„Nauka
bowiem krzyża głupstwem jest dla tych, co idą na zatracenie, mocą
Bożą zaś dla nas, którzy dostępujemy zbawienia.” (I Kor 1,18)
Jako
święty w dniach ostatnich jestem często pytany dlaczego na naszych
kościelnych budynkach nie ma krzyża. Odpowiem słowami naszych
przewodniczących: BO ZBAWICIEL ZMARTWYCHWSTAŁ I ŻYJE. Nie znaczy
to że deprecjonujemy znaczenie Krzyża Pańskiego. Wręcz przeciwnie
– ten znak jest (a przynajmniej być powinien) nieustannie w
sercach świętych.
Pochylmy
się nad zacytowanym we wstępie fragmentem. Cała Ofiara Chrystusa
jest nonsensem dla tych, co nie rozumieją („idą na zatracenie”).
Ci, którzy są na drodze zbawienia postrzegają Krzyż jako znak
łączności Boga z ludzkością. Stąd wniosek, że moc krzyża nie
bierze się z „gapienia się” na symbole, obrazy i krucyfiksy,
ale z przyjęcia do serca tej przedziwnej sceny w dziejach
wszechświata, która dodaje otuchy. Otucha ta bierze się stąd, że
Krzyż Chrystusa oznacza, iż Jego światło (światło Zbawienia)
sięga samego dna. To po pierwsze.
Po
drugie, Pismo mówi o Nauce
nie o Symbolice. A z Krzyża płynie potężna Nauka, by w cierpieniu
odkrywać obecność Boga, który dotyka dna
ludzkiego. Ta świadomość dodaje siły, by
wyjść naprzeciw cierpiącym i najmniejszym, w których Chrystus
jest obecny. Przyjąwszy miłość z góry, której znakiem jest
Ukrzyżowany Chrystus, okazujemy wdzięczność za ten dar kochając
dalej – nasze siostry i naszych braci. Zwłaszcza cierpiących.
Albowiem z Krzyża otrzymujemy siłę, moc (δύναμις), by mieć
aktywną miłość do bliźnich. Nasza duchowość nie ma polegać na
gapieniu się na krzyże i oddawaniu im czci. Ale na przyjęciu do
wiadomości tego, co jest przesłaniem Krzyża. Jest on wezwaniem:
„pragnę!” I jest on zapewnieniem: „jestem z tobą”.