Dzisiaj
nieco z innej beczki, a właściwie z innej denominacji. Ostatnim
wpisem przybliżałem osobom spoza Kościoła mormońską koncepcję
Boga. Dzisiejszy wpis adresuję do świętych w dniach ostatnich
celem przybliżenia katolickiej trynitologii. Chciałbym by było
jasne po obu stronach dysputy teologicznej dlaczego obie trynitologie
nie pokrywają się. W niniejszym wpisie posługiwał się będę
zasadniczo dziełem świętego Bonawentury, O tajemnicy Trójcy,
które osobiście uważam, za najpiękniejsze dzieło członka
Kościoła katolickiego na interesujący mnie tutaj temat.
Katolicka koncepcja Boga
Jak
wygląda katolicka koncepcja Trójcy? W swych wywodach o naturze
Trójcy Świętej św. Bonawentura[1] – podobnie jak wcześniejsi
teolodzy i ojcowie Kościoła – zapisuje w swym traktacie zdanie,
którym niejako zamyka dyskusję nad charakterystyką Boga: Jedność
Boga jest nie tylko przedmiotem wiary, lecz również wiedzy,
ponieważ jest konieczna i pewna nie tylko na podstawie świadectwa
Pisma oraz oświecenia łaski, które znajdujemy w wierze, ale także
jest pewna sama z siebie i na podstawie świadectwa stworzenia.
Bóg w Trójcy Jedyny jest dla wspomnianego autora oczywistością, z
którą trudno się kłócić. Bonawentura dopuszcza jednak polemikę
i w traktacie o Trójcy odpowiada na trudności.
W
klasycznej teologii chrześcijańskiej – tak jak ją zarysowuje św.
Bonawentura i wcześniejsi autorzy (między innymi św. Augustyn) –
uznanie najwyższej mądrości nie pozwala na wielość Bogów. W tym
punkcie warto, gwoli dygresji, dodać, iż wiele pogańskich systemów
teologicznych mówiło o jedynym Bogu, nawet jeśli wywodziły się
one z religii politeistycznych. Na gruncie chrześcijańskim o
możliwości rozumowego poznania, że Bóg jest bytem niematerialnym
i jednym jedynym, mówi się od II wieku (Justyn, Tacjan, Ireneusz).
Mincjusz Felix „Octavius” zwrócił z kolei uwagę na fakt, że
politeiści, których znał, mieli w zwyczaju mówić „jeśli Bóg
da”, „Bóg jest wielki”, a zatem niejako odruchowo mówili o
Bogu w liczbie pojedynczej.[2] Kościół katolicki pozostaje
zwolennikiem teorii odrzucającej poznanie Boga przez wtajemniczanie
(koncepcja przeciwna jest typowa dla religii gnostyckich). Człowiek
własnym rozumem może dojść do poznania, iż Bóg jest jeden,
jedyny, absolutny, doskonały, najprostszy. Jak pisze (za papieżem
Grzegorzem XVI) Bonawentura, rozumowanie może wykazać istnienie
Boga oraz nieskończoność Jego doskonałości jako rzecz pewną.
Na gruncie samego Kościoła rzymsko-katolickiego Sobór Watykański
I definitywnie podkreślił, iż Bóg jest jeden i prawdziwy i do
prawdy tej człowiek może dojść własnym rozumowaniem bez potrzeby
szczególnej Bożej łaski.[3] Z pism teologów trudno jednak
wywnioskować, że człowiek zdolny jest poznać troistą naturę
Boga w sposób pewny. Wróćmy zatem do omówienia koncepcji
katolickiej (a zatem tej typowej dla chrześcijaństwa głównego
nurtu) i szczegółowo się jej przyjrzyjmy.
Natura
Boga
W
koncepcji katolickiej Bóg jest bytem niematerialnym, absolutnym,
najprostszym, o najprostszych intencjach miłości, a przez swą
najwyższą szlachetność – najmądrzejszym. Jak pisze Bonawentura
Bóg jest tak wspaniały sam w sobie jakby panował nad tysiącem
światów. Co więcej każdy byt, który jest tym wszystkim co ma
jest najprostszy, (a)
Bóg jest wszystkim co ma – a
zatem jest najprostszy. Cechy Boga takie jak mądrość i
miłość są nieskończone, toteż obejmują wszelkie stworzenie
oraz wszelką potencjalność istnienia. Boga nie da się ograniczyć.
Jak zauważa Bonawentura gdyby więc istniało wielu bogów (lub
wiele niezależnych bytowo boskich istot), jeden sprowadzałby się
do drugiego i żaden nie były pierwszy, ostatni ani najdoskonalszy
i, skutkiem tego, żaden nie byłyby najwyższym Bogiem. Widać
tutaj, że najwyższość Boga, którą wspólnie uznają święci i
inni chrześcijanie porusza się w dwóch porządkach i definicjach
najwyższości. Po stornie mormońskiej najwyższość Boga jest
najwyższością Jego autorytetu wobec wszechświata i ludzi. Ma On
też największą wiedzę oraz żywi do człowieka największą
miłość. Sam jednak nie jest istotą najprostszą. Co więcej,
Ojciec Niebieski przebywa w jednym miejscu, nie jest istotą li tylko
duchową oraz jest niezależnym bytem od Ducha Świętego i Syna –
nie dzieli z nimi jednej natury. Od siebie jednakże muszę dodać,
że kwestia precyzowania przez teologów Kościoła Jezusa Chrystusa
miejsca przebywania Ojca Niebieskiego napotyka mgłę tajemnicy.
Toteż – tak uważam – wszelkie próby wyjaśnienia, gdzie
znajduje się tron Boży są bezpodstawne, bezowocne i naiwne. Nie
dysponujemy dostatecznym objawieniem w tej kwestii.
Najwyższość
Boga u chrześcijan Kościołów prawosławnych, katolickich i
protestanckich jest samoistna, nie jest względna (zawisła od
relacji do Jego stworzeń), jest troista i nie jest uwarunkowana
relacją do tych, którzy potencjalnie będą tego Boga czcicielami.
A zatem autorytet i najwyższość Boga nie zależy od stosunku Boga
do ludzi czy innych stworzeń myślących i obdarzonych zdolnością
osądu (jak ludzie czy aniołowie).
Zauważmy,
że najwyższy w koncepcji mormońskiej jest Ojciec w Niebie, który
jednak w tej najwyższości jest perfected –
niejako uzyskał swą najwyższość. Ta koncepcja kłoci się z ideą
bycia Bogiem w ujęciu katolickim. Bonawentura
pisze, iż jeżeli jakiś „Bóg” czerpie mądrość i doskonałość
od czegoś innego (czyli nie jest sam z siebie doskonały, ale
doskonałość zyskał) to nie jest Bogiem. Bóg Ojciec w koncepcji
mormońskiej jest najwyższej czci godnym Bogiem, ale też
przez to, jak ukazany jest w trynitologii mormońskiej, może wydać
się katolikom istotą ograniczoną – ponieważ posiada ciało.
Różni się też od pozostałych osób Trójcy. Według Bonawentury
gdyby bogowie częściowo byli różni, a częściowo nie, to w
każdym byłoby „coś i coś”, a więc żaden nie byłby prosty
i, skutkiem tego, żaden nie byłby Bogiem. Wobec tego faktu
żadna osoba Trójcy w mormonizmie nie jest Bogiem w klasycznym
chrześcijańskim tego słowa znaczeniu – każda osoba odznacza się
inną funkcją i innymi przymiotami. Każda osoba boska w mormonizmie
jest niezależnym bytem. Byty te spaja najdoskonalsza miłość i cel
zbawienia świata. Oczywiście rozróżnienie osób w Trójcy w jej
katolickiej koncepcji istnieje, ale sprowadza się do rozróżnienia
relacji w ramach jednej niepodzielnej, najprostszej i wiekuistej
istoty. Używając słów Bonawentury Osoby Boskie różnią się
tym, „do czego” są, a ponieważ złożenie tkwi w tym czym są,
a rozróżnienie w tym do czego są, to różnica która zachodzi
między własnością i istotą, jest taka, że wystarczy ona do
rozróżnienia, a nie wprowadza żadnego złożenia. Jak zauważa
cytowany teolog we wszystkich osobach jest jedna natura, moc,
mądrość, dobroć, wpływanie i przyczynowość. Nie byłoby zaś
tak, gdyby istniały różne natury boskie. Co więcej, Bóg w swym
istnieniu jest od niczego niezależny. Jak czytamy u św. Bonawentury
pierwsza przyczyna natomiast, stwarzając, działa według praw
zmysłu i woli. Z tego względu jest całkowicie wolna i nie jest do
niczego ograniczona i jest jednocześnie właściwa i powszechna,
ponieważ jakakolwiek szlachetność stworzenia musi z koniecznością
być w istocie stwórczej. Wszystko co Bóg stworzył jest
potencjalne oraz – nawet jeśli jest stworzone do wiecznego
istnienia (jak aniołowie) – może z Jego woli w każdej chwili
przestać istnieć. Tak ujęty Bóg nie potrzebuje stworzenia w
ogóle, by przyniosło Mu większą chwałę i było źródłem Jego
najwyższości. Gdyby nawet istniało coś o naturze podobnej do
Boga, a jednak Mu służącego i posłusznego, to samemu najwyższemu
Bogu nie przydałoby to coś więcej chwały. Jak czytamy w traktacie
św. Bonawentury nie powiększałoby Jego wspaniałości to, że coś
o podobnej naturze byłoby sługą. Toteż chociaż taka
wspaniałość w jakiś sposób wydaje przyczyniać się do
wywyższenia, to jednak naprawdę poniżałaby. Dlaczego?
Dlatego, że wskazywałaby na fakt, że Bóg może czegoś
potrzebować – na przykład sługi – albo swą chwałę jeszcze
bardziej podnieść tworząc sługę i zlecając mu specjalną misję.
Troistość
Boga
Zarówno
w koncepcji mormońskiej jak i katolickiej Bóg jest miłością. Po
stronie mormońskiej oznacza to po prostu, że Bóg kocha. Po stornie
katolickiej, że miłość jest cechą Jego istoty. Miłość – jak
zauważa Bonawentura – oznacza ukierunkowanie ku czemuś, a zatem
wielość. Jeśli Bóg sam w sobie jest miłością, to relacja
istnieje w Nim samym, tak że poza nim nie ma nic godnego najwyższej
miłości. To wprowadza rozróżnienie na Ojca (kochającego) i na
kochanego (Syna), który miłość odwzajemnia. Mnogość w Bogu nie
oznacza jednak wielości istot, ale zawiera się w Bogu. Jak ujmuje
to Bonawentura: wielość osób nie jest wielością form ani nie
jest wynikiem dodawania jakiejkolwiek jakości absolutnej, a bierze
się wyłącznie z pochodzenia i emanacji relacyjnej.
Przy
okazji tych rozważań dotykamy ogromnej różnicy między teologią
mormońską a katolicką. Pojawia się bowiem pytanie co jest wyższe,
najwyższe i kto w Trójcy Świętej jest kim. Najwyższy w Kościele
Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich jest Ojciec, któremu
służą Syn i Duch Święty. Tymczasem w katolicyzmie najwyższa
jest Trójca, która jest Jednym i Jedynym Bogiem, a ponieważ zaś
natura Boża jest niepodzielna i wolna od jakiejkolwiek materii, to
nie staje się mnoga i nie podlega liczeniu z uwagi na podział na
części, jest więc całkowicie jedna
(św. Bonawentura). Cytowany teolog dodaje, że jest jedna
natura między tworzonym i tworzącym –
Synem a Ojcem. Rodzący i rodzony są odwieczni. Nie jest tu
potrzebne zaczynanie z powodu tworzenia jednej osoby przez inną,
ponieważ jest tu jedna i niepodzielna istota. Jedno nie wynika z
kaprysu drugiego, ani nie jest przypadkowe. Naturą Boga jest
Tworzący i Tworzony i relacja między Nimi, która to relacja jest
też osobowa – tą Relacją jest właśnie Duch Święty. Wielość
w Trójcy nie wprowadza zróżnicowania formy, substancji ani natury,
toteż nie ujmuje niczego z najwyższej jedności i
identyczności, która polega na tym, że trzy osoby mają najwyższą
jedność istoty i natury. Osoby
boskie różnią się od siebie swoimi relacjami wewnętrznymi –
nie nabytymi, ale stałymi. Bonawentura dodaje, iż tak przedstawiony
Bóg w swej istocie i naturze jest całkowicie niezmienny, ponieważ
nie może zmieniać się w lepszy, równy ani gorszy. Nigdy też nie
był inny. Innymi słowy nie jest przez nic nieograniczony i w swej
relacji do stworzenia do niczego nieporównywalny.
Podsumowanie
Należy w tym momencie podsumować,
iż jak dla wielu chrześcijan nie do przyjęcia jest trynitologia
mormońska, tak według Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w
Dniach Ostatnich prawosławna czy katolicka trynitologia (opisana
wyżej) jest również nie do przyjęcia, jako że – według
świętych – wynikła z pomieszania koncepcji biblijnej z filozofią
pogańską. W istocie: rozstrzygając spory wokół natury Boga
Kościół powszechny pierwszych wieków posługiwał się
terminologią typową dla filozofii nie-chrześcijańskiej, jednak –
oddajmy w tym miejscu sprawiedliwość Kościołowi katolickiemu
pierwszych wieków – czynił tak, by być zrozumiałym dla pogan i
aby zwalczać – w swoim mniemaniu – błędne nauki, które
trafiły do Kościoła ze środowiska myśli nie-chrześcijańskiej.[4]
Z kolei mormoński pogląd na naturę Boga wydaje się dla Kościoła
katolickiego heretycki, gdyż przypomina potępioną koncepcję Jana
Philiponusa z Aleksandrii (VI wiek) – który twierdził, że
Ojciec, Syn i Duch Święty są trzema cząstkowymi substancjami Boga
– lub koncepcję Joachima Florensisa z Kalabrii (zm. w 1202 roku);
ten z kolei głosił, że w Bogu istnieją trzy odrębne istoty,
między którymi istnieje tylko więź moralna, wyrażająca się
przede wszystkim w jedności woli (co przypomina mormońską
koncepcję o jedności celu).[5] Należy wobec tego uznać, że na
gruncie trynitologii nie ma możliwości ekumenicznego porozumienia
między wspólnotami chrześcijańskimi głównego nurtu z Kościołem
Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich.
Przypisy:
[1]
Najbliższy i pozostałe cytaty ze św. Bonawentury za: święty
Bonawentura, O tajemnicy Trójcy, tłum. Mikołaj Olszewski,
wyd. ANTYK, Kęty 2006.
[2]
Jerzy Buxakowski, Bóg Jedyny w Trójcy Osób, Pelplin 2006,
s. 41.
[3]
tamże, s. 43.
[4]
por. tamże, s. 229-234.
[5] tamże, s. 233.