Przejdź do głównej zawartości

Ja - TYPOWY nawiedzony sekciarz

 









Mówi się nam, świętym (mormonom), że powinniśmy być misjonarzami Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich nawet w sytuacji, kiedy nie jesteśmy misjonarzami pełnoetatowymi. Bo tak naprawdę każdy z nas, gdzie by się nie znalazł, jest ambasadorem tego czegoś za część czego ludzie go uważają.


 Wyjaśnię. Jeżeli jesteśmy we Włoszech jako Polacy jesteśmy mimowolnie ambasadorami polskiej kultury. Jeżeli deklarujemy się jako ateiści wśród muzułmanów będziemy ambasadorami ateizmu - nawet jeżeli jest to niemożliwe. Nie da się być ambasadorem liczącego MILIARD CZŁONKÓW i CZŁONKIŃ Kościoła katolickiego w pojedynkę w towarzystwie muzułmanów, ateistów i prawosławnych, ale mimo swej woli katolik stanie się ZAWSZE ambasadorem kultury z którą jest identyfikowany albo z którą więź zadeklarował. Może oczywiście bronić swoich granic i osoby wyświechtanym dziś “ale ja jestem nie statystyczny” - jednak w świecie, gdzie dziś wszyscy uważają się za wyjątkowych i niestatystycznych, taki katolik w towarzystwie muzułmanów, ateistów i prawosławnych sprawnie dostanie etykietkę: “typowy katol”…


Jest moją fantazją żeby nie być uważanym za typowego mormona. Ale to tylko fantazja! Jeżeli raz słowo się rzekło i powiedziałem, że należę do Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich, to już przenigdy nie opędzę się od głupkowatych pytań, nie opędzę się od nieuniknej ciekawości, nie uniknę docinek, nie uniknę popapranych komentarzy. Ludzie po prostu tak funkcjonują - etykietują. Słowo się rzekło!


Bywamy nawet ambasadorami naszej płci - cokolwiek byśmy o tym nie myśleli, ambasadorami ludzi rudych, jesteśmy ambasadorami zielonookich... A jeśli ktoś wierzy w horoskopy, będziemy dla niego ambasadorami wszystkich koziorożców, byków, baranów i innych astralnych rogaczy - choć chcieliśmy być uprzejmi...


Prowadząc mój kanał na YouTubie oraz prowadząc ten blog, świadomie deklaruję moje członkostwo w Kościele Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach ostatnich, przybliżam naszą doktrynę i naszą wiarę. Moją intencją było dzielenie się z użytkownikami internetu moimi refleksjami na temat kultury, na temat mormonizmu, na temat komunikacji, na temat mówienia o wierze mówienia, o światopoglądach. Tylko tyle. Ale nie uniknę faktu że będę rozumiany zupełnie inaczej. Dlaczego? Dlatego że dana osoba, która ma jakiś stosunek do mormonów, do religii, do światopoglądu albo do innego ateizmu i która zajrzy na mój blog albo na mój kanał, w mig przypisze mi masę intencji i poglądów, których nie mam ponieważ należę do tego, do czego należę. Powiedziałem, że święty dni ostatnich albo mormon - będę dla nich “typowy mormon”.


W ostatnim czasie postanowiłem więc pobyć sobie trochę typowym mormonem. Będę świadomie ambasadorem (a więc misjonarzem) mojej grupy wyznaniowej. Moje intencje i zdanie zostawiam na boku. Postanowiłem, że oprócz dzielenia się moimi własnymi refleksjami na temat mojej własnej wiary, która wbrew wszelkim przekonaniom jest wiarą wolnomyślicieli (może dlatego że u zarania związana była z wolnomularstwem - masonerią), i po prostu przybliżyć moim czytelnikom i widzom jedno z naszych świętych pism czyli słynną KSIĘGĘ MORMONA. JESZCZE JEDNO ŚWIADECTWO O JEZUSIE CHRYSTUSIE. 


A co z tym faktem zrobią moi odbiorcy? Co zrobią ze sposobem w jaki ja czytam Księgę Mormona? Jak zareagują na ton, styl i mowę…? To już jest ich sprawa! Nad tym nie zapanuję. Mogę tylko wierzyć, że po drugiej stronie są ludzie dobrej woli. A Dobra Wola jest niestety dzisiaj passé - wszak każdy użytkownik internetu lubi się publicznie popisać, jak sprawnie umie komuś dociąć jak sprawnie umie się przychrzanić... Nie są wolni od tej tendencji ani ateiści, ani chrześcijanie, ani muzułmanie, lewica i prawica. Jest to ogólna tendencja i moda dzisiejs

zego świata.

Popularne posty z tego bloga

Znani „mormoni”, czyli ośmioro najsłynniejszych Świętych

Dziś trochę z innej beczki i trochę dla rozrywki. Ach, kimże są i gdzie są ci „mormoni”? To pytanie ciśnie się na usta wielu osobom uważającym, że jesteśmy dziwną podziemną sektą, która w tajemnicy przed światem kryje swych wyznawców. Tak – spotkałem się z tym poglądem! No cóż, mylenie nas równocześnie ze Świadkami Jehowy, Amiszami i Scjentologiami daje takie właśnie efekty. Tymczasem nie ma po naszej stronie nic tajemniczego. Otwarcie przyznajemy się do swej przynależności do świętych w dniach ostatnich, prowadzimy intensywne życie rodzinne, towarzyskie i zawodowe, a wielu z nas zrobiło międzynarodową karierę. Dziś chciałbym przedstawić Czytelnikom ośmioro znanych świętych. Jest ich więcej, ale skoncentrowałem się na tych postaciach, których sława dotarła do Polski. A oto oni: 1. Bill Marriott (ur. 1932) Znamy Hotele Marriott? ZNAMY! J ako dyrektor wykonawczy Marriott International, Bill Marriott kierował jedną z największych sieci hoteli na świecie do czasu p

Jesteś osobą LGBT, zgadza się? ROZMOWA Z PAWŁEM

Pawle, powiedz nam coś o sobie. Paweł (imię zostało zmienione): Mam na imię Paweł. Mieszkam w Polsce. Pracuję dla dużej firmy i realizuję liczne zlecenia. Jestem co dnia mocno zajęty. W wolnych chwilach uprawiam sport. Jesteś osobą LGBT, zgadza się? Można tak powiedzieć, choć nie pod każdą literką bym się podpisał ( śmiech ). Jesteś zatem „G” – gejem. Jestem orientacji homoseksualnej. Ale to nie jest moja tożsamość! Należę do Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich. W Kościele uczymy się, że przede wszystkim jesteśmy ukochanymi dziećmi Ojca Niebieskiego. Tym jestem – jestem Dzieckiem Boga. Oto kim jestem. Odcinasz się od organizacji LGBT? Nie. Mam tam licznych przyjaciół. Ale do żadnej nie należę. Należysz do Kościoła Jezusa Chrystusa. W środowiskach religijnych modne jest doszukiwanie się społecznej genezy orientacji homoseksualnej. Podejmowałeś kiedyś nad tym refleksję w odniesieniu do swojej sytuacji? Tak! Wielokrotnie

Jak prowadzić dziennik duchowy?

Wezwani jesteśmy do tego, by doskonalić się każdego dnia! Uff... Orka na ugorze! Być może. Każdy z nas ma inny temperament, inną historię, problemy i radości. By temu wszystkiemu się przyjrzeć, a zarazem złapać do życia trochę twórczego dystansu w sukurs przyjść nam może prowadzenie Dziennika Duchowego. Ja swój prowadzę od 2015 roku. Moje „Ja” z początku w niczym nie przypomina mojego obecnego „Ja”. I to jest właśnie super! Miło jest przyjrzeć się swojej ewolucji i nabrać nadziei, że kiedyś będzie się deczko lepszym niż dziś. W samorozwoju o niebo lepiej niż nie jedna auto-psychoanaliza pomóc może szczery notatnik uczuć, refleksji i Bożych podszeptów. Dzisiaj chciałbym podzielić się praktyką duchową jaką jest prowadzenie dziennika uczuć – lub jak kto woli „dziennika duchowego”. Zainteresowanym chciałbym przedstawić siedem rad na dobry początek realizowania takiej praktyki. Rada 1. Staraj się pisać codziennie (i odręcznie) Dobry dziennik duchowy prowadzony jest systematyc