Długo
zastanawiałem się nad celem i sensem dzisiejszego wpisu. Nad sensem
wpisu o czymś co nie ma kompletnie żadnego sensu. Rozważania
tłumaczą moje parotygodniowe milczenie na blogu. U mnie wszystko w
porządku. Ale nie koniecznie u moich bliskich. To o czym chciałbym
dziś napisać to niewygodny temat dla Świętych, Kościoła,
Chrześcijaństwa jako całości... Jest nim cierpienie.
Zasłona
towarzyszy nam codziennie – pisałem w ostatnim wpisie. – Zasłona
spowija chociażby nasze sny, Zasłona sprawia, że nie rozumiemy
splecionej ze sobą sprawiedliwości i niesprawiedliwości
życia, Zasłona spowija naturę cierpienia, Zasłona sprawia, że
nie do końca rozumiemy jak to się dzieje, że jedni z nas rodzą
się z zalążkami tylu predyspozycji życiowych a niektóre Duchy
Gwiezdne (ang. Stellar
Spirits)
mimo szczególnego wybrania ciszą się tak skromnymi umiejętnościami
na Ziemi i zamieszkują tak bardzo wątłe tabernakula swoich
ciał.[1]
Nie
rozumiemy cierpienia. Ignorantem jest teolog, psycholog i uczony,
który chciałby przygotować jego definicję i celowość. Osobiście
gardzę podobnymi pomysłami! Ukazywanie nam, ludziom, cierpienia
jako szczególnej drogi na końcu której jest piękne światło;
pocieszanie tym rzekomym „faktem”; rozciąganie na siłę
przygnębionych ust w kierunku uśmiechu, bo tak wypada świętym;
krzyczenie na kogoś „ogarnij się!”... to wszystko symptomy
typowego dla chrześcijaństwa totalitaryzmu radości. Totalitaryzmy
– nawet te rzekomo najsłuszniejsze i najbardziej promienne –
ustępują wobec faktów. Nic nie ukoi
starty, nic nie ukoi upośledzenia, nic nie ukoi depresji serca.
W
moim odczuciu – i zdania nie zmienię – gdy Chrystus wziął na
siebie Misję w Imię swego Ojca nie zrobił tego po to, by zgładzić
cierpienie lub by przynieść wszystkim radość. On przyjął
cierpienie na Siebie. Czasami, gdy rodzice widzą cierpienia dziecka
z autyzmem, oni i starsze rodzeństwo po prostu towarzyszą.
Towarzyszenie to wielkie zdanie, którego
Mesjasz się nie bał. Nie zawiera ono
rozwiązań! Nie zawiera ono recept ani nie niweluje tragedii
egzystencji! Gdy autystyczne dziecko czuje potrzebę chodzenia
dookoła stoliczka kawowego w salonie jedyne co może zrobić MĄDRY
opiekun to... chodzić dookoła razem z nim dopóki oboje się nie
zmęczą. Nie lubię obrazów Chrystusa, który uśmiecha się do
cierpiącego. Wolę obraz Ilii Repina, na którym Jezus ma poważną
twarz, gdy do trwającej w letargu córki Jaira mówi „talitha
kum!” (dziewczynko, wstań).
Towarzyszenie
nie jest pustym aktem. Ale nie można ponaglać jego efektów.
Starszy George Albert Smith
– pisał niedawno apostoł Jeffrey Holland – będący
jednym z najłagodniejszych i podobnych Chrystusowi ludzi naszej
dyspensacji, przez kilka lat walczył z nawracającą depresją,
zanim został później powszechnie miłowanym ósmym prorokiem i
Prezydentem Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach
Ostatnich.[2]
Bogu
niech będą dzięki za takich Proroków dzisiejszej dyspensacji jak
George Albert Smith lub Jeffrey Holland, którzy w trakcie swego
powołania zrozumieli cierpienie. Dzięki niech będą Bogu za nasze
kochane przewodniczące ze Stowarzyszenia Pomocy. No właśnie...
szczególnie wdzięczny jestem za KOBIETY Kościoła, które przez
swą wytrwałą pracę na rzecz organizacji kościelnych uzmysłowiły
sobie i dalej oświecają nas, że nie ma nic gorszego jako szukanie
takich rozwiązań, które w cierpieniu NAKAZAŁYBY nam cieszyć się
życiem. W cierpieniu nie ma ani nic radosnego ani tragicznego.
Natomiast, ponaglanie świętych, by w trudnościach swego życia
czym prędzej szukali powodów do radości jest przejawem ignorancji,
prostactwa i... głupoty.
Cierpienie
braci i sióstr wzywa nas do bycia świętymi. Święty to ten, kto
zachowuje siebie od wpływów świata (por. List Jakuba 1,27). A to
właśnie świat NAKAZUJE NAM: Ciesz się!
Ogarnij się! Nie patrz się tak tępo! Zrób coś ze sobą!
Nie taka jest polityka Mesjasza. Jezus
dał nam przykład: bądź.
Raduj się z tymi, którzy się radują i płacz z tymi, którzy
płaczą (por. Księga Mosjasza 18,9). Jak zaświadcza Księga
Mormona jest to polityka, do której wzywa nas akt chrztu. Jezus
nigdy – bo nie był ignorantem – nie dawał rozwiązań.
Uzdrawiał
lub po prostu był.
Cierpienie
nie jest tragedią ale też nie jest przyczyną szukania szczęścia
w życiu. Moim
zdaniem cierpienie nie ma kompletnie żadnego sensu!
Jest kondycją wszechświata, którą doskonale zna rasa ludzka,
istoty czujące i myślące, Mesjasz – w reszcie: nasz Ojciec w
Niebie. Jako święci jesteśmy jednak kuszeni, by uszczęśliwiać –
najlepiej na siłę! Może winna jest piosenka „Arki Noego” (to
po stronie katolickiej), może amerykańskość mormonizmu?! Ale
teraz, gdy Kościół przyjmuje w swoje szeregi coraz więcej osób z
licznych krajów planety, różnych walks
of life i
doświadczeń, ziszcza się wizja byłego misjonarza Kościoła i
autora książki The Cultural Evolution
inside of Mormonism,
Grega Trimble'a. Mianowicie już wkrótce (już teraz) ewoluujemy w
kierunku miłości, empatii i współczucia.[3] Za
Gregiem Trmiblem jestem przekonany, że WRESZCIE nie będzie nic
gorszącego fanów American
Dreams
w fakcie obecności w Kościele osób zmagających się z
upośledzeniami, nałogami, trans-płciowością, wybujałą
orientacją seksualną lub egzystencjalnym rozkojarzeniem.
Przestaniemy szukać jedynie słusznych rozwiązań dla tych osób,
ale będziemy z nimi, gdy będą się radować i płakać, gdy ci
będą płakali.
Czy
ta perspektywa każe nam się rozstać z wizją radosnego świętego?
Owszem! Radosny święty rodem z American
Dream
ustąpi świętemu realiście. Realizm zaś sprowadzi
błogosławieństwo na osoby dotknięte dziwnymi kondycjami oraz na
cały Kościół Jezusa Chrystusa.
Ale by to wszystko się stało jest jeden warunek: Nigdy nie zatwardzajcie serca – tak, cytuję
znów starszego Hollanda i adresuję jego słowa do cierpiących i im towarzyszących. – Wiernie
stosujcie sprawdzone praktyki oddania, które wprowadzają Ducha Pana do waszego życia.
Szukajcie rady tych, którzy posiadają klucze do waszego duchowego dobrobytu. Proście i
pielęgnujcie błogosławieństwa kapłańskie. Przyjmujcie sakrament co tydzień i trzymajcie się
doskonałych obietnic Zadośćuczynienia Jezusa Chrystusa. Wierzcie w cuda.
Widziałem tak wielu, których doświadczanie mówiło, że stracono nadzieję. Nadzieja nigdy
nie jest stracona.[4]
Przypisy:
[1] por. Russel M.
Nelson, Decisions for Eternity, wypowiedź na Konferencji
Generalnej – październik 2013 (dostępny online:
www.churchofjesuschrist.org/study/general-conference/2013/10/decisions-for-eternity?lang=eng
– data dostępu 6 sierpnia 2019).
[2]
Jeffrey R. Holland,
Like a Broken Vessel,
wypowiedź na Konferencji Generalnej – październik 2013 (dostępny
online:
www.churchofjesuschrist.org/study/general-conference/2013/10/like-a-broken-vessel?lang=eng
– data dostępu: 21 sierpnia 2019).
[3]
Greg Trimble, The Cultural Evolution inside of
Mormonism, self-publishing
2017, s. 20.
[4]
Jeffrey R. Holland, Like a Broken
Vessel, op.
cit.
Źródło
fotografii:
123RF.com