Gdy tak sobie siądę i pomyślę, dochodzi do mnie, że wiele „smaczków” można wyłuskać z analizy mormonizmu. Można wyrwać z kontekstu wypowiedzi przywódców religijnych i na przykład zastanawiać się nad pochodzeniem Chrystusa lub aniołów, przeanalizować dziecięctwo boże człowieka i w reszcie zajmować się anachronizmami w Księdze Mormona. Tu, dla ścisłości, można by się zastanawiać nad użyciem przez Józefa Smitha słowa „adieu” w tłumaczeniu pozdrowienia, nad obecnością metali, produkcją cementu przez Nefitów lub nad kuriozalnymi imionami starożytnymi i równie wytwornymi nazwami zwierząt, które posiadali Jeredzi. Nie jest jednak ideą Księgi Mormona informowanie o rodzaju zaprawy wykorzystywanej przez Nefitów. Nie jest ideą Księgi Mormona nauczanie nas kuriozalnych nazw zwierząt. Nie jest ideą Księgi Mormona informowanie o dokładnej lokalizacji siedlisk nefickich. Nie jest ideą Księgi Mormona nauczenia nas miar i wag Nefitów. Nie jest ideą Księgi Mormona rozstrzygnięcie ile w końcu
święci o świętych