Bracia:
„Wiedza” unosi pychą, miłość zaś buduje. Gdyby ktoś
mniemał, że coś „wie”, to jeszcze nie wie, jak wiedzie należy.
Jeżeli zaś ktoś miłuje Boga, ten jest również uznany przez
Boga. Zatem jeśli chodzi o spożywanie pokarmów, które już były
złożone bożkom na ofiarę, wiemy dobrze, że nie ma na świecie
ani żadnych bożków, ani żadnego boga, prócz Boga jedynego. A
choćby byli na niebie i na ziemi tak zwani bogowie – jest zresztą
mnóstwo takich bogów i panów – dla nas istnieje tylko jeden Bóg,
Ojciec, od którego wszystko pochodzi i dla którego my istniejemy,
oraz jeden Pan, Jezus Chrystus, przez którego wszystko się stało i
dzięki któremu także my jesteśmy. Lecz nie wszystkim dana jest
„wiedza”. Niektórzy jeszcze do tej pory spożywają pokarmy
bożkom złożone, w przekonaniu, że chodzi o bożka, i w ten sposób
kala się ich słabe sumienie. Gdyby bowiem ujrzał ktoś ciebie,
oświeconego „wiedzą”, jak zasiadasz do uczty bałwochwalczej,
czy to nie skłoni również kogoś o słabszym sumieniu do
spożywania z ofiar składanych bożkom? I tak to właśnie „wiedza”
twoja sprowadza zgubę na słabego brata, za którego umarł
Chrystus. W ten sposób, grzesząc przeciwko braciom i rażąc ich
słabe sumienia, grzeszycie przeciwko samemu Chrystusowi. Jeżeli
więc pokarm gorszy brata mego, przenigdy nie będę jadł mięsa, by
nie gorszyć brata.
(Pierwszy
List do Koryntian 8, 1b-7. 10-13)
Dziś
miał powstać inny post. Tak w ogóle to myślałem o takim opus
magnum… Ale zmieniłem zdanie, gdy w internecie natknąłęm
się na powyższy cytat. Chcę odnieść się do jednej tylko rzeczy.
Do miłości.
Niedawno
zapytany byłem o to, dokąd moim zdnaiem zmierza mormonizm? Dokąd
zmierza Kościół Jezusa Chrystusa ostatniej dyspensacji? Czy
zgłębiać będzie tradydycje ogólno-chrześcijańskie? Czy będzie
bardziej inkluzywny albo ekumeniczny? Moim zdaniem Kościół czeka
ewolucja. A będzie to ewolucja miłości właśnie. Czy wiedzy? Za
pewne też, ale wiedza, choć potrzebna, bywa niebezpiceczna –
unosi pychą. Unosi pychą, gdy zgłębiana jest sama dla siebie.
Buduje tylko miłość. To miłość podpowie, w którą stronę
będzie się ruszał Kościół. To miłość zadecyduje o wyborze
nowych przełożonych. To miłość w końcu zadecyduje o naszym
stosunku do świata tak, by nikt nie został zgorszony, a każdy
pociągnięty.