Mówi się nam, świętym (mormonom), że powinniśmy być misjonarzami Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich nawet w sytuacji, kiedy nie jesteśmy misjonarzami pełnoetatowymi. Bo tak naprawdę każdy z nas, gdzie by się nie znalazł, jest ambasadorem tego czegoś za część czego ludzie go uważają. Wyjaśnię. Jeżeli jesteśmy we Włoszech jako Polacy jesteśmy mimowolnie ambasadorami polskiej kultury. Jeżeli deklarujemy się jako ateiści wśród muzułmanów będziemy ambasadorami ateizmu - nawet jeżeli jest to niemożliwe. Nie da się być ambasadorem liczącego MILIARD CZŁONKÓW i CZŁONKIŃ Kościoła katolickiego w pojedynkę w towarzystwie muzułmanów, ateistów i prawosławnych, ale mimo swej woli katolik stanie się ZAWSZE ambasadorem kultury z którą jest identyfikowany albo z którą więź zadeklarował. Może oczywiście bronić swoich granic i osoby wyświechtanym dziś “ale ja jestem nie statystyczny” - jednak w świecie, gdzie dziś wszyscy uważają się za wyjątkowych i niestatystycznych, taki katolik w
święci o świętych