do Boga, by w przyszłości razem z Nim dzielić Jego chwałę – czego On dla nas pragnie. Bóg chce byśmy byli tacy jak On – doskonali. Elementem tej doskonałości jest budowanie i zgłębianie męskości i kobiecości – dwóch podstawowych i najpiękniejszych darów Ojca w Niebie oraz zakładanie rodziny, której doświadczenie winno być przedsmakiem rozkoszy Królestwa Niebieskiego.[12]
Konsekwencją boskiego ustanowienia małżeństwa jest jego wieczne trwanie. By związek mężczyzny i kobiety trwał wiecznie konieczny jest – jak można się domyślić – specjalny uroczysty obrzęd. Jest nim pieczętowanie małżeństwa.[13] Odbywa się ono tylko i wyłącznie w świątyniach Kościoła. Małżeństwo nie jest uznawane za nierozerwalne i zapieczętowane jeśli jego zawarcie nastąpiło tylko w urzędzie lub innym wyznaniu.
Małżeństwo istnieje tylko między mężczyzną a kobietą. Tak w Kościele będzie zawsze, jako że o takim stanie rzeczy uczy Biblia i Księga Mormona. Poza tym, jak było to już wyjaśnione, związek mężczyzny i kobiety odzwierciedla w swej naturze naturę boską – to znaczy: jeśli Ojciec w Niebie jest w relacji podobnej do małżeńskiej, ludzie do takiej relacji też są wezwani.

Przypisy:
[1] Elżbieta Przybył, Prawosławie, Kraków 2006, s. 199
[2] Tamże.
[3] por. Miłość z odzysku, red. T. Ponikło i M. Müller, Kraków 2010, s. 164
[4] Jan Paweł II, Familiaris consortio, w: „Adhortacje apostolskie ojca świętego Jana Pawła II”, Kraków 1997, s. 104.
[5] Familiaris consortio, s. 105; Jan Paweł II w prawdzie nie wypowiada się o Tertulianie z przesadnym entuzjazmem, jako że poglądy teologiczne i moralne Tertuliana (związane z jego postępującym rygoryzmem w stosunku do wiernych) z czasem odsunęły go od Kościoła hierarchicznego kształtującego się w Cesarstwie Rzymskim.
[6] Jerzy Grześkowiak, Misterium małżeństwa, Poznań 1996, s. 36-38.
[7] Urs Kury, Kościół starokatolicki, Warszawa 1996, s. 228.
[8] Jerzy Grześkowiak, Misterium małżeństwa, s. 143-144.
[9] por. List do Efezjan 5,32; W odpowiedzi na pytanie czym są Kościoły starokatolickie odsyłam do lektury mojego artykułu Starokatolicyzm i Kościoły starokatolickie na łamach Magazynu Teologicznego Semper Reformanda: www.magazyn.ekumenizm.pl/content/article/20061109170250235.htm – data dostępu: 11 marca 2019.
[10] Zasady ewangelii, s. 224; Miłość z odzysku..., s. 167.
[11] W protestantyzmie i starokatolicyzmie coraz częściej mówi się o możliwości błogosławienia związków jednopłciowych – por. Tomasz Terlikowski, Homoseksualista w Kościele, Kraków 2010, s. 26-27.
[12] Haleigh Everts, Why I Left the Mormon Church and Came Back, Springville 2018, s. 123-125; mormonolog.blogspot.com/2018/05/mezczyzna-i-niewiasta-stworzy-ich.html (data dostępu: 10 marca 2019).
[13] Zasady ewangelii, s. 235.

Źródła ilustracji:
Świątynia w Rzymie – CNN.com
Adam i Ewa – lds.org
Pokój zapieczętowań w świątyni w Rzymie – www.thechurchnews.com/temples/2019-01-14/photos-give-a-first-look-inside-the-rome-italy-temple-48782

Czyt. także wpisy:
Poligamia – początki i końce
Nie mówią o mnie „sekciarz”. ROZMOWA Z GRZEGORZEM

Popularne posty z tego bloga

Znani „mormoni”, czyli ośmioro najsłynniejszych Świętych

Dziś trochę z innej beczki i trochę dla rozrywki. Ach, kimże są i gdzie są ci „mormoni”? To pytanie ciśnie się na usta wielu osobom uważającym, że jesteśmy dziwną podziemną sektą, która w tajemnicy przed światem kryje swych wyznawców. Tak – spotkałem się z tym poglądem! No cóż, mylenie nas równocześnie ze Świadkami Jehowy, Amiszami i Scjentologiami daje takie właśnie efekty. Tymczasem nie ma po naszej stronie nic tajemniczego. Otwarcie przyznajemy się do swej przynależności do świętych w dniach ostatnich, prowadzimy intensywne życie rodzinne, towarzyskie i zawodowe, a wielu z nas zrobiło międzynarodową karierę. Dziś chciałbym przedstawić Czytelnikom ośmioro znanych świętych. Jest ich więcej, ale skoncentrowałem się na tych postaciach, których sława dotarła do Polski. A oto oni: 1. Bill Marriott (ur. 1932) Znamy Hotele Marriott? ZNAMY! J ako dyrektor wykonawczy Marriott International, Bill Marriott kierował jedną z największych sieci hoteli na świecie do czasu p

Jesteś osobą LGBT, zgadza się? ROZMOWA Z PAWŁEM

Pawle, powiedz nam coś o sobie. Paweł (imię zostało zmienione): Mam na imię Paweł. Mieszkam w Polsce. Pracuję dla dużej firmy i realizuję liczne zlecenia. Jestem co dnia mocno zajęty. W wolnych chwilach uprawiam sport. Jesteś osobą LGBT, zgadza się? Można tak powiedzieć, choć nie pod każdą literką bym się podpisał ( śmiech ). Jesteś zatem „G” – gejem. Jestem orientacji homoseksualnej. Ale to nie jest moja tożsamość! Należę do Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich. W Kościele uczymy się, że przede wszystkim jesteśmy ukochanymi dziećmi Ojca Niebieskiego. Tym jestem – jestem Dzieckiem Boga. Oto kim jestem. Odcinasz się od organizacji LGBT? Nie. Mam tam licznych przyjaciół. Ale do żadnej nie należę. Należysz do Kościoła Jezusa Chrystusa. W środowiskach religijnych modne jest doszukiwanie się społecznej genezy orientacji homoseksualnej. Podejmowałeś kiedyś nad tym refleksję w odniesieniu do swojej sytuacji? Tak! Wielokrotnie

Jak prowadzić dziennik duchowy?

Wezwani jesteśmy do tego, by doskonalić się każdego dnia! Uff... Orka na ugorze! Być może. Każdy z nas ma inny temperament, inną historię, problemy i radości. By temu wszystkiemu się przyjrzeć, a zarazem złapać do życia trochę twórczego dystansu w sukurs przyjść nam może prowadzenie Dziennika Duchowego. Ja swój prowadzę od 2015 roku. Moje „Ja” z początku w niczym nie przypomina mojego obecnego „Ja”. I to jest właśnie super! Miło jest przyjrzeć się swojej ewolucji i nabrać nadziei, że kiedyś będzie się deczko lepszym niż dziś. W samorozwoju o niebo lepiej niż nie jedna auto-psychoanaliza pomóc może szczery notatnik uczuć, refleksji i Bożych podszeptów. Dzisiaj chciałbym podzielić się praktyką duchową jaką jest prowadzenie dziennika uczuć – lub jak kto woli „dziennika duchowego”. Zainteresowanym chciałbym przedstawić siedem rad na dobry początek realizowania takiej praktyki. Rada 1. Staraj się pisać codziennie (i odręcznie) Dobry dziennik duchowy prowadzony jest systematyc