Przejdź do głównej zawartości

Pisma Święte – nie tylko w Pismach Świętych

 

Pandemia COVID-19 odebrała wielu osobom możliwość swobodnego przemieszczania się. Doceniłem w trakcie moich staycations (których było dość sporo od ponad roku) podtrzymanie i odkrycie na nowo więzi z bliskimi – Rodziną i drogimi Przyjaciółmi. Niemniej, dalekie kraje pociągają. Piszę o tym nie tyle w kontekście Pandemii, ale odczuwanych teraz przeze mnie braków w życiu duchowym! Przeglądałem wczoraj mój „sekretny sekretnik” i trafiłem tam na notatkę z 2014 roku, której treść w jakiś sposób odzwierciedla towarzyszącą mi teraz refleksję: Człowiek jedynie intelektualnie lub przez relację do Stwórcy może okazać wdzięczność za Przyrodę. Zasadniczo przejmuje ona raz zachwytem, raz lękiem. Osoba wierząca widzi zaś w przyrodzie bazę jeszcze dwóch refleksji: wdzięczność i bojaźni. (…) Wierzący widzi, jak w Arcydziele Przyrody Boska Trójca objawiła swoje dwie cechy: potęgę i piękno. Cechy raz spójne, a innym razem współistniejące sprzecznie. Ta myśl towarzyszyła mi przy lodowcu Jokulsarlon (jęzorze wielkiego Vatnajökull), ale szczególnie brzmiała mi w uszach, gdy szliśmy obejrzeć Askję. Nie okaże słusznej wdzięczności chrześcijanin, który – będąc w pełni sprawny i dysponujący środkami – trzyma się tych samych szlaków i ścieżek. Blokować nas mogą bieda lub choroba, lecz powstrzymywanie się od podróży, bronienie się przed podróżami ze względu na lenistwo lub próżny światopogląd, to ciężki grzech. Podróż kształtuje pokorę. Kształtuje – choć często boleśnie – najpiękniejsze z cech. Mekką osoby wierzącej jest przyroda, dalekie kraje. Przeklęty, kto nie chce pokłonić się jak największej liczbie ołtarzy, które postawiła Bogu Natura wedle Jej Woli i na Jej cześć. Bo „kto może czynić dobrze, a nie czyni, ten grzeszy” (Jk 4,17).


Przyroda i Bóstwo? Czy jest między nimi różnica lub dysproporcja? Dla mnie sacrum zawiera się w profanum – i odwrotnie. Czasem nie widzę między nimi różnicy. Ten deficyt mojego postrzegania poczytuję sobie za zaletę! Na moim kanale na YouTube ostatnio częściej koncentruję się na kwestii Pism Świętych „religii mormońskiej”, ale liczę się z ich potencjalną bezwartościowością dla duchowości poszczególnych osób.


Przed paroma dniami opublikowałem odpowiedź na jeden z komentarzy, w którym mój widz wyrażał swoje zdumienie wobec mojej wiary w Księgę Mormona. OK! Księga – Księgą, Pismo – Pismem, ale nawet w jednym z video zawarłem moją wypowiedź dotyczącą Pism i Księgi Mormona jako domniemanych źródeł wiary i religijności. Konkludując, w rzeczonym video powiedziałem, że (w odróżnieniu od protestantów) dla nas („mormonów”) Pisma to nie jedyne źródło wiary i duchowości (odrzucamy bowiem zasadę Sola Scriptura!). Równie ważnym – a czasem ważniejszym – źródłem tychże okazać się mogą inne rzeczy (to już mój dodatek). W odpowiedzi na tamten komentarz napisałem:

Na moją duchowość nakładają się piosenki Sii (kocham tę kobietę!), teksty różnych religii, baśnie i powieści czytane w szczeniackich czasach oraz filmy ulubionych reżyserów (w jednym video dzielę się moją fascynacją Larsem von Trierem – i zdania nie zmienię: koleś jest genialny). A przede wszystkim, wiele dają mi tak zbawienne w moim życiu i otrzeźwiające przyjaźnie z ateistami (właściwie tylko z takimi osobami mam najserdeczniejsze układy). I gdzieś to wszytko rzutuje na moją recepcję duchowości i Księgi Mormona dając w efekcie mój PRYWATNY (AUTORSKI) MORMONIZM.


Nie wstydzę się mojej prywatnej wiary. Cieszę się, że podejmuję starania o zachowanie indywidualności jako dziecko samego Boga – jestem przekonany, że Bóg wymaga ode mnie indywidualnej duchowości (oczekuje ode mnie moich własnych wyborów i mojej autorskiej szczerej pokuty i zadośćuczynienia, gdy popełnię błąd – gdy źle wybiorę). Nie chcę być wierną kopią „mormonów z Utah”. Jeśli się nią stanę, to polegnę jako osoba. Jeśli polegnę odgrywając rolę tej osoby, którą mam się stawać, to po drugiej stronie czekać mnie będzie palący wstyd (zachęcam do lektury Księgi Almy, rozdz. 12).


Jako członek Kościoła jestem przekonany, że zwornikiem Doktryny Odwiecznej Ewangelii jest przesłanie zawarte w Księdze Mormona. Ale wiem i utwierdzam się cały czas w przekonaniu, że tę samą Doktrynę odkryć można gdzie indziej – w baśniach i powieściach czytanych w szczeniackich czasach oraz w filmach ulubionych reżyserów. Ta sama Doktryna rezonuje też w Przyrodzie. Pisma są w prawdzie dane jako duchowy podręcznik, ale liczę się z tym, że ten podręcznik (Pisma) bywa wcale nie-podręczny! Zawarte w nim zdania mogą być nieczytelne oraz mogą setnie zirytować (pełne są przecież porąbanych danych, bezużytecznych opisów i niepraktycznych dykteryjek!).


Jeśli zatem w danej chwili nie potrafimy odnaleźć Odwiecznej Ewangelii w Księdze Mormona lub innych Pismach, pozwólmy sobie – w związku z odmiennością każdego i każdej z nas – na odszukanie Odwiecznej Ewangelii gdziekolwiek indziej. Dajmy szansę przemówić Duchowi Bożemu przez Jego rożne arcydzieła (na przykład na te odkrywane w Przyrodzie) – te mogą otworzyć oczy i uszy na treść różnych Świętych Pism. Dajmy szansę przemówić Duchowi Bożemu przez twórczość autorów z różnych dziedzin i kultur – ich dzieła (nawet kontrowersyjne) są wytworem talentów, które otrzymali od Niebiańskiego Rodzica.


Ja często wracam do różnych dzieł kultury, które ukształtowały moją duchowość. I często wracam myślami do tych arcydzieł, do których człowiek ręki nie przyłożył – a które okazały się dla mojej wiary istotne. I dziś akurat bardzo tęsknię za Islandią (arcydziełem Bożych Rąk)! Wśród jej fiordów i na jej pustyniach Duch Niebiańskich Rodziców dał się bardzo wyraźnie usłyszeć.

Popularne posty z tego bloga

Znani „mormoni”, czyli ośmioro najsłynniejszych Świętych

Dziś trochę z innej beczki i trochę dla rozrywki. Ach, kimże są i gdzie są ci „mormoni”? To pytanie ciśnie się na usta wielu osobom uważającym, że jesteśmy dziwną podziemną sektą, która w tajemnicy przed światem kryje swych wyznawców. Tak – spotkałem się z tym poglądem! No cóż, mylenie nas równocześnie ze Świadkami Jehowy, Amiszami i Scjentologiami daje takie właśnie efekty. Tymczasem nie ma po naszej stronie nic tajemniczego. Otwarcie przyznajemy się do swej przynależności do świętych w dniach ostatnich, prowadzimy intensywne życie rodzinne, towarzyskie i zawodowe, a wielu z nas zrobiło międzynarodową karierę. Dziś chciałbym przedstawić Czytelnikom ośmioro znanych świętych. Jest ich więcej, ale skoncentrowałem się na tych postaciach, których sława dotarła do Polski. A oto oni: 1. Bill Marriott (ur. 1932) Znamy Hotele Marriott? ZNAMY! J ako dyrektor wykonawczy Marriott International, Bill Marriott kierował jedną z największych sieci hoteli na świecie do czasu p

Jesteś osobą LGBT, zgadza się? ROZMOWA Z PAWŁEM

Pawle, powiedz nam coś o sobie. Paweł (imię zostało zmienione): Mam na imię Paweł. Mieszkam w Polsce. Pracuję dla dużej firmy i realizuję liczne zlecenia. Jestem co dnia mocno zajęty. W wolnych chwilach uprawiam sport. Jesteś osobą LGBT, zgadza się? Można tak powiedzieć, choć nie pod każdą literką bym się podpisał ( śmiech ). Jesteś zatem „G” – gejem. Jestem orientacji homoseksualnej. Ale to nie jest moja tożsamość! Należę do Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich. W Kościele uczymy się, że przede wszystkim jesteśmy ukochanymi dziećmi Ojca Niebieskiego. Tym jestem – jestem Dzieckiem Boga. Oto kim jestem. Odcinasz się od organizacji LGBT? Nie. Mam tam licznych przyjaciół. Ale do żadnej nie należę. Należysz do Kościoła Jezusa Chrystusa. W środowiskach religijnych modne jest doszukiwanie się społecznej genezy orientacji homoseksualnej. Podejmowałeś kiedyś nad tym refleksję w odniesieniu do swojej sytuacji? Tak! Wielokrotnie

Jak prowadzić dziennik duchowy?

Wezwani jesteśmy do tego, by doskonalić się każdego dnia! Uff... Orka na ugorze! Być może. Każdy z nas ma inny temperament, inną historię, problemy i radości. By temu wszystkiemu się przyjrzeć, a zarazem złapać do życia trochę twórczego dystansu w sukurs przyjść nam może prowadzenie Dziennika Duchowego. Ja swój prowadzę od 2015 roku. Moje „Ja” z początku w niczym nie przypomina mojego obecnego „Ja”. I to jest właśnie super! Miło jest przyjrzeć się swojej ewolucji i nabrać nadziei, że kiedyś będzie się deczko lepszym niż dziś. W samorozwoju o niebo lepiej niż nie jedna auto-psychoanaliza pomóc może szczery notatnik uczuć, refleksji i Bożych podszeptów. Dzisiaj chciałbym podzielić się praktyką duchową jaką jest prowadzenie dziennika uczuć – lub jak kto woli „dziennika duchowego”. Zainteresowanym chciałbym przedstawić siedem rad na dobry początek realizowania takiej praktyki. Rada 1. Staraj się pisać codziennie (i odręcznie) Dobry dziennik duchowy prowadzony jest systematyc